Rozdział 29

149 9 0
                                    

Perspektywa Sylwii:
Otworzyłam oczy i początkowo w ogóle nie wiedziałam, gdzie jestem. Dopiero potem powoli przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i zorientowałam się, że przygniata mnie coś ciężkiego. Jak się okazało, była to ręka Bartka. Uświadomiłam sobie, co mu wczoraj powiedziałam. Co ja zrobiłam, on teraz wie, że uważam go za lepszego od innych i na pewno to wykorzysta. Jaka ja jestem głupia...

Chciałam się podnieść z łóżka, ale wtedy poczułam, jakby mój przyjaciel trzymał mnie siłą. Odwróciłam głowę w jego stronę i ujrzałam ten uśmieszek, który tak często widuję.

- Wypuścisz mnie? - zapytałam.

- A powitanie? - usłyszałam jego ochrypły, bo jeszcze zaspany, głos.

- Witam cię w ten piękny, jesienny dzień. - zaśmiałam się. - Możesz mnie już puścić?

- Nie do końca o takie powitanie mi chodziło. - przekręcił nas tak, bym leżała pod nim.

- A o jakie? - prowokowałam go.

W tej chwili przywarł swoimi ustami do moich. Byłam zaskoczona, ale po prostu całowałam się z nim. Po co miałam się hamować? I tak by mnie pocałował i jeszcze nie raz to zrobi. A ja nie mogłam przecież oszukiwać samej siebie. Lubiłam mieć go przy sobie jak najbliżej. W końcu jednak oderwaliśmy się od siebie.

- Właśnie o takie. - uśmiechnął się. - Teraz mogę cię wypuścić. - położył się obok mnie, bym mogła swobodnie zejść z łóżka.

Wzięłam jedną z sukienek siostry bruneta i skierowałam się do łazienki. Odbyłam poranną toaletę, ubrałam się i umalowałam, gdyż miałam w swojej torebce kosmetyki. Rozczesałam włosy szczotką, którą też na szczęście noszę przy sobie. Końcowy efekt był całkiem niezły. Wróciłam jeszcze na chwilę do pokoju i zobaczyłam, że Bartek jeszcze leży.

- Chcesz się spóźnić do pracy? - spytałam rozbawiona.

- Ładnie ci w tej sukience. - przyznał. - I już idę. Mamy jeszcze trochę czasu do wyjścia.

- Pójdę zrobić śniadanie. - poinformowałam, po czym zeszłam na dół do kuchni.

Na miejscu zastałam Marię. Popijała poranną kawę.

- Dzień dobry, jak się spało? - zaczęła rozmowę.

- Dobrze, dziękuję. Będę robić śniadanie. Masz na coś ochotę?

- Nie, jadłam już kanapki, a zaraz wybieram się na zakupy, więc będę się zbierać. Zobaczymy się wieczorem, prawda?

- Jeszcze nie wiem. - odpowiedziałam.

- No dobrze. Rozumiem, praca i tak dalej. Mam jeszcze dla ciebie dobrą radę. Zrób tosty z dżemem, mój syn je kocha. - poradziła.

- Dobrze wiedzieć, dzięki. - uśmiechnęłam się.

- To jadę, pa. - pożegnała się, wychodząc z kuchni.

- Pa. - odparłam.

Tak jak mi poradziła mama chłopaka, zabrałam się za przygotowywanie tostów. Przyrządziłam również kawę. Taką, jaką najbardziej lubimy. Z chwilą, gdy wszystko było gotowe, na dół zszedł Bartek. Był już wystrojony w garnitur, jak to miał w zwyczaju chodzić do pracy.

- Postarałaś się z tymi tostami. - powiedział, kiedy zobaczył, co jest na stole. - Czyżby dobra rada mojej matki? - wyszczerzył się, siadając.

- Dokładnie tak. - skinęłam głową i usiadłam naprzeciwko niego, po czym zaczęliśmy jeść.

Perspektywa Julii:
Jestem właśnie na uczelni. Dzisiaj wtorek, więc wykłady będą trwać krótko. Cieszę się, bo mogę trochę odpocząć przed pracą. Krystian zaczął ćwiczyć chodzenie. Niedługo powinien już stanąć na własne nogi. Kiedy już to zrobi, z pewnością zechce wrócić do gangu. Nie pozwolę na to. Sama pomogę mu szukać uczciwej pracy. Popełnił błąd, pchając się do handlu narkotykami, ale jeszcze nie wszystko stracone. Zaczniemy razem nowe życie. Bez problemów, zmartwień i wrogów, takich jak mój były czy studiująca ze mną Sara. Co do niej to, odkąd się z nią poszarpałam wtedy w łazience, omija mnie szerokim łukiem i nawet boi się spojrzeć w moją stronę. Raczej dała już sobie spokój z planem odbicia mi chłopaka. I dobry wybór... Lepiej przestanę już tyle myśleć i skupię się na nauce.

Odmieniłeś moje życie (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz