33

7 0 0
                                    

Wybieram się z Draco do "ukochanego" domu Syriusza. Musiałam go zaciągnąć siłą, bo w ogóle nie chciał się ruszyć z ławki jak dowiedział się po co i gdzie idziemy. Późnej gdy już udało mi się go podnieść ten przyczepił się latarni i krzyczał "NIGDZIE NIE PÓJDĘ. NIE. NIE ZMUSISZ MNIE". Istna komedia. Niestety teraz już za późno, przekroczyliśmy próg... ja przekroczyłam, bo Dracon uparcie trzymał się framugi drzwi.

-Draco, ruszże się!- Kolejny raz musiałam się z nim siłować. Lecz ja mam lepszy plan. Zdjęłam mu buta, gdy próbował odepchnąć mnie nogą, i przerzuciłam przez korytarz.

-To na mnie nie działa! Nie wejdę, zostaw mnie! -Odezwał się "wrogim" tonem.

-Draco, kur... Ruszaj ten tłusty zad! -To na niego podziała, ja to wiem.

- Chyba chciałaś powiedzieć zgrabny! -Oburzył się i już nie trzymając się niczego dodał: Dzień dobry.

-O... -Odwróciłam się. -Hejka...

-Dumbledore powiedział, że się spóźni. -Uśmiechnęła się do nas Luna, dziewczyna Lupina. Oh, wiem, że pewnie nie są razem. -Ty jesteś Draco?

-Tak, miło mi panią poznać...

-Jestem Luna, jestem kuzynką twojego ojca, Lucjusza. Chodźcie do jadalni.

-Kuzynka? A ja jak zwykle nic nie wiem.-Oburzył się Draco. W tym momencie wyglądał śmiesznie, miał minę jakby dotknęła go "szlama", a z połączeniem z roztrzepanymi na wszystkie strony włosami wyglądał bardzo dziwnie. Zaśmiałam się na tę myśl.

Draco skierował swoje kroki w kierunku kanapy, a ja popatrzyłam na niego jak na debila. Tak w ogóle jadalnia była połączona z salonem. W pomieszczeniu było już pięć osób, Syriusz, Remus, Luna, pan i pani Weasley. Draco, jako iż jest bardzo kulturalny, przywitał się, ja także.

-A tobie nie za wygodnie? -Zapytałam spoglądając na niego.

-Nie, przydała by się jeszcze moja ukochana podusia i było by w sam raz. -Wyszczerzył się, a ja nie mogąc uwierzyć w to co on robi usiadłam, zakryłam twarz dłońmi i powtarzałam "Debil. Merlinie co za debil".

-Wiesz, to rodzinne...

-Wiesz, że wkopałeś swojego ojca?

-Ja teraz mówię o tobie, bo nie wiem czy wiesz, ale jesteśmy rodziną, a...

-Wow, serio? Spostrzegawczy jesteś...

-A SKORO ja jestem debilem to ty też. I udam, że nie słyszałem tamtego. -Uniósł głowę i spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami. Ja uczyniłam to samo. Wpatrywaliśmy się tak długo aż Syri powiedział "Uważajcie bo się zakochacie.".

-O właśnie! A propos  zakochiwania. Czy ty się zakochałeś w tej kanapie, że od razu na niej usiadłeś? -Spojrzałam na zdziwionego "Dracusia". (Tak nazywa go Pansy.)

-Tak,od samego początku gdy stanąłem u progu drzwi czułem, że coś mnie przyciąga...-Zaczęłam się śmiać. -Nie śmiej się! A tutaj mówię o poważnych sprawach!  Jak już mówiłem, ta kanapa mnie przyciągała. W głębi duszy czułem, że siedział na niej ktoś zjawiskowo piękny...

-Mówisz o Walburgi?

-Eee... No. I w ogóle czułem, że, haha, -Próbował się nie śmiać, ale chyba mu trochę nie wyszło. -Na tym miejscu siedział ktoś, ehem, że tak powiem godny nazwiska.
-Dobre miejsce wybrałeś, bo ta jędza lubiła tu siedzieć. -Tym razem odezwał się Syriusz, a Draco słysząc to, prawie spadał i trochę się odsunął.

-No, no, nie wiedziałam, że wyczuwasz takie rzeczy. -Prawie płakałam ze śmiechu pomimo tego, że pani Weasley upominała Syriusza o wyrażaniu się przy dzieciach,

-Cicho. To nie miało być na serio. Posuń się.
Usłyszałam trzask drzwiami, najwidoczniej ktoś wchodził, jednak zaraz po minucie w kominku zatrzeszczało i wyszedł z niego Albus Dumbledore. A tak bardzo chciałam, żeby nie przyszedł lub zapomniał.

-Zostawcie nas, proszę, samych. -Dodał gdy już otrzepał się z szadzi. W drzwiach stał jeszcze Severus, którego rozpoznałam po jego wiecznie czarnej szacie.

-Co pan od nas chciał? -Zapytałam trochę za ostro.

-Cóż, chciałbym, żebyście dołączyli do Zakonu.

-Do czego? -Zapytał szybko Draco. Przecież jeszcze sam jakiś czas temu powiedział, że to niebezpieczne! Że po ukończeniu pełnoletności. Nie żebym sama chciała dołączyć czy coś...

-Zakon Feniksa, tajna organizacja mająca na celu walkę z Voldemortem i śmierciożercami.

-To ja podziękuję.

-Powiedzał pan, że to niebezpieczne i ogólnie jak już to po ukończeniu szkoły. Nie wiem co pan chce zrobić, ale nic z tego. -Oznajmiłam "wkurzona".

-Macie dużą moc magiczną. Nie chcę żeby dostała się w ręce Voldemorta.

-Nie ma takiej opcji.

-To dla waszego dobra.

-Niech pan mi nie mówi co jest dla naszego dobra, bo o Turnieju też pan coś podobnego mówił.

-Elisabeth... uspokój się.

-I wie pan co? Specjalnie zostanę Śmierciożercą i będę zabijać ludzi dla zabawy, bo jestem nienormalna! -Wkurzyłam się już nie na żarty. (Na-żarty... hehe... to było słabe  dop.aut) Podniosłam się i skierowałam w stronę drzwi. A pod drzwiami oczywiście stał mój tata. Wyczujcie ten sarkazm.

-Iii?- Zapytał z dziwnym błyskiem w oczach.

-Co i? Jeśli chodzi o Zakon to nic z tego. -Powiedziałam ostro. Lubię Dumbledore'a, pomógł mi wiele razy, ale nie chcę umrzeć w wieku 15 lat.

-Uspokuj hormony, Lisa. -Podszedł Draco, widocznie on też skończył rozmowę. Zrobił najgorszą rzecz jaką mógł w tym momencie zrobić, a mianowicie, potargał mi włosy. I jeszcze się przy tym bezczelnie uśmiechnął.

-Ugh, możesz tak nie robić?

-Nie. Masz włosy bardziej czerwone niż godło twojego domu. -Zaśmiał się.

-Uważaj żebyś ty zaraz nie był bardziej zielony niż godło Slytherinu. -Uspokoiłam się i usłyszałam śmiechy ze strony mojego ojca i ojca chrzestnego. Spojrzałam w ich stronę i uśmiechnęłam się. Syriusz podtrzymywany przez Remusa prawie popłakał się ze śmiechu.

Następne kilka godzin spędziłam u Syriusza chcąc zapomnieć o sytuacji z Dumbledorem.

Rozdział jak zwykle niesprawdzany ;)
Dłuższy, bo ok. 880 słów. Mógłby być wcześniej tylko, że ja jak to ja, nie chciało mi się pisać tylko wolałam czytać o piłkarzach. (Za niedługo prawdopodobnie opublikuje coś o piłkarzach 😎👍⚽⚽) .

Elisabeth Black| reuploadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz