Xavier
Pięć lat później
Wysiadłem z samochodu w miejscu, do którego nigdy nie myślałem, że pojadę. Budynek, do którego zmierzałem był szary i odrapany, a już z tego miejsca słyszałem głośne szczekanie psów.
Poprawiłem mankiety marynarki i odetchnąłem głęboko. Nie bywałem nigdy w takich miejscach i nie byłem przyzwyczajony.
Ruszyłem do środka budynku, a później skierowałem się w prawo do pokoju przemiłej brunetki. Wszedłem bez pukania i od razu zobaczyłem ją siedzącą za biurkiem. Jej włosy opadały płynną falą na ramiona, a jej twarz rozświetlał szeroki uśmiech. Miała na sobie szarą, rozpinaną bluzę chociaż był wyjątkowo ciepły maj.
- Dzień dobry, panie Desimone - odezwała się pierwsza - Chce pan od razu przejść do rzeczy?
- Oczywiście - odparłem lekko poddenerwowany.
Kobieta wstała ze swojego miejsca i zaprowadziła mnie na podwórko, gdzie pełno było "mieszkań" psiaków, które szczekały jak opętane.
- Proszę mi wybaczyć ten hałas, ale jest akurat pora karmienia - powiedziała próbując przebić głos przez jazgot.
Kiwnąłem tylko głową, podążając za nią.
- Tutaj znajdzie pan najmniejsze pieski, jakie znajdują się w naszym schronisku - przystanęła i pokazała ręką to miejsce.
Obejrzałem dokładnie każdego psiaka kilkanaście razy. Decyzja, którą miałem podjąć strasznie mnie stresowała, ponieważ adresatka tego prezentu była dla mnie kimś niesamowicie ważna.
Po parunastu minutach zastanawiania się w końcu udało mi się wybrać.
- Wydaje mi się, że ten piesek będzie idealny - wskazałem na białą kuleczkę futra.
- To pomeranian, suczka. Trafiła do nas dwa miesiące temu. Jest bezproblemowa, energiczna i wesoła - wyjaśniła brunetka.
- Wspaniale. Będzie idealnie pasować - przyznałem.
Kobieta napisała sobie coś w notesie, który miała w kieszeni. Zawołała inną kobietę i kazała jej przygotować pieska do podróży. Kiedy to zrobiła odwróciła się z powrotem do mnie.
- Jest pan pewien, że to idealny wybór? - spytała mrużąc oczy.
- Tak, jestem pewien. Dlaczego pani pyta?
Lekko się rozluźniła jakby opadło z niej niepotrzebne napięcie.
- Wiele ludzi takiego pokroju jak pan porzuca psy, ponieważ nie spełniają one oczekiwań danego członka rodziny, albo zwyczajnie sprawiają za dużo kłopotów. Niektórzy przywożą je z powrotem do nas, ale niektórzy po prostu je porzucają w lesie czy gdzieś na odległej drodze - westchnęła - Ale wydaje mi się, że pan taki nie jest.
- Na pewno taki nie jestem. Proszę się nie martwić - posłałem jej jeden z najlepszych uśmiechów na jakie było mnie stać, choć ten najlepszy zawsze zachowywałem dla jednej, wyjątkowej osoby.
Zostałem zaprowadzony z powrotem do gabinetu, by podpisać odpowiednie papiery. Niedługo później psiak był gotowy. Radośnie merdał ogonkiem czekając obok fotela, na którym siedziałem.
- Mam pewną prośbę - zawahałem się - Można jej zawiązać jakąś wstążeczkę na szyi?
Blondynka, która przyniosła psa spojrzała na mnie krzywo, ale przytaknęła.
- To prezent dla kogoś ważnego? - zapytała wyciągając z szafki czerwoną wstążkę.
- Tak. Dla kogoś bardzo ważnego - zacisnąłem usta z nadmiaru emocji.
CZYTASZ
Otherside [ZAKOŃCZONE]
Roman d'amourXavier Desimone, szef jednej z największych mafii w całym Teksasie, zaborczy, zimny niczym stal, twardy i stanowczy. Kiedy chce osiągnąć jakiś cel, od razu to robi. Christine Charton słodka i niewinna, brutalna i wytrzymała zarazem. Trenując przez 1...