33.

270 19 9
                                    

Pora na wasze propozycje odnośnie piosenek. Były tylko dwie, ale każda jest dla mnie naprawdę piękna. Wstawiam obie na końcu rozdziału, żebyście sami mogli wybrać jedną z nich. Co prawda nie śpiewa ich kobieta, ale mają magiczny tekst. Druga może was zaskoczyć i zniechęcić niektórych przez wykonawcę, ale mam prośbę. Dajcie jej szansę. Naprawdę warto, jeśli lubicie ballady. Myślę, że ta pierwsza po części opisuje historię Sherlocka i Vivien, z kolei ta druga jest piękna sama w sobie i myślę, że jest opisem tego, co mogliby razem zbudować. 


- Sherlock... - do salonu weszła pani Hudson.

- Wróci...- powiedział, jednak Martha nie słyszała w jego głosie tej samej pewności siebie co zawsze.

- Jeśli ktoś wróci za wiele razy i zrozumie, że jest w danym miejscu zbędny, po którymś powrocie z kolei po prostu odejdzie na zawsze. Stracisz ją, jeśli będziesz się tak zachowywał. Mało ci? Prawie zginęła za nas wszystkich. Nie raz ratowała ci życie, a ty? Co tobą kierowało, że skierowałeś do niej takie słowa. – Holmes jedynie wziął skrzypce i zaczął na nich grać. – Skrzypce nie zagłuszą wyrzutów sumienia, a już na pewno nie głosu wołającego serca. Ono potrzebuje ciepła, Sherlocku. – Pani Hudson nie poddawała się. Wiedziała, że Sherlock w jakimś stopniu jej słucha. – Naprawdę jesteś na nią aż tak zły, że nocowała u Brunona? A może za to, że poinformowała o wszystkim twojego brata, a nie ciebie? Czy to naprawdę powód, by ją tak traktować? Po tym ile razem przeszliście? Naprawdę twój strach przed otworzeniem się na coś nowego jest tak wielki, że musisz zagłuszać go krzywdzeniem innych? – kobieta westchnęła jedynie ze zrezygnowaniem. – Wiem jedno, jeśli się kogoś kocha, to robi się wszystko by ta osoba nie cierpiała. – powiedziała i wyszła z pomieszczenia. Poinformowała jeszcze o wszystkim Johna, a ten przekazał informacje Gregowi, Molly i Mycroftowi.

- Możesz mi powiedzieć czemu ją tak traktujesz? – Molly naciskała na niego od dobrych kilku minut.

- Zostawiłem rodziców, żeby wytłumaczyć ci na czym to wszystko polega. – Mycroft również nie dawał za wygraną.

- I kto to mówi. – Sherlock jedynie prychnął. – Ktoś po ponad czterdziesty latach odważył się na związek, w dodatku z mężczyzną. Ja w porównaniu do ciebie nic nie czuję.

- Poczujesz jak doprowadzisz ją do dna. Wtedy nie będzie ratunku. Zniszczysz życie niewinnego człowieka. – Greg warknął na niego. – Po tym co dla ciebie zrobiła należy jej się chociaż odrobina szacunku. – Sherlock leżał na kanapie jakby nie słuchał co się do niego mówi. – Nie karzemy ci wyznawać jej miłości, jeśli jej nie kochasz, ale nie rań jej chociaż...

- Gdzie ona w ogóle pojechała. – Molly spojrzała na Sherlocka z wyrzutem.

- Nie wiem. Prosiła żeby jej nie szukać. – do salonu weszła pani Hudson. – Była cała roztrzęsiona.

- Coś ty jej nagadał?! – Mycroft krzyknął na brata. Każdy stał zaskoczony, że starszy Holmes staje w obronie młodej pani detektyw.

- Że jej jedyną rodziną jest jej brat z więzienia, że nie zależy mu na niej i nie zaprzeczył, że spał z kimś w jej łóżku po jej śmierci. – Pani Hudson z nerwów zaczęła kręcić głową i machać rękami.

- Jesteś pieprzoną maszyną bez uczuć. – John rzucił na odchodne i wyszedł z Baker Street.

Sherlock po wysłuchaniu kolejnej fali kazań został sam w mieszkaniu. Dopiero gdy został sam zaczął rozumieć, że to co zrobił było niewłaściwe. Nie chciał nikogo urazić. Był po prostu zły. Zły na całą sytuację jaka ostatnio miała miejsce. Nie wiedział jak zareagować na powrót Vivien. Był zły, że po raz kolejny coś jej groziło, a on nie mógł jej pomóc w żaden sposób. Wszystko potęgowało ponowne pojawienie się Brunona i to, że po prostu tęsknił. A teraz gdy miał ją tak blisko, wyrzucił całą złość z siebie akurat na nią.

Lustrzane Odbicie || SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz