LXIX. 'Straciłem ją.'

476 42 6
                                    

Liam POV

Ogólnie rzecz ujmując, to ja nie mam zielonego pojęcia, o co chodzi.

Ostatnio, w ogóle mało co ogarniam. Mam swego rodzaju wakacje i śmiało mogę mieć wszystko w nosie.

Po prostu; nie wiem, nie znam się, 'zarobiony' jestem, a w ogóle to przyjdź Pan jutro. Jeśli ktokolwiek z was, wie o co mi teraz chodzi.

Nawet ja nie potrafię zrozumieć, o czym mówi teraz do mnie Luke, bo to jest jakaś czysta abstrakcja. Śmiech na sali i ja nie wiem, gdzie on brał lekcje matematyki, a o ekonomii już nie wspominając.

Odchyliłem się na fotelu, ze specionymi dłońmi i spojrzałem na sufit. Wziąłem głębszy wdech i zacząłem nad tym wszystkim rozmyślać.

Jakim cudem?

Spojrzałem na Hemmings'a, który siedział na fotelu po przeciwnej stronie biurka.

Nie byłem zły czy coś. Mój humor był.. dość dziwny. Byłem po części rozbawiony, zdziwiony i.. obojętny na to?

-Więc..- zacząłem, wydychając całe powietrze z płuc.- Mówisz, że gdybyśmy sprzedali wszystkie nasze kosztowności, auta, nieruchomości, meble.. wszystko, po prostu wszystko. Nawet psa od Red.. to zostało by nam jakieś dwa i pół dolara amerykańskiego? No.. to jest zatrważająca ilość pieniędzy, nie sądzisz?

Gdy powiedziałem to na głos, wystąpiło we mnie niesamowite rozbawienie. Z całych sił musiałem się starać, aby się nie roześmiać. Nie wiem tylko dlaczego, Luke skulił się lekko na siedzeniu.

-Mój Boże..- westchnąłem teatralnie.- co ja sobie kupię, za tak niewyobrażalnie wielką sumę pieniędzy?

-Tak by wynikało z moich obliczeń..- powiedział, spoglądając na swoją kartkę.

-Aha..- przystawiłem dłoń do policzka, dwoma palcami zasłaniając usta, żeby nie zauważył formułującego się na mojej twarzy uśmiechu.- Według. Twoich. Obliczeń.

-A może jednak nie powinienem tego dzielić przez dwa?- podrapał się po głowie, spoglądając to na kartkę, to na mnie.

-Luke.. ale ja Cię tylko prosiłem, żebyś zapłacił rachunek za prąd..- Liam, nie śmiej się, wszystko tylko się nie śmiej.

-Och.. to ja może.. pójdę i coś tam na koncie.. wyślę..- był biały jak ściana.- Tak.. właśnie. No to cześć.

W momencie go nie było.

Pięć.. cztery.. trzy.. dwa.. jeden..

Wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem. Po prostu nie potrafiłem przestać się śmiać, z tego co on tam sobie liczył. Dzielić przez dwa.. Mój Boże.. wolę nie pytać po jak zaawansowaną matematykę on sięgnął.

Całki czy co?

Odsunąłem się trochę od biurka i zacząłem się obracać na fotelu. Cały pokój wirował co było dość zabawne.

Ktoś zapukał do drzwi.

-Proszę.- powiedziałem, przestając się kręcić.

Do pokoju wszedł Calum. On też był jakiś taki przerażony. Usiadł na fotelu i zaczął się nerwowo rozglądać po pokoju.

-Co tam, Hood?- zapytałem wesoło.

-No bo ten.. ja...

-Ty?- zachęciłem go.

-Hood wypad.- do pokoju wszedł zły Louis.

Już dawno go nie widziałem w takim stanie, czyli musiało się coś stać.

Take What You Need Sweetheart. || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz