Weronika

6.3K 163 3
                                    

- Monia, pod żadnym pozorem masz się nie wychylać i masz mnie słuchać.

- Jasne.

- Więc, ty zostajesz w samochodzie z kierowcą i czekasz.

- Wera, nie puszczę cię tam samej.

- Nie będę sama. Jedziemy na trzy samochody. Wszystko jest dogadane. Ty siedzisz w samochodzie i czekasz. Nie umiesz strzelać więc i tak mi nie pomożesz. Masz być grzeczna i słuchać kierowcy.

- No dobra, a ty?

- Ja idę załatwić tę sprawę do końca. Mam dość tego, że cały czas ktoś się wpierdala.

Właśnie czaiłyśmy się w krzakach obok domu Damiana i czekałyśmy na moich ludzi. Po chwili podjechały trzy samochody. Wszyscy wyszli. Po upewnieniu się, że wszyscy to znajomi i nie na tu nikogo obcego, wyszłam z kryjówki ciągnąc za sobą Monikę.

- Hej chłopaki - przywitałam się.

- Arczi? - Monia była w szoku.

- No hej. Nie wiedziałem, że Monia też będzie.

- Bo miało jej nie być. Ona nie bierze udziału, czeka w samochodzie z kierowcą.

- Jaki plan?

- Z Damianem powinno pójść łatwo. Nie ma ochrony i jest sam w domu. Wszystko sprawdziłam. Wchodzimy, zwijamy go i wieziecie go do posiadłości Luki.

- A co dalej?

- Reszta jedzie z nami po Antonio.

- Kurwa Wera to jebana twierdza, nie wejdziesz tam - Arczi pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Pamiętaj, że dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych - uśmiechnęłam się diabelsko, na co on się zaśmiał.

- Prawdziwa Santoro.

Damian tak jak myślałam nie stawiał oporu. Doskonale wiedział, że nie ma szans. Chłopaki zapakowali go do samochodu i powieźli go do posiadłości. Kiedy mieliśmy odjeżdżać zatrzymałam się na chwilę.

- Zaczekajcie minutę muszę jeszcze zadzwonić.

Wykonałam połączenie do posiadłości i powiedziałam, że przed bramą czeka na Luke niespodzianka. Chwilę później zadzwoniłam do narzeczonego. Wiedziałam, że będzie mnie opierdalać.

- Halo?

- No hej kochanie, jak ci się podoba niespodzianka?

- Weronika co wy odpierdalacie? Macie w tej chwili wracać do domu.

- Niedługo wrócimy - rozłączyłam się, bo nie miałam czasu na słuchanie jego kazania.

Został mi jeszcze jeden telefon. Odebrał po drugim sygnale.

- Halo?

- Witaj Marco z tej strony Weronika Santoro. Nie mam czasu żeby długo rozmawiać, ale potrzebuje twojej pomocy.

- To znaczy?

- Wiem, że jesteś świetnym snajperem, potrzebuje cię za pół godziny pod posiadłością Antonia Ricci.

- Wera, co ty kombinujesz?

- Zakończyć sprawy, które są niedokończone.

- Widzimy się za pół godziny - rozłączył się. To lubiłam. Konkrety bez wnikania w szczegóły.

Podjechaliśmy pod dom Ricciego. Marco właśnie wysiadł z samochodu. Wyjaśniłam mu wszystko po czym on poszedł zająć swoje miejsce tak jak inni, a ja z sercem w gardle podeszłam do ochroniarza Antonia.

Dotyk diabła (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz