37

7 0 0
                                    

Początek roku szkolnego zapowiadał się, dla mnie, koszmarnie. Przez ten czas po pobycie w szpitalu zostałam zabrana (Fred i George nosili mnie, bo stwierdzili, że nie mogę się przemęczać) do Grimmuauld Place- od tych wakacji nienawidzę tego miejsca. Traktowali mnie tam jak jajko, a najbardziej bliźniaki i pani Weasley. To było okropne. Nie mogłam nic zrobić, a jak chciałam zejść ze schodów to tylko z eskortą. Wspaniale, po prostu najlepsze wakacje. Mam nadzieję, że czuć sarkazm.
Gdy większość wyszła na Pokątną, ja tkwiłam w domu, już wiem jak czuł się Syriusz. 

-Możecie się ogranąć?  -Zapytałam pewnego razu gdy miałam wszystkiego dosyć. Dosłownie wszystkiego.

-A o czym mówisz?-Zapytał Fred, który siedział przy stole wraz z innymi.

-Nie udawaj głupszego niż jesteś. -Oznajmiłam wkurzona. -Jeśli nie wiesz, ja w takim razie idę.

Wstałam z kanapy, na której siedziałam i skierowałam się do wyjścia z kuchni. Miałam ich po dziurki, wszyscy obchodzą się ze mną jak z jajkiem. I to wszystko przez incydent z moim omdleniem w wakacje. Odwróciłam się słysząc kroki za mną, uderzyłam w tors, przypuszczam, że Freda. To właśnie on nie odstępował mnie na krok.

-Uhgg!

Wydałam z siebie zgłuszony okrzyk i odsunęłam się od chłopaka o kilka kroków. Tak, to był Fred. Miał na sobie sweter z literką "G", teoretycznie został uszyty dla Georga przez panią Weasley, ale w praktyce często zamieniają się swetrami żeby zmylić innych. Co zdecydowanie im się udaje.
-O to właśnie mi chodziło. George jest twoim bliźniakiem nie ja, więc się, z łaski swojej, odczep.

Więc to już 6 rok. Rok bez Freda i Georga -moich prześladowców, ale też przyjaciół, z którymi nawet jedzenie zupy jest śmieszne.
Pomimo wszystko, brakuje mi ich, brakuje mi wygłupów w Wielkiej Sali, ich idiotycznych pomysłów, wszystkiego co z nimi związane. Pomimo ich braku staram się żeby w Hogwarcie było tak jak przedtem. Na przykład, dziś postanowiłam zrobić psikus nauczycielom: gdy zaczną jeść ich twarz przybierać będzie różne kolory od białego jak kreda do czarnego jak smoła. To będzie niesamowite.

Na objad stawiam się trochę wcześniej, ponieważ muszę jeszcze wkroczyć do kuchni. Oczywiście wiadomo po co... Muahahaha! Ekhem, zakrztusiłam się...

Siadam jak zwykle na przodzie stołu Gryfonów i nakładam sobie udko z kurczaka plus do tego ziemniaki i mizeria. Rozglądam się po sali- Draco rozmawia z Daphne Greengrass, wyniosłą blondynką z jego domu, Crabbe i Goyle siedzą po lewej stronie Smoka i zajadają się już udkami (swoją drogą- ktoś powinien nauczyć ich manier). Przy stole Puchonów panuje sielankowa atmosfera- wszyscy rozmawiają głośno często przy tym gestykulując. Krukoni natomiast wręcz przeciwnie, szeptają między sobą od czasu do czasu wskazując na coś palcami. A Gryfoni po prostu zachowują się jak zwykle.

Ok, to teraz. Staram się zachowywać jak zwykle i chyba mi się nie udaję, bo co chwila spoglądam na stół nauczycielski. McGonagall nie pacz na mnie... Nakładam sobie budyń czekoladowy i biorę łyżkę do buzi. Mielę i odwracam głowę do McGonagall i pokazuję kciukami, że jest ok. Ale przecież nie jest i gdy wodzę wzrokiem po nauczycielach widzę pierwsze rezultaty. Profesor Victor przybierała już na twarzy odcień zieleni. Może ten żart był oklepany, ale nadal wszystkich smieszył.

-Panno Black! -Ocho...

-Hmm?- Pytam, niestety mam usta pełne budyniu i nie chcę być niegrzeczna. -Coś się stało? Pani profesor.

-Ty mnie tutaj nie bajeruj! Proszę, szlaban jutro o 17 ze mną.

-Jasne, prze pani. -Uśmiechnęłam się ledwo powstrzymując się od śmiechu. To było nieuniknione, chyba tylko profesor McGonagall nie cierpi jak robi się jakieś psikusy... I Filch, ale on nie jest nauczycielem i chyba mnie unika. No i bardzo dobrze. Jeden kłopot z głowy. Niestety jego kotka... Jest jakaś dziwna, jak mnie zobaczy to prycha, syczy, jeży się. Wredne kocisko. Czasami też na nią prycham. A co. Niech wie, że jest moim wrogiem.

__________
______

Po... Eeee... Długiej przerwie, napisałam 37 rozdział. Szału nie ma, ale nie chcę zostawić tej książki niedokończonej, więc postaram się napisać jeszcze ok. 6 rozdziałów i epilog. Głupio mi zostawiać ją taką, bo pomimo tego, że spora część tego opowiadania nie ma sensu, cieszy się ono niezłą "popularnością". Dziękuję wszystkim, którzy czekali na ten rozdział, a także nowym czytelnikom za to, że to czytają (znam wiele lepszych od tego opek HP). Jednak mimo wszystko nie mogę wam obiecać, że wszystkie rozdziały pojawią się do końca tego roku, bo z obietnicami u mnie różnie bywa. Mogę jedynie dać słowo, że nie pozostawię jej niedokończonej. I... Nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć: Do następnego 😅😚😉

Elisabeth Black| reuploadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz