Weronika

8.3K 206 0
                                    

Po godzinie usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie odezwałam się. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Wiem, że wszyscy przychodzili i stali pod drzwiami, ale nikt nie zapukał, nikt nie wszedł. Teraz było inaczej niż wcześniej. Drzwi lekko się uchyliły i weszła Maria.
- Weroniko, możemy porozmawiać?
- Myślę, że już wszystko wiem.
- Chciałabym ci coś dać - wyciągnęła w moją stronę małe pudełeczko.
- Co to jest?
- Nie wiem. Być może twoja mama wiedziała, że jeszcze się spotkamy, dlatego dała mi to i chciała żebym ci to przekazała - położyła przede mną pudełko - pójdę już.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Usiadłam i ostrożnie podniosłam pudełko. Otworzyłam je i nigdy bym się nie spodziewała co tam jest. Klucz. Zwykły klucz. Słyszałam jak ktoś przyszedł. Po chwili rozległo się ciche pukanie. Kiedy nie odpowiedziałam pukanie stało się głośniejsze i co raz bardziej natarczywe. Trzymałam w dłoni klucz, który był w pudełku, a pukanie ustało. Po chwili do mojego pokoju wpadł huragan o imieniu Luca. Za nim Vanda, Monika, Alex i Antonio.
- Widzicie, Maria mówiła, że nic sobie nie zrobiła.
- Wyjdźcie - tylko tyle powiedziałam.
- Wyszli wszyscy oprócz Luki. Wiedziałam, że się go łatwo nie pozbędę.
- Mała wszystko ci wyjaśnię - podszedł i usiadł na łóżku.
- Tu nie ma co wyjaśniać. Z mojej strony mogę ci powiedzieć, że nic nikomu nie powiem. Ani o tym co się tu stało, ani o tym czym się zajmujesz.
- Nie obchodzi mnie czy komuś powiesz czy nie. Mała, przepraszam powinienem ci od razu powiedzieć.
Nigdy nie umiałam się gniewać i dalej tego nie potrafię.
- Co to za klucz? - zapytał patrząc na moje ręce.
- Maria mi go dała, to od rodziców.
- Mogę? - wskazał na klucz. Podałam mu go, a on obejrzał go z każdej strony.
- Weronika to klucz do schowka w banku - nie miałam pojęcia co to może oznaczać.
- Jak to?
- Poczekaj chwilę - wyszedł i za moment wrócił - spójrz, mam taki sam. Masz klucz do schowka w banku.
- Musimy tam jechać.
- Jesteś pewna?
- Jeżeli mam to wszystko skończyć to tak, jedźmy tam.
- Czekaj, ale teraz? - był zdziwiony, a miałam ochotę go pocałować żeby w końcu się obudził. Cały czas wydawał się nieobecny.
- Tak teraz - podeszłam i tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Pocałowałam go i co raz bardziej byłam przekonana, że go kocham. Nawet jeżeli nie jest dobrym człowiekiem to dla mnie się stara. W końcu przez tyle czasu ukrywał przede mną prawdę o tym kim jest. Kiedy nasz pocałunek robił się coraz bardziej gorący postanowiłam to przerwać. Zawsze możemy skończyć później - no już wstawiaj - puściłam mu oczko, na co ten się zaśmiał.
- Mała, zaczekaj - odwróciłam się do niego, a on złapał mnie za rękę i pocałował dłoń - nie ważne kim byli twoi biologiczni rodzice, dla mnie już zawsze będziesz tą Weroniką, którą zobaczyłem u Arcziego.
- Dziękuję - chciał mnie pocałować, ale szybko chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą z pokoju.
Gdy byliśmy przy schodach zatrzymał się, wziął mnie na ręce i zniósł ze schodów.
- Wiesz, że nie powinnaś się jeszcze wysilać?
- Wiem, ale jeżeli chcesz możesz mnie wszędzie nosić - uśmiechnęłam się.
- O proszę czyli już zgoda? - odezwała się Maria.
- Dalej mam wam za złe, że nic nie powiedzieliście mi, ale co się stało to się nie odstanie.
- Wera, przepraszam...
- Alex daj spokój. - weszłam mu w słowo - Zawiodłam się na tobie, ale nie umiem się na ciebie gniewać. Więc mówię to wam wszystkim. Nie przepraszajcie mnie. Po prostu nic przede mną nie ukrywajcie. A teraz przepraszamy, ale mamy coś do załatwienia. Luca idziemy.

Wyszliśmy zostawiając wszystkich bez słowa wyjaśnień. Do banku dotarliśmy po około trzydziestu minutach. Kiedy wchodzilam do banku nie byłam już taka pewna tego co chce zrobić.
- Jeżeli nie chcesz, możemy wrócić do domu.
- Nie, jeżeli teraz tego nie zrobię nigdy nie będę dała rady.
- W porządku, chodźmy - podeszliśmy do kobiety, która od razu rozpoznała Luke.
- Pan Russo, dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytała z maślanymi oczkami.
- Chcielibyśmy wejść do części ze schowkami.
- Proszę, zapraszam - poprowadziła nas korytarzem w stronę wielkich pancernych drzwi.
Kiedy weszliśmy zostawiła nas samych.
- Wszędzie masz wejście?
- Prawie, jest jedno miejsce gdzie nie mogę wejść, choć bardzo bym chciał - powiedział to wpatrując się mi w oczy. Miałam wrażenie, że chce odczytać moje myśli.
- Jaki masz numer schowka?
- Co?
- Numer schowka, jest z drugiej strony klucza.
- A tak, 240.
- To tutaj. Pomóc ci?
- Nie, muszę to zrobić sama.
Podeszłam do skrytki i otworzyłam go. Tego co tam zobaczyłam się nie spodziewałam. Były tam jakieś papiery.
- Przepraszam, ale mamy alarm. Musicie jak najszybciej opuścić to miejsce.
Opróżniłam skrytke, wrzucając wszystko do torebki, po czym wyszliśmy prosto do samochodu.
- Wracamy? - zapytał Luca.
- Tak - byłam tak zaskoczona tym wszystkim, że nawet nie zastanawiałam się co dalej.

Po powrocie do domu poszłam do pokoju i zaczęłam przeglądać papiery, które zabrałam ze schowka. Były tam listy z jakimiś nazwiskami, ale nic mi to nie mówiło. Jednak koperta, którą trzymałam na koniec była podpisana Gdybyś kiedyś poznała prawdę.
Koperta była podpisana ręcznie. Otworzyłam ją, trzęsącymi się dłońmi. To był list od moich rodziców.

Kochana córeczko

Jeżeli czytasz ten list, to znaczy że nas już nie ma. Ale Ty spotkałaś się z Marią. Chcemy, żebyś wiedziała, że bardzo cię kochamy. Kochaliśmy cię już wtedy, kiedy dowiedzieliśmy się o ciąży. Mamy nadzieję, że trafiłaś do rodziny, która cię kocha i przekazuje ci wszystko co najlepsze. Przepraszamy, że nie mogłaś nas poznać, ale tak jest lepiej. Chcieliśmy, abyś żyła i mogła się tym życiem cieszyć. Mamy nadzieję, że wybaczysz nam to, iż oddaliśmy cię do domu dziecka. Po prostu to było jedyne rozwiązanie, dzięki któremu przeżyłaś. W schowku, w którym znalazłaś ten list jest wszystko. Od tego kto był naszym sprzymierzeńcem, a kto wrogiem. Nie wiem dokładnie, kto zlecił nasze zabójstwo i nie prosimy cię o rozwiązanie tej zagadki. Po prostu uważaj na siebie i żyj. Cały nasz majątek jest twój. Wszystkie papiery były w skrytce.

Kochamy cię
Tata Vincent

Mama Elena

Rozpłakałam się. Siedziałam i płakałam, a wtedy wszedł Luca.

Dotyk diabła (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz