Rozdział 4

142 3 1
                                    

Perspektywa Sylwii:
Mam dość siedzenia w domu i ciągłego odpoczywania. Bartek cały czas pozwala mi robić tylko to, a kobieta w ciąży też jest człowiekiem. Dlatego dzisiaj postanowiłam odwiedzić go w pracy. Wiem, że może się na mnie zdenerwować, ale przecież miłość pozbędzie się wszystkich złych emocji.

Tak więc zaparkowałam właśnie pod jego firmą. Mówił mi wczoraj wieczorem, że teraz dzieli to wszystko  z Krystianem oraz że doszło już do spotkania jego i mojej siostry. Ta dwójka sprawiła, że między mną, a moim mężem rozkwitła miłość, dlatego teraz musimy połączyć ich. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam do budynku. Na wejściu, z ogromnym szacunkiem, witali mnie pracownicy. Cieszę się, że budzę respekt.

Weszłam do windy i wcisnęłam guzik oznaczający ostatnie piętro. Gdy się tam znalazłam, od razu ruszyłam do gabinetu Bartka. Jego sekretarka, której nienawidzę, tym razem nie siedziała na swoim miejscu. Zdziwiłam się, przecież były godziny jej pracy. Nie przejmując się tym jednak, weszłam do odpowiedniego pomieszczenia. Wystarczyła chwila, bym cała gotowała się ze złości. Mojego męża nie było, ale na jego biurku, w samej bieliźnie, leżała ta ruda małpa, która jest jego sekretarką. Kiedy mnie zauważyła, szybko zaczęła się ubierać. Ja natomiast podeszłam do niej szybkim krokiem i chwyciłam ją mocno za te rude włosy. Pisnęła z bólu, ale mnie to nie obchodziło.

- Co ty tu robisz, zdziro? - wycedziłam przez zęby.

- Zaraz wszystko wytłumaczę... - mówiła przestraszona.

- W tej chwili ma cię tu nie być. - puściłam ją, co nie oznaczało, że się uspokoiłam.

- Proszę cię... Bartek będzie wolał mnie. Na pewno ma już dość takiego wieloryba. - zaśmiała się ironicznie, wkładając na siebie sukienkę.

- Może i na razie jestem gruba, bo niedługo dam mu córkę. - sztucznie się uśmiechnęłam. - Ale wtedy moje ciało będzie można mylić z grecką boginią. A teraz wypierdalaj, bo jesteś zwolniona.

- Twoje słowo to ja akurat mam w dupie, bo Bartek z pewnością mnie nie zwolni. - dalej szła w zaparte.

- Oj, moja droga... - zacmokałam. - Ostrzegałam, prosiłam, a ty dalej swoje. No, ale rozumiem. Po prostu muszę zadziałać mocniej. - złapałam ją ponownie za włosy i z całej siły ciągnęłam ku drzwiom.

Piszczała i próbowała się wyswobodzić, ale to ja miałam wyćwiczone wszelkie chwyty. Byłyśmy przy drzwiach i wtedy wszedł mój mąż.

- Sylwia, co ty tu robisz? Puść Anetę! - rozdzielił nas. - Co tu się w ogóle dzieje?

- Co się dzieje? - zapytałam sarkastycznie. - To chyba ja powinnam pytać o to ciebie.

- Nie rozumiem. - zmarszczył brwi.

- Szefie, ja wszystko wytłumaczę. - wtrąciła ruda, trzepocząc rzęsami.

I serio myśli, że go tym zdobędzie? Bartek jest inny. Pokochał mnie, bo nie byłam łatwa ani przesadnie słodka. Jestem typem kobiety, która jest dla mężczyzny jednocześnie kumplem, matką i kochanką.

- Nie wcinaj się w naszą rozmowę, bo zostaniesz zaraz łysa! - warknęłam.

- Spokój! - zdenerwował się brunet. - Mów, o co chodzi.

- Weszłam do twojego gabinetu, a na biurku, rozebrana, leżała ona! - wskazałam wściekła palcem na rudowłosą.

- Aneta, to prawda? - spytał, przenosząc wzrok na nią.

- No... Tak, ale to dlatego, że ja cię kocham. - tłumaczyła pośpiesznie.

- Co? - nie dowierzał.

Odmieniłeś moje życie (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz