Powrót Somi

150 4 1
                                    

PERSPEKTYWA HANA

Minął bardzo długi tydzień, odkąd nie rozmawiał ani razu z Ma yą. Nie wiedział, co ma zrobić i nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak się zachowywała. Zdawał sobie sprawę, że ona również się w nim zakochała tak samo jak on w niej. Czemu uciekała i nie chciała się do tego przyznać? Tęsknił za nią, tak bardzo, że nie umiał spać. Po wczorajszej niewyspanej nocy, tak morderczy poranny trening zabrał mu resztki sił. Jednak nie lubił odpuszczać i zawsze dawał z siebie wszystko, choć były to tylko treningi. Dlatego wychodził wykończony z sali treningowej, a jeszcze musiał udać się z Chanem i Changbinem hyungiem do studia, by dograć piosenkę. Już miał iść się przebrać, gdy zobaczył Somi przy wejściu. Był zaskoczony, ale co dziwne nie ucieszył się na jej widok. Zawsze myślał, że jak zechce wrócić do niego to będzie skakać ze szczęścia.

- Hej Haniee możemy porozmawiać? - powiedziała przeciągając słodkim głosem.

- O czym? - spytał.

Jakoś już nie działało na niego jak kiedyś jej słodkie zachowanie.

- Musimy tutaj nie możemy, gdzieś indziej? Na przykład przy kawie? - zapytała.

Kiedyś, by rzucił wszystko i poleciał, teraz nie miał nawet na to ochoty.

- Somi chcesz mówić, to mów ja muszę iść do studia.

- Haniee wiem, że cię zraniłam, ale nie musisz być niemiły.

Nie był dla niej niemiły, po prostu nie chciał z nią rozmawiać. Zastanawiał się jak ma ją teraz traktować. Patrzył wszędzie tylko nie na nią, aż za jej pleców na drugim końcu korytarzu zauważył Ma yę, od razu miał ochotę się uśmiechnąć. Teraz już rozumiał znaczenie słów maknae: "jest osobą, która sprawiła, że mogę jeszcze szerzej się śmiać." Już od jakiegoś czasu krążyły mu te słowa po głowie. Dlatego, bo Ma ya i dla niego stała się taką osobą, teraz już to rozumiał. On ją kochał, ale już nie jak przyjaciel. Pamiętał tą głupią obietnicę, którą kazał jej spełnić, ale nic nie było o tym, gdy on się w niej zakocha. Czy ze względu na tą przysięgę ona trzymała go w niepewności? Nie wiedział jak to wszystko rozwiązać.

- Haniee? Słuchasz mnie?

- Eee nie, zamyśliłem się.

- Nie gniewam się, pewnie masz dużo pracy.

- Tak mam - odpowiedział od niechcenia.

- To może porozmawiamy na kolacji, po twojej pracy.

- Wątpię, będę siedział do nocy.

- To przyjdę z kolacją i wtedy zrobisz sobie przerwę, jak kiedyś - zaproponował słodkim tonem.

- Nie, wybacz, ale jak chcesz rozmawiać to teraz.

- Ale się stanowczy zrobiłeś. Podoba mi się - powiedziała chwytając go za ramię.

- Somi, nie - powiedział odsuwając ją.

- No dobrze, to chciałam byś nam dał jeszcze jedną szansę.

Wiedział, że to od niej usłyszy, ale naprawdę nie chciał tego słyszeć. Nie kochał już jej, nawet był jej wdzięczny, że go zostawiła, bo dzięki temu zbliżył się do jego ukochanej Ma yi. Tak jego i zamierza walczyć o nią, tak długo aż przyzna się, że go też lubi. Nagle Somi zarzuciła mu ręce na szyję i cmoknęła go w policzek, był w szoku. Po chwili dopiero oderwał jej ręce od siebie i zrobił krok do tyłu.

- Co robisz? - spytał podenerwowany.

- Jak to? Lubiłeś to Hani.

- Ale my już nie jesteśmy razem i nie będziemy. Przykro mi, ale nie wrócimy do siebie. Życzę ci szczęścia, pa! - powiedział i szybko pobiegł do szatni zostawiając ją w kompletnym szoku. 

Nie zakochaj się!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz