38.

288 21 4
                                    

- Eurus?! – w budynku rozległ się krzyk pani Holmes.

- Vivien! – warknął zły Mycroft. Dziewczyna owinęła się prześcieradłem i zeszła na dół zdziwiona.

- Dzień dobry? – spojrzała na wszystkich ze zdziwioną miną. Sherlock stał w płaszczu i wpatrywał się w nią bez ruchu. Państwo Holmes zachowywali się jakby widzieli ducha. Mycroft z kolei kipiał ze złości i trzymał kurczowo Grega za rękę, by móc w jakimś stopniu opanować emocje. John stał z Rosie w drzwiach wejściowych. – Wesołych... - Vivien spojrzała pod choinkę, gdzie oprócz paczek zostawionych przez nią, leżały również inne prezenty. – Świąt?

- Możesz mi powiedzieć co tu się dzieje? – Mycroft ruszył w kierunku pani detektyw.

- Obie spędziłybyśmy święta same, a ty ostatnio nie pilnujesz swoich rzeczy, więc za pomocą twojego maila udzieliłam Eurus przepustkę na święta. – uśmiechnęła się do niego złośliwie.

- To nieodpowiedzialne. – Sherlock mruknął pod nosem po tym jak przypomniał sobie sytuacje z Johnem i studnią.

- Możecie być spokojni. – Kobiety powiedziały w tym samym momencie. Eurus weszła w głąb salonu gdzie stali wszyscy. Rodzice Sherlocka od razu rzucili się w ramiona córki, a Vivien posłała Mycroftowi zwycięskie spojrzenie.

- Całe szczęście, że nudziło mi się i zdążyłam coś ugotować. – Lopez weszła do kuchni i włączyła czajnik. Poszła na górę, gdzie przebrała się w ciemny kombinezon z długimi rękawami. Była godzina piętnasta, jednak kobieta nie spieszyła się z niczym. Ułożyła włosy, pomalowała się, a na koniec spryskała ulubionymi perfumami. Zeszła na dół gdzie wciąż było pełno zamieszania. Na środku pokoju pojawił się duży stół, a wokół niego krzesła. Biurko Sherlocka zostało przesunięte w kąt pokoju. Z kuchni dało się usłyszeć rozmowy damskiej części rodziny Holmes. W salonie z kolei pan Holmes wraz z Gregiem próbowali ułożyć obrus na stole. Mycroft z Sherlockiem siedzieli w swoich fotelach z poważnymi minami.

- Nie chcieliśmy żebyś sama spędzała święta. – Pani Holmes podeszła do dziewczyny. – Zapraszałam cię, ale nie przyjechałaś, więc przyjechaliśmy do ciebie.

- Jak to zapraszała mnie pani?

- Sherlock ci nie przekazał? – spojrzała zdziwiona na panią detektyw. – Zapraszałam waszą dwójkę. Sherlock? – brunet siedział w swoim fotelu i bez cienia namysły rzucił oschle:

- Jakoś wypadło mi to z głowy. – Mama Sherlocka zraziła go wzrokiem.

- Przepraszam cię za niego. Prosiłam by dał mi cię do telefonu, ale nie było cię przy nim i obiecał, że dowiesz się o zaproszeniu. – kobieta podeszła do pani detektyw.

- Spokojnie, nie stało się nic takiego. – brunetka uśmiechnęła się delikatnie. Zastanawiała się jedynie czemu Sherlockowi zależało na tym, by nie spędziła z nim świąt. Nie zamierzała jednak rozmawiać z nim na ten temat. – Jedzenia wystarczy dla każdego.

- Ależ oczywiście, że tak. Przywieźliśmy ze sobą sporo jedzenia. Proponuję by zrobić kolację koło godziny szóstej. Mamy z mężem jeszcze kilka spraw do załatwienia na mieście, a i tak jest nas tutaj dużo.

- Możemy przenieść się do domu. Tam jest więcej miejsca. – Greg zaproponował od razu.

- Myślę, że tam po prostu przenocujemy tak jak ustaliliśmy to z Mycroftem. – najstarszy Holmes odezwał się nagle i podszedł do żony. – Nie będziemy zabierać wam czasu ani miejsca. Myślę, że Sherlock powinien porozmawiać z Vivien, a na pewno nie zrobi tego jeśli będzie tu tyle osób. – objął swoją żonę i uśmiechnął się do wszystkich. Vivien jednak skierowała się do kuchni. Czuła się co najmniej dziwnie. Miała spędzić święta sama, jak co roku, a teraz w salonie siedzi cała rodzina Holmesów oraz jej przyjaciele. Dodatkowo zachowanie Sherlocka sprawiało, że w jej głowie pojawiało się mnóstwo pytań. – Teraz pozwólcie, że zabiorę moją żonę i córkę na świąteczny spacer.

Lustrzane Odbicie || SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz