Rozdział 20

229 5 11
                                    

Perspektywa Julii:
Tego dnia wstałyśmy z Sylwią, gdyż u niej nocowałam, już o siódmej, by być gotowe jak najwcześniej, ale też o niczym nie zapomnieć. W końcu dzisiaj miał odbyć się chrzest święty Klary. Na początek wzięłam orzeźwiający prysznic, po którym od razu byłam pobudzona. Sylwia w tym czasie poszła przygotować dla nas śniadanie. Odkąd byłam w ciąży, miałam stałe pory jedzenia i siostra pamiętała o tym. Bardzo dbałam o dzieci, nie mogłam ich narażać. Postawiła więc na pełnowartościowe śniadanie złożone z jajecznicy, kanapki z awokado i zielonej herbaty. Wszystko było już gotowe, gdy zeszłam do kuchni. Ujrzałam tam siostrę z moją siostrzenicą na rękach.

- Jak się czujesz? - spytała brunetka, widząc mnie w progu.

- Dobrze, nie zapominaj, że nie piłyśmy alkoholu, bo ja nie mogę. - zaśmiałam się, siadając przy wyspie kuchennej.

- Chodzi mi o to, co wczoraj zaszło. - wyjaśniła. - Bardzo to przeżyłaś.

- To już nieważne, ten człowiek to przeszłość i niech już przestanie mnie zwodzić.

- Wybacz, ale zwodzicie się nawzajem.

- To znaczy? - zmarszczyłam brwi.

- Do cholery, chcecie ze sobą być, ale nie chcecie. Kochacie się, ale się nienawidzicie. Całujecie się jakby świat nie istniał, ale krzyczycie na siebie. A co najważniejsze, chcecie być razem, a jesteście z zupełnie nieodpowiednimi osobami. - westchnęła rozkładając ręce z bezsilności.

- I właśnie dlatego nie możemy być razem. My się krzywdzimy. - stwierdziłam, patrząc w okno, zupełnie bez celu.

- Nie, Julka. Powiedzieć ci, co wy robicie? - zapytała pewna siebie, na co spojrzałam na nią wyczekująco. - Uciekacie przed przeznaczeniem. Ale powiem ci coś jeszcze. Ono was dogoni nawet na końcu świata.

- Mocne słowa. - prychnęłam lekko lekceważąco.

- Wiesz, że mam rację. - powiedziała pewnie.

- Sylwia, daj spokój, nie chcę mieć nic wspólnego z tym człowiekiem. - stwierdziłam stanowczo i nim zdążyłam coś dodać, zadzwonił mój telefon. - Sorry na chwilę. - dodałam szybko, odbierając. - Tak?

- Dzień dobry, skarbie. - przywitał się Artur jeszcze zaspanym głosem. - Nie obudziłem cię, prawda?

- Hej, nie, właśnie jemy śniadanie. - odparłam z uśmiechem. - Za chwilę zbieram się do domu. O której u mnie będziesz?

- O dwunastej chyba będzie w porządku. Na spokojnie dojedziemy do kościoła. Co myślisz?

- Jak najbardziej mi pasuje, w takim razie będę się zbierać, żeby się wyszykować. - postanowiłam.

- Na pewno będziesz wyglądać zjawiskowo, księżniczko. - na jego słowa uśmiechnęłam się. - Kocham cię, do zobaczenia później.

- Ja ciebie też, papa. - rzuciłam na zakończenie. - To jest facet, który na mnie zasługuje, droga siostro. - zwróciłam się do Sylwii.

- Mów, co chcesz, ja wiem swoje. - skrzyżowała ręce.

- Dziękuję ci za śniadanie i wczorajszy wieczór. - wstałam, by podejść do siostry. - Do zobaczenia za kilka godzin. - cmoknęłam ją w policzek. - Pa, królewno. - dodałam, kierując te słowa do dziecka, które uroczo gaworzyło.

Perspektywa Krystiana:
Obudziłem się, leniwie przecierając oczy. Gdy je otworzyłem, od razu przypomniał mi się miniony wieczór, bowiem w moich ramionach leżała Diana. Również nie spała i musiała mi się przyglądać już od jakiegoś czasu.

Odmieniłeś moje życie (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz