Wera

24.1K 318 6
                                    

- Ughhh zamknij się! - obudziłam się z wielkim bólem głowy i wyłączyłam budzik - dlaczego musisz być taki głośny? - zapytałam telefon choć wiem że mi nie odpowie. Wczoraj ostro zabalowałyśmy z Monią co dzisiaj objawia się mega kacem . Po co tyle piłam? A no tak już wiem. Musiałam pocieszyć Monie po tym jak ten frajer Damian ją zdradził więc obie uwaliłyśmy się w trupa. Poszłam do kuchni i wzięłam leki przeciwbólowe. Później wzięłam kąpiel, która naprawdę mi pomogła przede wszystkim pozbyć się zapachu alkoholu. Kiedy robiłam śniadanie usłyszałam dzwonek do drzwi. Gość był bardzo zniecierpliwiony i walił w drzwi niemiłosiernie głośno, więc już wiedziałam, że to Monia.
- Wejdź! - krzyknęłam i po chwili zobaczyłam moją przyjaciółkę, która była w jeszcze gorszym stanie.
- Hej Weru. Sorki, że tak wcześnie ale potrzebuje towarzystwa - powiedziała zmęczonym głosem.
- Hej przecież wiesz, że możesz tu wpadać kiedy chcesz.
- Słuchaj mam sprawę - widziałam że coś jest nie tak, ale z Monią jest tak. Jak chce coś powiedzieć to powie, jak nie to za nic się nie wygada.
- O co chodzi?
- Nie chce sama siedzieć w mieszkaniu wszystko mi przypomina o tym co się stało - wcale jej się nie dziwię. Ciężko zapomnieć o tym, że twój chłopak cię zdradził, a na dodatek wyruchał jakąś laske we wspólnym łóżku.
- Moni dobrze wiesz, że możesz na mnie liczyć. I wiem o co chcesz zapytać. Po prostu spokój swoje rzeczy i przywieziemy je tutaj.
- Naprawdę nie masz nic przeciwko?
- No co ty. Kocham cię jak siostrę będę miała do kogo się odezwać jak wrócę z pracy - wiem jak jej ciężko, a nie chce zostawić jej samej więc wolę żeby zamieszkała ze mną pomimo że moje mieszkanie nie jest duże, to spokojnie damy radę.
- Jesteś wspaniała. Dziękuję - przytuliłyśmy się po czym zjadłyśmy śniadanie.
- Słuchaj ja muszę spadać do pracy, a ty idź w tym czasie się spakój a po robocie wszystko przewieziemy tutaj.
- Okej.
Szybko się ogarnęłam odrobinę pomalowałam, żeby nie było widać mojego zmęczenia i wyszłam.Gdy tylko stanęłam na świeżym powietrzu promienie słońca ogrzały mi twarz. Był piękny majowy dzień. Robiło się co raz ciepłej wiec stwierdziłam, że do pracy pójdę pieszo. Daleko nie miałam więc dobrze mi to zrobi.
Gdy tylko weszłam do biura zauważyłam że coś jest nie tak. Wszyscy siedzieli jak na szpilkach. Podeszłam do swojego biurka i ciężko westchnęłam. Lubię swoją pracę, ale nie na kacu.
- Wszystko w porządku? - zapytała Kasia, która miała biurko obok mojego.
- Tak, po prostu mam gorszy dzień- uśmiechnęłam się do niej lekko. Wiedziałam, że jak powiem o kacu wszyscy zaczął gadać, że i tak wszystko mi uchodzi na sucho. Mój szef choć się przyjaźnimy nie lubi nieporozumień między pracownikami więc wolę nic nie mówić.
- Słyszałaś, co się stało?- powiedziała do mnie po cichu moja sąsiadka.
- Nie dopiero przyszłam.
- Arczi jest mega wkurwiony bo Izka znowu zawaliła projekt - jak widać nie wszystko da się załatwić przez łóżko. Tak Iza sypiała z naszym szefem żeby dostawać najlepsze projekty choć kończyło się to tak, że ktoś musiał to później po niej naprawiać. Najczęściej padało na mnie lub Kaśkę.
- Czyli znowu będzie poprawka. Dobrze, że od jutra zaczynam urlop i nie ja się tym zajmę - uśmiechnęłam się do Kasi.
- Podobno miał to być duży projekt. Wielka chata. Trzeba tam wszystko zmienić. Facet kupił dom ale trzeba tam wszystko zrobić.
- I tutaj szuka kogoś kto mu to zaprojektuje?
- To jakaś gruba ryba - och i wszystko jasne. Wtedy usłyszałam jak Arczi zaczął wydzierać się na całe biuro.
- Kurwa ile razy ci to mówiłem? Tak ciężko zrozumieć, że jak nie wiesz czy dasz radę to nie bierz tego zlecenia, albo zapytaj kogoś kto ci pomoże!!!!- w biurze natychmiast zapanowała cisza. Zaraz drzwi do gabinetu się otworzyły i oto pokazał się nasz szef Artur. Przeskanował całe pomieszczenie i spojrzał na mnie.
- Wera mogę cię prosić? - no to ładnie mam nadzieję, że opanuje emocje.
- Jasne już idę - pomimo, że z Arczim się przyjaźnimy i nigdy nie miałam problemu żeby się z nim dogadać to ciężko go udobruchać jak jest wkurzony. Kiedy weszłam do jego gabinetu zapadła cisza. Zauważyłam jak Iza w pośpiechu wychodzi i zamyka za sobą drzwi.
- Arczi co się dzieje? - nie lubię ciągnąć go za język ale czasem nie mam wyboru.
- Wera to jest katastrofa - usiadł za biurkiem i oparł głowę na rękach.
- O co chodzi? Czemu tak krzyczałeś na Ize?
- Wera ona znowu zjebała projekt i to ważny, nawet bardzo. Wiesz, że ostatnio mieliśmy mało zleceń a teraz jeszcze to - widziałam jak się załamuje.
- Słuchaj ja tego nie wezmę bo idę na urlop, ale daj to dla Kaśki. Na pewno da radę.
- Wera ty nic nie rozumiesz. Jeżeli nie zrobimy tego projektu będziemy mogli się pożegnać - siedział jak z krzyża zdjęty i nie powiedział nic więcej. Wiedziałam, że jest kiepsko, dlatego od 2 lat nie brałam urlopu, ale nigdy bym nie pomyślała, że jest aż tak źle.
- Posłuchaj. Wiesz, że muszę w końcu odpocząć, ale poproś Kaśkę. Naprawdę. Ona to weźmie - gdy tylko skończyłam mówić ktoś zapukał do drzwi.
-Prosze - powiedział Artur słabym głosem. Do gabinetu wszedł nieziemsko przystojny facet. Około sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, cudownie zbudowany w garniturze ewidentnie szytym na miarę. Lekko zarośnięta szczęka i te oczy czarne jak smoła. Przerażające i hipnotyzujące. Nieprzeniknione, w których była tajemnica.
- Arczi - zwróciłam się do przyjaciela - zrób jak ci powiedziałam.
- Okej - kiedy pan wyglądam jak milion dolarów podszedł i stanął obok wyglądało to komicznie. On wysoki i świetnie zbudowany, ja drobna i głowę niższa od niego pomimo szpilek. Pożegnałam się z Arturem i wyszłam.
Przez resztę dnia nie odezwałam się słowem do nikogo, a wychodząc powiedziałam tylko ogólne cześć i wyszłam. Po powrocie do domu szybko się ogarnęłam i pojechałam do Moni. W między czasie opowiedzialam jej wszystko co się dzisiaj wydarzyło włącznie z wizytą tajemniczego przystojniaka. Wracając z byłego mieszkania mojej przyjaciółki zajechałyśmy do sklepu po wino i coś na wieczór.
- Naprawdę był taki przystojny? - zapytała Monia gdy usiadłyśmy na kanapie z winem.
- No mówię ci wyglądał jak chodzący seks. Jak wychodził w biura Artura rozejrzał się i na chwilę zatrzymał swój wzrok na mnie. Myślałam, że chce o coś zapytać, ale zaraz się odwrócił i wyszedł.
Monia więcej o nic nie pytała. Usiadłyśmy wygodnie i oglądałyśmy jakiś film. Nawet nie wiem jaki, bo moje myśli krążyły wokół pewnego tajemniczego mężczyzny. Po wypiciu dwóch butelek wina postanowiliśmy iść spać. Zasnęłam od razu. Choć przez całą noc śniły mi się czarne nadziane tajemnicą i jakąś obietnicą oczy.

Dotyk diabła (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz