ROZDZIAŁ 35

1.8K 40 34
                                    

Xavier

Mijał właśnie czwarty dzień, od kiedy Christine mieszkała ze mną. W końcu mogłem mieć ją na wyłączność, choć martwił mnie jej stan. Narzekała na zmęczenie i nudności oraz sporadyczne bóle. Proponowałem jej wizytę u lekarza, jednak upierała się, że zaraz jej przejdzie. Nie zamierzałem się z nią kłócić.

Tego dnia wstałem z samego rana z niezbyt dobrym humorem. Słowo "niezbyt" to bardzo łagodne określenie.

Wczoraj Victor wkurwił mnie na tyle, że nie potrafiłem na niego spojrzeć przez dobre trzy godziny. Okazało się, że pomylił numery dostaw z najnowszą bronią, a przez to jej ponowny przyjazd został przesunięty o dwa miesiące. Bardzo zależało mi na tej broni i z niecierpliwością czekałem na moment, w którym dostanę ją w swoje dłonie. Teraz jednak musiałem obejść się smakiem i czekać pierdolone dwa miesiące.

Ostatecznie wybaczyłem Victorowi, bo był moim bratem. Od innej matki, ale był nim. Mimo wszystko czułem się cholernie rozczarowany.

Przez to zerwałem się z łóżka pierwszy, zostawiając Christine z lekkim grymasem na twarzy, okrytą kołdrą. Ostatniej nocy zdecydowała się na seks, chociaż powtarzałem jej, że jeśli nie czuje się dobrze to nie musimy tego robić. Ona jednak z tym swoim zadziornym uśmiechem powiedziała, że nie przepuści mi takiej okazji. Nie pożałowałem. Przeszła samą siebie, bo pozwoliłem jej przejąć kontrolę.

Moje serce podpowiadało, żeby mimo wszystko poczekać aż się obudzi, bo nigdy nie byłem typem faceta, który po wspólnie spędzonej nocy zwiewa jakby do niczego nie doszło. Jednak czułem, że jeżeli zostanę, a ona się obudzi, wybuchnę i powiem, lub zrobię coś, czego później będę żałował.

Dlatego czując pewien ciężar na barkach, dotarłem do kuchni. Gospodyni już w niej siedziała, ale powiedziałem, że obsłużę się sam. Czasami to robiłem, szczególnie w dni, kiedy musiałem czymś zająć ręce i myśli. Lubiłem czuć, że mam chociaż nad tym kontrolę.

Zaparzyłem herbatę i przygotowałem sobie tosty. Nie miałem apetytu, ale nigdy nie omijałem śniadań. Były najważniejszym posiłkiem dnia i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę jako osoba aktywnie uczęszczająca na siłownię.

Usiadłem przy wyspie kuchennej posyłając posępny uśmiech gospodyni, która poszła wstawić pranie. Nagle usłyszałem kroki bosych stóp.

Spojrzałem w lewo i ujrzałem Christine ubraną w jeden z moich T-shirtów, który wyglądał na niej jak sukienka. Przygryzłem nerwowo wargę. Zamierzałem wyjść z domu zanim się obudzi.

- Hej - mruknęła przecierając oczy.

- Dzień dobry - odparłem skupiając całą uwagę na ostatnich kęsach tostów.

Zrobiła jeszcze kilka kroków i przystanęła przy wyspie. Dzieliła nas spora odległość.

- Dlaczego nie zostałeś w łóżku? - spytała.

Serio musiała zadać właśnie takie pytanie? Co mam jej odpowiedzieć? Że w kuchni latają jednorożce, które wręcz kocham?

- Chciałem wstać.

Zbliżyła się do mnie. Choć ciągle borykałem się ze wstrętem do dotyku, próbowaliśmy to przepracować i udawaliśmy, że nic się nie dzieje. Nie wiem, czy był to dobry sposób, ale na pewno jedyny jaki przychodził mi do głowy.

Westchnęła głęboko i oparła się o moje ramię. Poczułem przyjemny ciężar i słodki zapach mojej narzeczonej.

- Zostań dzisiaj w domu - poprosiła.

Odłożyłem puste naczynia na bok.

- Nie mogę, Christine. Nie tego dnia.

- Dlaczego?

Otherside [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz