Mój przyjaciel nie żyje. Zabił go Lord Voldemort. Cedrik był człowiekiem, który miał w sobie wiele cech wyróżniających dom Hufflepuffu. Był dobrym i wiernym przyjacielem, był pracowitym uczniem i zawsze cenił sobie czystą grę. Jego śmierć dotknęła nas wszystkich, bez względu na to, czy byliście jego bliskimi przyjaciółmi, czy nie. Każda próba udawania, że Cedrik zginął na skutek nieszczęśliwego wypadku, albo na skutek własnego błędu, byłaby obrazą jego pamięci. Pamiętajcie o Cedriku Diggorym.
Harry obarcza siebie za to co wydarzyło się na cmentarzu, a przecież nikt kto zna prawdę go o to nie obwinia. Po prostu ma talent do pakowania się w kłopoty. Jesteśmy w Głównej Kwaterze Zakonu Feniksa. Harry siedzi jak kołek pomimo jego uniewinnienia w Ministerstwie. Po prostu obłęd. Każdy zachodzi w głowę żeby wytłumaczyć mu, że to nie jego wina.
-Obarczaj się dalej, na pewno ci to pomoże. -Odparłam zmęczona już po całym dniu mówienia, że to nie jego wina. Siedzi cały czas zamknięty w pokoju. Nie chce z nikim rozmawiać. To, że Hermiona i ja się tu dostałyśmy i nas nie wyrzucił to naprawdę fart.
Wyszłam.
Naprawdę mnie wkurzył. Ileż to można!
Kolejny dzień w Kwaterze był burzowy. Wszyscy oprócz dorosłych obudzili się o 5:00 rano przez okropny trzask za oknem. Zaczęliśmy dyskutować. I nikt nie zgadnie o czym.
O Remusie. Tsaa.-Ale wy jesteście ślepi.
-Co?!- Zawołali wszyscy.
-No przecież nie bez powodu ma obrączkę na palcu!
-Co?!
-No, heloł! To oczywiste!
Do kuchni weszła pani Molly wraz z Syriuszem i Remusem. Wszyscy zamilkli.
-Przed chwilą tak hałasowaliście, a teraz czemu jest tak cicho?- Zapytała pani Molly.
- Em... Profesorze Lupin może pan pokazać ręce?
-Co? Po co?- Ewidentnie był zaskoczony. Ja też bym była. Ale zaraz ich reakcja bedzie bezcenna.
Tak jak mówiłam. Oczy o mało co im nie wyszły z orbit. Ja za to miałam świetny ubaw. Jeszcze odpowiedziałam cicho "ułomy".
-A jeśli można wiedzieć to o czym rozmawialiście? -Zapytał mój tata-choć nadal wolę mówić do niego Syriusz.
-O tym kto pasuje do Lupina.- Pierwszy raz od tygodnia odezwał się Harry. Oczywiście ja rozmawiałam z nim wczoraj, ale inni nie mieli takiego szczęścia.
-O, Harry! Jednak umiesz mówić!
-No, robię postępy.
-Tak więc kim jest...aczkolwiek była ta szczęściara? -Zapytałam gdy wszyscy usiedli.
-Luna.-Odpowiedziała pani Molly. -Wspaniała dziewczyna.
-Lovegood?
-Pomyluna?- Odezwali się znawcy wszystkiego. George i Fred Weasley.
- Luna. -Zgromiłam ich wzrokiem. Chyba się w jakimś stopniu udało. -Przynajmniej normalniejsza od was.
-Nie.- Wtrącił się Syriusz. (Nie chodzi o to, że Syriusz uważa, że Lovegood jest nienormalna tylko o to, że nie chodzi o tą Lunę Dop.aut.)
-Smith. Ale od 1979 Lupin. Byli bardzo zżyci. I ogólnie pięknie razem wyglądali. Oh, osobno też! -Wszyscy się zaśmiali.
-Ejj...Jak myślisz, ładna była? -Szepnął do mnie Ron.
-Pewnie, że tak. Dlaczego by nie?
-No... nie wiem.
![](https://img.wattpad.com/cover/302323994-288-k360575.jpg)
CZYTASZ
Elisabeth Black| reupload
FanfictionReupload tak dla świętego spokoju. Nie jestem dumna z tej opowieści, bo powstała w haniebny sposób, ale chcę się pozbyć tego z notatek.