Xavier
Obudziłem się na fotelu przed biurkiem. Nie bardzo wiedziałem co się dzieje, więc dopiero kiedy uchyliłem powieki zdałem sobie sprawę, że nocowałem w firmie. Na podłodze wciąż znajdowały się ślady wczorajszej kłótni z Christine a raczej mojego końca.
Wszystkie emocje powróciły ze zdwojoną siłą, a pierwszą myślą jaka narodziła się w mojej głowie była chęć zadzwonienia do mojej narzeczonej. Chociaż nie byłem pewien czy wciąż nią była po wczoraj. Postanowiłem jej nie dręczyć swoim głosem, bo na pewno nie tego chciała z samego rana.
Usłyszałem kroki w korytarzu. Już po nich rozpoznałem kto to. W tej samej chwili drzwi się otworzyły.
- Dzień dob... - zaczął Victor - Nie skomentuję - zerknął na bałagan na podłodze.
- Nawet nie próbuj - westchnąłem mrużąc oczy.
Victor zrobił krok do przodu i oparł się o ścianę. Rzadko przyjeżdżał do firmy, bo zwykle zajmował się torturowaniem moich więźniów. Byliśmy nierozłączni po godzinach, kiedy robiłem to co naprawdę kochałem.
- To przez tą twoją żmiję? - zaśmiał się - Wybrałeś sobie złą laskę.
Zacisnąłem usta.
- Możesz sobie w dupę wsadzić takie kazania - syknąłem wstając z krzesła.
Potrzebowałem kawy. Zdecydowanie.
- Ja tylko mówię, że ona wodzi cię za nos, a ty oddałbyś jej cały świat jak skończony idiota. Daj sobie z nią spokój. Nawet nie wiesz ile dziewczyn chciałoby być na jej miejscu i każda z nich byłaby posłuszna - rozłożył ręce w bezradnym geście.
- To na drugi raz nic nie mów! - krzyknąłem.
Nie byłem na niego zły. Zwyczajnie mnie prowokował, często to robił. Po prostu doskonale wiedział w jaki punkt uderzyć, żeby mnie wkurwić.
- Oczywiście, oczywiście - zadrwił.
- Powiedz po prostu czego chcesz - uspokoiłem się nieco mając już kawę w dłoni.
Czarna, mocna, bez cukru - czyli taka, jaką lubiłem najbardziej.
- Jeden z naszych więźniów miał dzisiaj ciekawy dzień, bo jego koledzy próbowali go odbić. Wybrali się jak na marsa, bo nasi rozjebali tę ich śmieszną grupkę w pięć minut a ten śmieć dał mi okazję do pobawienia się prądem - powiedział dumny z siebie.
Vito kochał zadawać ból. Widać to w jego oczach, kiedy tylko się w nie spojrzy.
Mimowolnie się uśmiechnąłem, bo chciałbym dołączyć do tej zabawy. Nauczyć się reakcji ciała na prąd. Może wykorzystać również na innych więźniach, kto wie.
- Wspaniale. Zawsze wiesz co najlepsze dla naszych gości - puściłem mu oczko.
Zaśmiał się gorzko i westchnął:
- W takim razie ja spadam, a ty się ogarnij, bo wyglądasz jakbyś nocował tutaj rok. I nie myśl o tej laluni, znajdziemy ci szybko nową - jego usta wykrzywiły się w krzywym uśmiechu.
CZYTASZ
Otherside [ZAKOŃCZONE]
RomanceXavier Desimone, szef jednej z największych mafii w całym Teksasie, zaborczy, zimny niczym stal, twardy i stanowczy. Kiedy chce osiągnąć jakiś cel, od razu to robi. Christine Charton słodka i niewinna, brutalna i wytrzymała zarazem. Trenując przez 1...