ROZDZIAŁ 27

1.8K 45 24
                                    

Christine

Obudziłam się w ramionach, które kilka miesięcy temu stały się dla mnie ostoją spokoju i harmonii, której zawsze mi brakowało w życiu. Powoli uchyliłam powieki, dając słońcu wedrzeć się do moich oczu. Mimowolnie jęknęłam przewracając się na plecy.

Obróciłam głowę w lewo. Xavier wciąż spał. Miał słodką, spokojną minę. Wyraz jego twarzy wyglądał anielsko, tak bardzo nie podobnie do tego co zwykle pokazuje na co dzień. Kosmyk włosów spadł na jego idealnie gładkie czoło. Chociaż miał trzydzieści jeden lat, zegar czasu nie dawał mu się we znaki.

Przekręciłam się z powrotem w jego stronę, zamykając go w szczelnym uścisku. Akurat kiedy ułożyłam głowę na jego klatce, poczułam jak się porusza.

- Już nie śpisz? - mruknęłam unosząc oczy w górę.

- Nie. I ciekawe kto mnie obudził? - zaśmiał się.

Uśmiechnęłam się lekko. Lewą dłoń położyłam na jego klatce ciesząc się ciepłem, które od niego biło.

- Która jest godzina? - spytał.

- Nie mam pojęcia... - odparłam sennie.

Podobno szczęśliwi nie liczą czasu, więc nie po drodze było mi sprawdzanie godziny.

Przez chwilę leżeliśmy w ciszy.

- Wydaje mi się, że jeszcze jest wcześnie, bo nie słychać hałasów na korytarzu. Chyba jeszcze nie ma porannego obchodu lekarzy - odezwał się brunet.

- W takim razie mamy chwilę dla siebie - odpowiedziałam patrząc na niego.

Pokiwał powoli głową.

Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, co oczywiście skończyło się słodkim i czułym pocałunkiem.

- Xavier... - zaczęłam.

- Tak, kochanie?

Przygryzłam wargę na te słowa, praktycznie zapominając co chcę powiedzieć.

- Naprawdę jesteś bezpłodny?

Zacisnął usta i odwrócił wzrok. Szybko pojęłam, że to dla niego niezbyt wygodny temat.

- Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to nie musimy tego robić - zawahałam się.

- Nie. Powinienem ci to powiedzieć już dawno temu - westchnął - Tak, jestem bezpłodny. Byłem u lekarza, który to potwierdził. Do samego końca wypierałem tę teorię, bo od zawsze marzyłem o gromadce dzieci, jeśli tylko moja przyszła żona chciałaby je urodzić. Kocham takie małe szkraby, ale jak widać nie jest mi pisane je mieć.

Wyraz jego twarzy ewidentnie zmarniał i posmutniał. Widziałam, że cierpi z tego powodu.

- Zawsze będziemy mogli zaadoptować jakieś dziecko - powiedziałam - W sensie... Ty będziesz mógł... - poprawiłam, czerwieniąc się.

Xavier zaczął się śmiać, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

- Nie śmiej się ze mnie! - zmarszczyłam brwi podnosząc się do pozycji siedzącej.

Otherside [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz