tropię przerośnięte wyobraźnie
po ich śladach
z nieśmiałych metafor
z mimowolnych egzaltacji
z gładkich rumieńców
w kolorze
mistycyzmu
i
łapię je
do słoika niepewności
ostrożnie
nie chcąc zdmuchnąć ich
fioletowych mikroplejad
i
wykładam
ich lękiem
usta język westchnienie
mgławicowych spojrzeń

CZYTASZ
seans chimer
Poesíazwiastun cukrowego gestu wchłania mnie w bezduszny fiolet i pejzaże oczu porośniętych krzewami mgieł