13

374 21 4
                                    

(Tekstem pochylonym będą pisane części mówione po polsku)

Od trzech godzin Molly nie wróciła do hotelu. Nie odpisywała na żaden sms. Sherlock nie wiedział co ma zrobić. Z jednej strony wiedział, że dziewczyna umie się obronić, a z drugiej strony wciąż widział w niej delikatną i kruchą osobę, która ostatnio nie do końca wiedziała co się dzieje.

Wziął do dłoni telefon i po dłuższym zastanowieniu wybrał numer Molly. Każdy sygnał w telefonie powodował, że miał coraz czarniejsze scenariusze w głowie. Słońce zaczynało wschodzić, a jej nadal nie było. Po raz kolejny zadzwonił pod jej numer. Znowu nie odebrała. Wyszedł z hotelu i ruszył w kierunku, w którym wczoraj ruszyła dziewczyna. Pomimo wczesnej godziny na ulicach dało się już dostrzec ludzi podążających w pośpiechu.

- Przepraszam. - zwrócił się do jakiejś nastolatki z nadzieją, że rozumie angielski.

- Tak?

- Widziała pani może tą dziewczynę? - zapytał pokazując swoją tapetę w telefonie.

- Nie, przykro mi. - odpowiedziała i odeszła. Rozejrzał się wokół siebie. Nie znał tego miasta. Nie wiedział gdzie ma iść. Po raz pierwszy od dawna nie wiedział co ma zrobić. Postanowił zadzwonić jeszcze raz. Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. W końcu ktoś odebrał. Sherlock odetchnął z ulgą.

- Molly... - zaczął.

- Molly... jest w szpitalu. - pokracznym angielskim ktoś po drugiej stronie telefonu wydukał jedno zdanie i rozłączył się. Sherlock nie wiedział co się dzieje. Wszystko zaczęło wirować.

Czemu ona do cholery znowu jest w szpitalu.

Był w stolicy państwa, więc szpitali było sporo. Skąd miał wiedzieć, który to. Złapał taksówkę i w pośpiechu kazał jechać do najbliższego szpitala. Jeszcze podczas jazdy wyskoczył z taksówki i nie zwracając uwagi na krzyki taksówkarza ruszył przed siebie, rzucając krótkie „wrócę".

- Szukam Molly Lopez. - wyszeptał ze zmęczenia. Recepcjonistka starając się przeanalizować i przetłumaczyć jego wypowiedziane słowa na angielski, skinęła głową i „przestawiła się" na angielski.

- Kim pan dla niej jest? - Holmes prychnął odkręcając się od niej na chwilę.

- Jakie to ma teraz znaczenie? - rzucił, uderzając dłonią w blat.

- Proszę się uspokoić, bo zawołam ochronę.

- Jestem jej bratem. Proszę mi powiedzieć czy tu jest...

- Niestety, nikogo takiego nie przywieziono do naszego szpitala. - Sherlock złapał się za włosy. - ale mogę skontaktować się z pobliskimi szpitalami i zapytać, tylko proszę się uspokoić.

- Poczekam, proszę dzwonić. - powiedział i usiadł na krzesełku. W jego głowie pojawiły się różne scenariusze. Zaczynając od wypadku po spotkanie dziewczyny z podpalaczem sprzed kilkunastu lat.

- Proszę, tu jest adres tego szpitala. - powiedziała recepcjonistka i podała mu małą karteczkę.

- Dziękuję. - powiedział i wybiegł ze szpitala. Od razu wsiadł do taksówki i podał karteczkę kierowcy.

- Co żona rodzi? - stwierdził kierowca.

- Przezabawne. - rzucił krótko Holmes próbując zbyć mężczyznę.

- Pamiętam jak mój syn się rodził...

- Nie obchodzi mnie pański syn! - krzyknął i uderzył dłonią w siedzenie przed nim. - Ledwo pan mówi po angielsku to niech wcale pan nie mówi! - dodał i skupił się na drodze.

Lustrzane Odbicie || SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz