Rozdział 2

153 5 1
                                    

Perspektywa Julii:
Obudziłam się i przeciągnęłam leniwie na łóżku. Była niedziela, więc nie musiałam dzisiaj pracować. Za to mogłam spędzić trochę czasu z Arturem. Spojrzałam na okno i zauważyłam, że pada deszcz. No to by było na tyle z ładnej jesiennej pogody... Teraz startuje ta prawdziwa, polska jesień.

W mojej głowie pojawiły się nagle wspomnienia wczorajszego dnia. Chciałabym, by to był sen, ale tak nie jest. Ja naprawdę spotkałam swoją dawną miłość. Chwileczkę, czy ja się teraz uśmiechnęłam? No pięknie, mam faceta, jestem z nim szczęśliwa i za trzy tygodnie stanę z nim przed ołtarzem, a uśmiecham się na myśl o moim byłym. Cudownie, Julka! Oby tak dalej!

Nie snując już tych przemyśleń, wstałam z łóżka, przeciągając się oczywiście kolejny raz. Nie przejmując się swoim wyglądem ani tym, że jestem w pidżamie, zeszłam na dół. Byłam ciekawa, gdzie jest mój narzeczony. Zastałam go w kuchni. Robił właśnie gofry. Podeszłam do niego, przyglądając się tak długo, aż mnie zauważy.

- Hej, piękna. - cmoknął mnie w czoło. - Wyspałaś się?

- Jak nigdy. - odparłam z uśmiechem.

- Wczoraj na pewno chodziło tylko i wyłącznie o ból głowy? Wyglądałaś, jakbyś spotkała ducha. - zaśmiał się.

- Wydawało ci się. Już wszystko w porządku. - zapewniłam.

- Cieszę się. Zamknij oczy. - poprosił.

Zrobiłam to i poczułam coś na swoim nosie. Od razu spojrzałam na Artura. Był uśmiechnięty od ucha do ucha, a ja ubrudzona bitą śmietaną. Chwyciłam więc pojemnik i również wycisnęłam trochę jego zawartości na chłopaka. Zaczęliśmy biegać po kuchni, tocząc bitwę na bitą śmietanę. Musieliśmy wyglądać komicznie - w pidżamach i ubrudzeni. W pewnym momencie brunet zwyczajnie wziął mnie na ręce i posadził na blacie, po czym zaczął zlizywać śmietankę z moich warg, które za chwilę złączył ze swoimi. Uwielbiałam go całować, ale z dodatkiem tej białej słodkości na ustach było to jeszcze przyjemniejsze.

- Zgłodniałam, a ty? - zapytałam między pocałunkami.

- Ja też. - oderwał się ode mnie. - Dobrze się składa, bo gofry są gotowe. - powiedział, po czym rozpoczął nakrywanie do stołu.

Perspektywa Krystiana:
Przekroczyłem próg firmy Lasocki Buildings, dotrzymując kroku mojemu przyjacielowi. Byliśmy tu jedynie my i ochrona, gdyż była niedziela.

- Jesteś pewny, że chcesz podpisać te dokumenty dzisiaj? Może Sylwia chciała spędzić z tobą trochę czasu. Niedługo rodzi. - przypomniałem mu.

- Spokojnie, to nie potrwa długo. Poza tym dzisiaj mam na to czas, bo jestem wolny od tych wszystkich spotkań. - odparł, kiedy winda się otworzyła i weszliśmy do niej.

- Na pewno chcesz zapisać mi połowę swoich udziałów? - upewniłem się.

- To jedna z najlepszych decyzji w moim życiu, stary. Znamy się od kołyski, studiowaliśmy razem. Nikt nie nadaje się do tej roli tak jak ty. - zapewnił i wyszliśmy na korytarz prowadzący do jego gabinetu. - Poza tym mam już tutaj urwanie głowy. Nie daję rady sam, a będzie gorzej, kiedy już urodzi się Klara. Lepiej ty powiedz, czy chcesz się podjąć tej roboty. - dodał, otwierając drzwi do gabinetu.

Weszliśmy tam, a moim oczom ukazało się wielkie pomieszczenie, w którym dominowały wszelkie szarości. Widok zza szklanej ściany na całe miasto dodawał jeszcze większego uroku.

- Nieźle się urządziłeś. - przyznałem z podziwem, badając wzrokiem wnętrze. - A wracając do twojego pytania to wiesz przecież, że zawsze jestem gotów, by ci pomóc. I do końca życia nie będę mógł ci się odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiłeś. Dzwoń nawet w środku nocy, zawsze ci pomogę.

Odmieniłeś moje życie (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz