Rozdział 3

537 20 0
                                    

W poprzedniej części:
- Będę już leciał. A, byłbym zapomniał. Trzymaj mój numer w razie czego. - kolejny raz w dniu dzisiejszym puścił mi oczko.

- Dzięki.

- Dzwoń gdybyś czegoś potrzebowała.

- Czemu jesteś dla mnie aż taki miły?

- Czuję taką potrzebę. Cześć. - powiedział już w drzwiach.

- Cześć. - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi.

To był ciężki dzień. Powróciły wszystkie wspomnienia z dawnych lat. Udałam się na górę, wzięłam kąpiel i poszłam spać.
***********************
Perspektywa Krystiana:
W sumie sam nie wiem czemu pomagam Julii. To nie do wiary, że spotkaliśmy się po tylu latach. Jednak sprawdza się stwierdzenie, że ten świat jest mały. Kiedy przypomnę sobie czasy gimnazjum... Pamiętam, że jak dowiedziałem się, że jakaś dziewczyna się we mnie podkochuje to wziąłem ją za psycholkę. Wyśmiałem ją przed swoimi kumplami. Cały czas się na mnie patrzyła, a kiedy dowiedziała się, że wiem o wszystkim - przestała cokolwiek do mnie mówić. Pamiętam też jak jej koleżanki chciały do konkursu na najlepszą parę w szkole wybrać ją i mnie. Nigdy nie byliśmy parą, ale one i tak żartowały. Chyba. Mam ochotę roześmiać się głośno, gdy pomyślę, że nazwałem ją dzisiaj tak samo jak przed laty - Pocahontas. I to dwa razy. Muszę przyznać, że zrobiła się dużo ładniejsza. Ale dość wspomnień. Przecież byliśmy tylko dzieciakami. Z perspektywy dorosłości tak do tego podchodzę, ale wtedy gimnazjum było dla nas jak ukończenie 18 lat. Sam nie wiem po co dałem jej mój numer. Może dlatego, że będziemy się często widywać? A może zrobiło mi się jej żal? Dość! Nie jestem filozofem. Spotkałem ją, będziemy sąsiadami i tyle. Będzie czegoś potrzebowała to zadzwoni.

Perspektywa Julii:
Następnego dnia obudziłam się o ósmej. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki żeby się ogarnąć. Tego dnia było dosyć ciepło, bo w końcu był to koniec czerwca. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarne szorty z wysokim stanem oraz luźny, czerwony top na ramiączkach, który sięgał mi do pępka. Zeszłam na dół, żeby zjeść śniadanie. Kiedy miałam wejść do kuchni, usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W progu stała Ewa.

- Hej. - uśmiechnęłam się.

- No hej. Jak kostka? - odparła.

- Boli, ale nie jest najgorzej.

- Biedactwo ty moje. Ale jak to się stało?

- Wczoraj nie mogłam doczekać się na autobus. Spojrzałam w rozkład jazdy i okazało się, że godziny autobusów się zmieniły i ostatni odjechał po 22. Ruszyłam na pieszo do domu. Na tym kawałku ulicy, gdzie praktycznie nie ma lamp, zobaczyłam za sobą cienie i usłyszałam czyjeś głosy i śmiechy. Kiedy przyspieszyłam, dopadło mnie jakichś trzech facetów. Jak próbowałam się wyswobodzić, skręciłam kostkę. Wtedy tamci zostali powaleni na ziemię i uciekli, a ja zobaczyłam... Tego chłopaka, o którym ci już mówiłam.

- No proszę! Już nie dzikusa? - zaśmiała się.

- To nie wszystko. Nie dałam rady iść nawet podparta o niego, więc wziął mnie na ręce i zawiózł do szpitala.

- Mmm... Zrobiło się romantycznie.

- Siedź cicho i słuchaj. - tym razem to ja się zaśmiałam.

Odmieniłeś moje życie (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz