Luca

9.1K 205 1
                                    

Miałem ochotę pocałować ją. To było silniejsze ode mnie.
- Jedziemy - odpowiedziała i wyminęła mnie. Spojrzałem na jej tyłek i zagryzłem wargę.
- Puść tą wargę, chyba że chcesz spełnić to, o czym myślisz - odgryzła się tym samym co powiedziałem jej chwilę temu. Nawet nie ma pojęcia jak bym chciał.
- Ruszajmy przed nami godzina jazdy.
- Dokąd jedziemy? - zapytała z uśmiechem.
- Niespodzianka - zrobiłem coś czego się nie spodziewała i dałem jej całusa w policzek. Po prostu nie mogłem się powstrzymać.
Posłała mi swój piękny uśmiech i wsiadła do samochodu. Ruszyliśmy. Całą drogę Weronika śpiewała piosenki, które leciały w radiu. Nie mam pojęcia skąd wszystkie znała, ale lubiłem jej słuchać. Gdy dotarliśmy na miejsce, wysiadła i spojrzała na mnie jak na dziwaka.
- Czy to kolejna strzelnica, ukryta w tym lesie?
- Nie, ale zamknij oczy.
Poprowadziłem ją leśną ścieżką około dwustu metrów. Byliśmy nad urwiskiem, z którego widać panoramę miasta.
- Otwórz oczy.
- Jeju, jak tu pięknie - widziałem radość w jej oczach.
- Dzisiaj obiad zjemy tutaj - wskazałem na koc i kosz piknikowy.
- Nie wiedziałam, że z ciebie taki romantyk - powiedziała podchodząc do mnie i chciała dać mi buziaka w policzek. Niespodziewała się, że odwrócę głowę a jej usta wylądują na moich. Przycisnąłem ją do siebie i pogłębiłem pocałunek. Poddała się temu, a ja myślałem, że oszaleję. Odsunąłem się od niej na kilka centymetrów.
- Marzyłem o tym od kiedy przyjechałaś - uśmiechnęła się, a ja wiedziałem, że będzie moja za wszelką cenę.
- Chodźmy, musimy porozmawiać.
Usiedliśmy na kocu, otworzyłem wino i podałem jej kieliszek.
- Dziękuję, o czym chcesz porozmawiać?
- O twojej rodzinie - widziałem, że nie spodobało się jej to.
- Dlaczego chcesz o tym gadać?
- Chciałbym cię lepiej poznać, dowiedzieć się więcej. Twoi rodzice nie żyją? Tak?
- No dobra, opowiem ci wszystko. Moi rodzice zginęli 6 lat temu w wypadku samochodowym. Wracali wieczorem do domu od znajomych i wtedy uderzył w nich jadący z naprzeciwka tir. Kierowca był pijany. Siła z jaką w nich wjechał sprawiła, że zginęli na miejscu - patrzyła przed siebie jak zahipnotyazowana. - Mama nie pracowała, zajmowała się domem, tata był taką złotą rączką. Łapał każdą okazję żeby dorobić. Pamiętam ten wieczór. Pojechali do znajomych w odwiedziny. Ja też miałam jechać ale złapała mnie grypa więc zostałam w domu. Około 22 zadzwonił telefon. Zobaczyłam, że to mama. Odebrałam, ale zamiast jej głosu usłyszałam głos policjanta, który powiedział, że rodzice mieli wypadek. Zginęli na miejscu. Nie byłam w stanie nic zrobić. Zorganizowanie pogrzebu było ciężkie, ale najgorszy był sam pogrzeb. To jak wszyscy składali kondolencje, a ja nie byłam w stanie nawet wydusić z siebie słowa. Przez rok prawie nie wychodziłam z domu. Bardzo pomogła mi Monika. To ona mnie wyciągnęła i dzięki niej się ogarnęłam.
- Monika? Kto to? - zapytałem choć wiem, ale ona nie ma pojęcia, że znam całą tą historię.
- Moja przyjaciółka. Zaczęłam wychodzić do ludzi, ogarnęłam się. Rok później zaczęłam pracę u Artura. Zaczęłam znowu chodzić na imprezy i tam poznałam Norberta. Byliśmy razem 2 lata, zostawił mnie, bo nie miałam dla niego czasu. Przez to wszystko poświęciłam się pracy. Nie mam mu za złe, że się rozstaliśmy, bo miał rację. Bez przerwy pracowałam. Dopiero niedawno kiedy Monie zdradził chłopak znowu zaczęłyśmy chodzić do klubów. Długo to nie trwało, bo wyjechałam tutaj.
- Jeżeli chcesz możesz ją tu zaprosić.
- Naprawdę? - jej twarz rozjaśnił wielki uśmiech.
- Pewnie, z chęcią ją poznam.
- Super, w każdym razie pomimo, że moi rodzice, nie byli moimi biologicznymi rodzicami kochałam ich ponad wszystko - i tu dochodzimy do sedna.
- Jak to nie byli biologicznymi rodzicami?
- Gdy miałam dwanaście lat przez przypadek znalazłam papiery adopcyjne. Wtedy dowiedziałam się, że mnie adoptowano.
- I nigdy nie chciałaś znaleźć biologicznych rodziców?
- Chciałam, nawet wynajęłam dwóch detektywów, ale ślad się urywał w domu dziecka. Podobno przyniosła mnie jakaś kobieta, tam spotkała mamę i tatę i oni mnie zabrali.
To by było na tyle. Już miałem pewność, że Maria miała rację.
- A co z waszymi rodzicami? - zapytała czym mnie zaskoczyła.
- Nie żyją. Zginęli dziesięć lat temu. Wybuch gazu w domu ich zabił.
- Przykro mi.
Później już siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim. Weronika znowu miała dobry humor.
- Czekaj, a jak my wrócimy, przecież piłeś.
- Napisałem wiadomość do Antonia, przyjedzie z kierowcą.
- Okej.
Oparła się o mnie i siedzieliśmy tak w milczeniu.
Po godzinie wróciliśmy do samochodu. Kiedy wracaliśmy, zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam muszę odebrać - powiedziałem widząc, że to mój szef ochrony - Halo?
- Szefie, panna Mirabel przyjechała, chce z Panem rozmawiać.
- Będziemy za piętnaście minut - rozłączyłem się. Jeszcze jej brakowało.
- Coś się stało? - zapytała Weronika widząc moją minę.
- Nie, interesy.
Kiedy weszliśmy do domu od razu zaatakowała mnie Mirabel.
- Kochanie w końcu jesteś. Nie odzywasz się od dwóch tygodni. Już myślałam, że coś ci się stało - rzuciła się na mnie - a to pewnie pani architekt. Widziałam już górę, piękne kolory. O jeju przepraszam, gdzie moje maniery. Jestem Mirabel, przyszła żona tego tu przystojniaka - nie wierzyłem w to co słyszę.
- Weronika - uścisneły sobie ręce - pójdę zobaczyć jak idą prace - nie czekając na nic wyszła.
- Czy ci odjebało? - złapałem ją za ręce i potrząsnąłem. - Wyjdź i lepiej się tu nie pokazuj, bo następnym razem cię zabiję i gówno mnie będzie obchodził twój ojciec. - ze łzami w oczach wyszła. Może w końcu dotrze do niej, że nic dla mnie nie znaczy.
- Antonio, gdzie Weronika?
- Na górze, chyba u siebie.
Wbiegłem na górę i zapukałem do drzwi. Cisza. Ostrożnie je uchyliłem i zauważyłem jak Weronika ociera twarz z łez
- Mała, wszystko ci wyjaśnię.
- Tu nie ma co wyjaśniać.
Wyszła i tyle było z naszej rozmowy.
Nie miałem pojęcia jak to naprawić. Tego dnia Weronika zaczęła mnie unikać, a ja co kilka dni dostawałem kolejne listy z jej zdjęciami. Szukałem tego, kto je wysyła, ale nie miałem żadnego tropu. To mnie wkuwiało najbardziej. Ostatni list, który dzisiaj dostałem zmroził mi krew w żyłach Lepiej pilnuj Santoro, bo nie znasz dnia, ani godziny. Do tego było dołączone jej zdjęcie z dzisiaj jak siedziała na tarasie i czytała książkę.

Dotyk diabła (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz