ROZDZIAŁ 4

4.4K 91 19
                                    

Christine

Zerwałam się z łóżka. Obudził mnie jakiś dziwny hałas, łoskot i krzyki. Na początku myślałam, że zwyczajnie coś mi się śniło, jednak kiedy byłam już w pełni rozbudzona, a do moich uszu wciąż dobiegały te same odgłosy, w końcu wstałam.

Szybko przebrałam uroczą piżamę na byle jakie jeansy i krótki top. Dwoma machnięciami rozczesałam włosy i wyszłam ostrożnie z pokoju.

Na piętrze nic się nie działo, więc postanowiłam zejść na parter. Kiedy tylko pokonałam pierwsze stopnie zauważyłam jakiś obcych żołnierzy w salonie i zamieszanie wokół gabinetu Winstona.

Zawahałam się, czy tam iść czy nie, jednak uznałam, że nie mogę być taka strachliwa. Zbiegłam po pozostałych stopniach i zaniepokojona pobiegłam do gabinetu starszego brata.

Przecisnęłam się przez dwóch ogromnych mężczyzn i stanęłam praktycznie na środku pokoju.

- Co tu się dzieje?! - wykrzyknęłam rozkładając bezradnie ręce.

- Odsuń się Chrissy, proszę - odpowiedział mi pewien mocny głos.

Odruchowo odwróciłam się w lewą stronę i napotkałam dobrze znaną mi osobę. Te same zielone oczy, pełne chłodu, te same brązowe włosy i ta sama wyraźnie zarysowana szczęka.

- Chrissy, odsuń się - powtórzył.

Kiwnęłam głową i stanęłam naprzeciwko niego, po prawej stronie. Serce biło mi jak oszalałe, bo dalej nie wiedziałam o co tak na prawdę chodzi.

Wtem do pokoju wszedł Winston i mój bliźniak Manu, a za nim wprowadzony został kuzyn, Scott. Słowo "wprowadzony" w tym wypadku to chyba zbyt wiele, bo dwaj goryle, którzy mogliby cię staranować w sekundę, dosłownie wlekli go po podłodze.

Kiedy spojrzałam w jego kierunku, mimowolnie obudził się we mnie odruch wymiotny, chociaż jako współdziałaczka w mafii, takie widoki nie były mi obce. Jednak widząc lejącą się krew z nosa Scotta, poobijaną do maksimum twarz, połamane nogi, na których nie umiał ustać i brak jednego oka, zwyczajnie miałam ochotę zwrócić wszystko co jadłam wczoraj.

Wciąż zastanawiałam się, co robi tu Desimone. Od naszego pamiętnego spotkania minął już prawie tydzień, w ciągu którego wpadliśmy na siebie tylko raz na ulicy. Nie rozumiałam, jaki miał interes w rabowaniu mojego domu. Ani nie rozumiałam, co stało się ze Scottem.

- Ktoś mi w końcu raczy powiedzieć, co tu się do cholery dzieje? - spytałam zirytowana.

Winston stanął za swoim biurkiem i milczał skonsternowany. Za to Xavier oblizał powoli dolną wargę i leniwie zwrócił na mnie swoje oczy.

- Twój ukochany braciszek postanowił zaatakować moich dwóch ludzi. Na szczęście jest na tyle głupi, że mu się nie udało - parsknął śmiechem i położył obydwie ręce na biodrach.

Zmarszczyłam czoło spoglądając na Winstona. Widziałam, że najchętniej by się odszczeknął, jednak takie rozwiązanie by do niczego nie zaprowadziło. Emanuel również milczał, szeptając coś raz po raz Winstonowi.

Zdezorientowana spojrzałam na Scotta.

- Dalej nie rozumiem co ma z tym wspólnego mój kuzyn - powiedziałam z przekąsem.

Jakiś mężczyzna obok Xaviera zakrył dłonią usta, na których widniał parszywy uśmieszek. Xavier szturchnął go w ramię, a ten szybko spoważniał.

- To on jest odpowiedzialny za strzelaninę w galerii - rzucił niedbale Desimone.

Spojrzałam z niedowierzaniem na Scotta. Nie docierało do mnie, jakim cudem akurat on mógł nas zdradzić. Przecież sama byłam narażona w tym ataku, a każdy członek mojej rodziny miał obowiązek bronić drugiego ponad wszystko.

Otherside [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz