ROZDZIAŁ 33

1.7K 40 20
                                    

Xavier

Obudziłem się na fotelu przed biurkiem. Nie bardzo wiedziałem co się dzieje, więc dopiero kiedy uchyliłem powieki zdałem sobie sprawę, że nocowałem w firmie. Na podłodze wciąż znajdowały się ślady wczorajszej kłótni z Christine a raczej mojego końca.

Wszystkie emocje powróciły ze zdwojoną siłą, a pierwszą myślą jaka narodziła się w mojej głowie była chęć zadzwonienia do mojej narzeczonej. Chociaż nie byłem pewien czy wciąż nią była po wczoraj. Postanowiłem jej nie dręczyć swoim głosem, bo na pewno nie tego chciała z samego rana.

Usłyszałem kroki w korytarzu. Już po nich rozpoznałem kto to. W tej samej chwili drzwi się otworzyły.

- Dzień dob... - zaczął Victor - Nie skomentuję - zerknął na bałagan na podłodze.

- Nawet nie próbuj - westchnąłem mrużąc oczy.

Victor zrobił krok do przodu i oparł się o ścianę. Rzadko przyjeżdżał do firmy, bo zwykle zajmował się torturowaniem moich więźniów. Byliśmy nierozłączni po godzinach, kiedy robiłem to co naprawdę kochałem.

- To przez tą twoją żmiję? - zaśmiał się - Wybrałeś sobie złą laskę.

Zacisnąłem usta.

- Możesz sobie w dupę wsadzić takie kazania - syknąłem wstając z krzesła.

Potrzebowałem kawy. Zdecydowanie.

- Ja tylko mówię, że ona wodzi cię za nos, a ty oddałbyś jej cały świat jak skończony idiota. Daj sobie z nią spokój. Nawet nie wiesz ile dziewczyn chciałoby być na jej miejscu i każda z nich byłaby posłuszna - rozłożył ręce w bezradnym geście.

- To na drugi raz nic nie mów! - krzyknąłem.

Nie byłem na niego zły. Zwyczajnie mnie prowokował, często to robił. Po prostu doskonale wiedział w jaki punkt uderzyć, żeby mnie wkurwić.

- Oczywiście, oczywiście - zadrwił.

- Powiedz po prostu czego chcesz - uspokoiłem się nieco mając już kawę w dłoni.

Czarna, mocna, bez cukru - czyli taka, jaką lubiłem najbardziej.

- Jeden z naszych więźniów miał dzisiaj ciekawy dzień, bo jego koledzy próbowali go odbić. Wybrali się jak na marsa, bo nasi rozjebali tę ich śmieszną grupkę w pięć minut a ten śmieć dał mi okazję do pobawienia się prądem - powiedział dumny z siebie.

Vito kochał zadawać ból. Widać to w jego oczach, kiedy tylko się w nie spojrzy.

Mimowolnie się uśmiechnąłem, bo chciałbym dołączyć do tej zabawy. Nauczyć się reakcji ciała na prąd. Może wykorzystać również na innych więźniach, kto wie.

- Wspaniale. Zawsze wiesz co najlepsze dla naszych gości - puściłem mu oczko.

Zaśmiał się gorzko i westchnął:

- W takim razie ja spadam, a ty się ogarnij, bo wyglądasz jakbyś nocował tutaj rok. I nie myśl o tej laluni, znajdziemy ci szybko nową - jego usta wykrzywiły się w krzywym uśmiechu.

Otherside [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz