XLVII. 'Zamierzam ją zniszczyć.'

809 62 7
                                    

Szybkość dodawania rozdziałów, zależy od waszej aktywności.

Jeżeli szanujesz mój czas, który poświęcam na napisanie rozdziału; pozostaw po sobie, gwiazdkę lub komentarz.

Nwm czy ten rozdział ma sens, bo nie sprawdzałam. Odnoszę dziwne wrażenie, że zaczęłam was nudzić.

Więc pytam; mam już kończyć? Tzn. przejść już do sedna i zakończyć tę historię?

Red POV

-No już.. wstawaj.- usłyszałam, a następnie coś mokrego wylądowało na mojej szyi.- No obudź się, Kruszynko.

Otworzyłam oczy i rozprostowałam kości. Przetarłam twarz dłonią, ziewając głośno. Usłyszałam cichy chichot.. Ashton'a.

-No. W końcu.- powiedział zadowolony, a jego twarz, nagle znalazła się przed moimi oczami.- Już od pół godziny, staram się Cię obudzić. Masz strasznie mocny sen, kochanie.

-Która jest godzina?- mój głos był zachrypnięty, od wczorajszego płaczu, dlatego odchrząknęłam lekko.

-W pół do siódmej.- odpowiedział radośnie.

-Czemu mnie tak wcześnie budzisz?- wyjęczałam niezadowolona i obróciłam się na bok.

-Bo ja też nie śpię i nudzi mi się strasznie.- odpowiedział marudnie i z powrotem obrócił mnie na plecy, szczerząc się.- Zajmij się mną.

-Ja mam się Tobą zająć?- zaśmiałam się cicho.

-Tak. Zajmij się mną. To Twoja wina, że się obudziłem.

-Moja?- zmarszczyłam brwi.

-Tak, Twoja.

-Dlaczego niby moja?

-Bo..- przejechał dłonią, od mojego prawego barku, aż do biodra.- fakt, że leżysz naga na moim łóżku, znacznie utrudnił mi zaśnięcie, ale za to ułatwił wstanie.- mówił niskim głosem, wysyłając dreszcze do mojego ciała.

Wszystkie mięśnie, zaczęły się kurczyć boleśnie. Przygniata moje ciało swoim i łączy nasze usta w żarliwym pocałunku. Jego ciepłe dłonie błądzą po moim ciele, rozpalając mnie do granic możliwości. Niestety, mimo, że bardzo bym chciała to...

-Ashton.. przestań..- mówię cicho.- Wszystko mnie boli..

Chłopak wzdycha głośno, ale opada obok mnie. Patrzy się na mnie, swoimi pięknymi brązowymi tęczówkami, w których pomimo odmowy, widać wesołe ogniki.

-Wiesz... tak właściwie, to nie konkretnie o to mi chodziło.- mówi uśmiechając się szeroko, a na jego policzkach, formują się słodkie dołeczki.- Chciałem Cię rozbudzić, żebyś wstała i się mną zajęła. I udało mi się.

-Podstępny głupek.- mówię, uśmiechając się pod nosem.

-Ale za to Twój.- odpowiada, po czym całuje mnie w czoło.

-Mój.- powtarzam zadowolona.

-A teraz kąpiel.

Wstaje szybko z łóżka i podnosi mnie w stylu panny młodej. Jestem tak zaskoczona, zmianą wysokości, na której znajdujesz się moje ciało, że piszczę cicho, na co Ash śmieje się głośno.

-Nie bój się, ze mną nie zginiesz.- szepcze mi do ucha.

-Nie mogę zagwarantować Ci tego samego.- żartuję.

-Wiem..- wzdycha teatralnie, powodując u mnie śmiech.- Koniec Twojej przejażdżki, mała.

Stawia mnie przed kabiną prysznicową i puszcza ciepłą wodę. Po chwili gdy temperatura jest odpowiednia, wchodzimy pod gorący strumień. Mruczę zadowolona, gdy wszystkie moje mięśnie zaczynają się rozluźniać, dodatkowo Ash, swoimi sprawnymi dłońmi, masuje mi kark i obolałe plecy.

Take What You Need Sweetheart. || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz