ROZDZIAŁ 13

2.7K 52 24
                                    

Xavier

Pospiesznie się ubrałem i wybiegłem z domu. Ten telefon od Victora kompletnie wyprowadził mnie z równowagi, dlatego rozstałem się z Chrissy w milczeniu.

Mijałem ulice Teksasu, prawie powodując trzy kolizje oraz łamiąc jakiekolwiek zasady ruchu drogowego. Około 11:15 byłem na miejscu. Od razu rzuciły mi się w oczy cztery wozy strażackie.

Wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem do Victora, który stał nieopodal.

- Kurwa, jakim cudem do tego doszło?! - krzyknąłem.

Victor aż podskoczył i odwrócił się do mnie.

- Nie mam pojęcia. Zaczęło się od wschodniego magazynu, aż potem dotarło do hali centralnej. Na szczęście ogień nie dosięgnął tego pomieszczenia gospodarczego ze wszystkimi programami na komputery, więc nie jest najgorzej. Tylko wschodnia część budynku ucierpiała - wzruszył ramionami obserwując strażaków.

Złapałem się za głowę. Patrząc na obraz straconych parunastu milionów.

- A co z kamerami? Sprawdzałeś je? Może tam widać kto to zrobił? - spytałem z nadzieją.

Victor pokręcił głową, a po chwili dodał:

- Rzecz w tym, że jakimś jebanym cudem kamery w całym budynku akurat wtedy uległy awarii. Nic nie zostało zarejestrowane, nawet tam gdzie nie było pożaru.

Przysiadłem na skraju ławki przy drzewie. Nie miałem zielonego pojęcia kto i dlaczego to zrobił. Najdziwniejszym aspektem były te pieprzone kamery. Ktoś dobrze wiedział co robi i bardzo dobrze się na tym znał.

- Są jakieś ofiary? - spytałem przypominając sobie, że fabryka to nie tylko sprzęty i produkcja, ale też ludzie.

- Z tego co mi wiadomo, to nie. Jedynie Janet trafiła do szpitala ze względu na to, że jest w ciąży i taki stres mógł zaszkodzić dziecku - wyjaśnił siadając obok mnie.

- Tyle dobrze. Kto w ogóle zadzwonił po straż?

- Phil. Podobno przechodził korytarzem niedaleko magazynu i poczuł jakiś smród. Kiedy chciał wejść do środka, od razu zaczął się dusić od dymu. Zaczął krzyczeć, żeby każdy się ewakuował i wtedy zadzwonił.

Kiwnąłem głową próbując dociec kto byłby zdolny tak genialnie pozbawić mnie tylu pieniędzy.

- Myślisz, że on maczał w tym palce? - zapytałem.

- Nie, to raczej nie on. Młody jest posłuszny jak pies. Jak raz go opierdoliłem za źle wystawione faktury, to na drugi dzień przyniósł mi dwie butelki whisky w ramach przeprosin i następne faktury robił dobrze. Nie wydaje mi się, że byłby do tego zdolny wiedząc, jak to się skończy.

Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Po paru minutach podszedł do nas jeden ze strażaków.

- Pan Xavier Desimone? - zapytał patrząc na nas obu.

Podniosłem rękę w górę dając mu znać, że to ja.

- Ma pan spore szczęście, że udało nam się poskromić pożar. Co prawda spłonął cały magazyn i połowa hali, ale reszta budynku pozostała nienaruszona poza oczywiście dymem.

Otherside [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz