Kolejne dni były super. Tylko przykro mi, że nie było moich przyjaciół. Tych prawdziwych przyjaciół. Bo tu ich nie mam. Kiedyś byli to Fred i George.
Nie mogę się doczekać aż będę mogła uściskać Draco i zobaczyć Panią i Pana Malfoy'ów. Zaczęłam ich bardziej lubić.Siedzę w kuchni. Jest 5:00 i wszyscy jeszcze śpią.
-SZLAMY, SZYMOWINY, MIESZAŃCY. PLUGAWICIE DOM MOICH PRZODKÓW.
Dobra, jednak nie wszyscy.
-Mam nadzieję, że nikogo nie obudziłem... Już nie śpisz? -To Syriusz. Przez ostatni czas próbuje udawać, że czuje się straszne dobrze, lecz widzę w jego twarzy ukryte cierpienie. (Ona wszystko widzi... Niecierpię jej... Dop.aut. )
-Nie, a ty ?Myślałam, że śpisz dłużej.
-Tylko czasami. Nie mogłem dziś zasnąć...
Przysiadł się z drugiej strony. Przez długi czas się nie odzywałam...Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć.
-Pomimo, że jesteś moją córką... nie wiem o tobie prawie nic...
-Nie ma o czym gadać...
-Widzę, że coś jest nie tak. Mi możesz powiedzieć.
-Chciałabym...To dziwne, ale tęsknię za Hogwartem. Lecz także brakuje mi Draco.
-To twój przyjaciel ?
-To także rodzina. Zawsze spędzaliśmy czas razem, a teraz jesteśmy w innych Domach. Spotykamy się tylko na eliksirach, opcm'e i na przerwach... I w wakacje...- Zamyśliłam się.
-Ah... A... Zauważyłem, że nie rozmawiasz z nikim. Dlaczego?- Zapytał jeszcze lekko zaspany.
-No tak, tego nie dało się nie zauważyć, prawda? -Zadałam retoryczne pytanie. - Jakoś.... Nie mam ochoty. Może teraz cię obrażę... Uważam, że Gryffoni to zakłamańcy. Muszę iść. Za godzinę będzie Snape.
Dobra, niektórzy mogą być na mnie źli za to co powiedziałam, ale wolę Slytherin. W Slytherinie przynajmniej ludzie są szczerzy i warto dodać, że wredni, Ale tylko dla tych, których nie lubią. Ale wolę ich niż Gryffonów, którzy za plecami obgadują i udają miłych, a to najgorsze co może być.
Oby Sev był punktualnie. Nie chcę sprawić niektórym osobom tutaj zawodu. Nie to, że nie lubię być w ich towarzystwie. Rozmawiam tylko z Ginny i ze starszymi osobami takimi jak Remus czy Syriusz. Za Moody'm nie przepadam, a za Tonks tym bardziej. Chciałabym spędzić więcej czasu z ... moim ojcem. Naprawdę.
Dzwonek do drzwi. Severus raczej by się tym nie trudził.
-SZLAMY. WSTRĘTNE SZUMOWINY. PLUGAWICIE DOM MOICH PRZODKÓW. PLUGAWI MIESZAŃCY. -Znów się zaczyna.
-Dobra, już bądź cicho. - Oznajmiłam z mieszaną miną. Podeszłam bliżej i zaciągnęłam zasłony. Chyba pani Weasley już otworzyła. Schodzę na dół i widzę kobietę na około 33 lata i dwójkę, może, siedemnastoletnich dzieci - dziewczyna i chłopak.
-Molly! -Uściskały się. Czy mi się wydaje, czy pani Weasley popłakuje? Nie, nie wydaje mi się.
-Dzień dobry. -Podchodzę z uśmiechem. Jest trochę niższa ode mnie. Dosłownie kilka centymetrów. -Jestem Elisabeth Black.
(Uwaga! To TEN moment .Dop.aut.)
-Luna. Luna Smith. To moje dzieci Laura i Chris ( Evans, hehe Dop. Aut.) .- Chyba ją kiedyś widziałam. Oczywiście w moich "ukochanych" snach .
-Mówiłem żeby nie dzwonić tylko wchodzić od razu! -Z kuchni wyszedł Syriusz. Gdy zobaczył tą panią... Mam do niej mówić pani czy jak? Chyba pani. Dobra, gdy zobaczył ją przystanął i zaniemówił. -Nie wierzę!
-Lepiej żebyś uwierzył. -Kolejny przytulas. Już wiem skąd ją pamiętam! Widziałam jak jest na błoniach z Lupinem. To było chyba gdy mieli siedemnaście lat. Tak mi się wydaje, bo wyglądali bardzo, bardzo młodo. Może byli razem? Pasowaliby do siebie. Cud, miód, malina.
Tym razem ciut krótszy rozdział. Chyba krótszy... No, ale nie ważne. Mam nadzieję, że nie ma dużo błędów. I mam nadzieję, że się podobał. Tak więc... WRACAM DO ŻYWYCH. I nominacje będę robić od jutra, więc tych, do których kiedyś mnie ktoś nominował nie będą robić. SEE YOU SOON. (Perfekt inglisz)
CZYTASZ
Elisabeth Black| reupload
FanfictionReupload tak dla świętego spokoju. Nie jestem dumna z tej opowieści, bo powstała w haniebny sposób, ale chcę się pozbyć tego z notatek.