Xavier
Minęły dwa tygodnie od mojego powrotu do Teksasu. Czułem się coraz lepiej. Moje życie zaczynało z powrotem nabierać tempa, którego tak bardzo mi brakowało przez ostatnie miesiące.
Moja mafia wzięła się na poważnie do roboty. Mamy za sobą dwa porwania na zlecenie i jedno morderstwo. Firma także przynosiła coraz większe zyski. Wszyscy inwestorzy, z którymi współpracowałem bardzo ochoczo przyjęli nowe propozycje.
Moja gospodyni niezmiernie się ucieszyła z powrotu do domu, podobnie jak Victor. Odrobinę zmarniał od naszego ostatniego spotkania, ale obiecałem mu, że od teraz będzie już tylko lepiej.
No i oczywiście Christine. Moje oczko w głowie. Spotykamy się co 2-3 dni, jeżdżąc w różne miejsca, albo siedząc w domu. Proponowałem jej przeprowadzkę do mnie, ale powiedziała, że powinienem poukładać najpierw swoje życie, a potem ona będzie mogła do niego wkroczyć. Nie protestowałem, w końcu z kobietą nie można się kłócić.
Najbardziej na świecie chciałbym, żeby została już moją żoną. To tak dumnie brzmi. Nosiłaby moje nazwisko. Każdy wiedziałby, że jest moja. Mógłbym pokazać całemu światu, że wreszcie ktoś taki jak ja znalazł swoje szczęście.
Jednak nie zamierzałem jej poganiać. Ślub to poważna decyzja, której nie powinna podejmować pod naciskiem.
Tego ranka, ledwie otworzyłem oczy, a już chwyciłem telefon. Zadzwoniłem do Christine.
- Dzień dobry, śpiochu - powiedziałem od razu.
- Człowieku, wiesz która jest godzina? - jęknęła przeciągle.
Wyobraziłem sobie, jak pięknie musi teraz wyglądać.
- Umm... Nie. A powinienem?
- Tak! Jest 07:00! - prychnęła.
Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. Rzeczywiście.
- Wybacz. Nie chciałem cię obudzić.
- Ale to zrobiłeś. Mam nadzieję, że masz jakiś dobry powód, dla którego zadzwoniłeś - ziewnęła.
Usiadłem na materacu szukając spodni dresowych.
- Otóż mam - zacząłem - Porywam cię dzisiaj. Tylko weź ze sobą strój kąpielowy.
Po drugiej stronie nastała cisza.
- Nieee! Żartujesz sobie! - usłyszałem jej rozbawiony głos - Nie pływałam chyba od pięciu lat!
- To dzisiaj będziesz miała okazję to nadrobić - wstałem naciągając jedną ręką spodnie - Przyjadę po ciebie o 10:30. Pasuje?
- Ja przyjadę do ciebie. Nie fatyguj się - dodała pospiesznie.
Wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Dla mnie to żaden problem. Wolę jak jesteś bezpieczna ze mną.
- Naprawdę nie trzeba. Przyjadę sama.
Zacisnąłem na chwilę usta w niepewności. Serio wolałbym, żeby dała się przekonać.
- Wiem, że myślisz nad tym jak mnie przekonać, ale uwierz, że to ci się nie uda. A teraz dobranoc, zamierzam się jeszcze trochę zdrzemnąć - zachichotała.
- Dobranoc, nie spóźnij się - odpowiedziałem, kończąc połączenie.
No cóż, z kobietą nie da się wygrać. Szczególnie z taką kobietą jak ona.
3 godziny później
Czekałem przed posiadłością na moją narzeczoną. Na szczęście przyjechała trochę wcześniej niż się umawialiśmy. Żółta taksówka wysadziła ją pod bramą, a ona sama wbiegła przez nią beztrosko jak mała dziewczynka.
CZYTASZ
Otherside [ZAKOŃCZONE]
RomanceXavier Desimone, szef jednej z największych mafii w całym Teksasie, zaborczy, zimny niczym stal, twardy i stanowczy. Kiedy chce osiągnąć jakiś cel, od razu to robi. Christine Charton słodka i niewinna, brutalna i wytrzymała zarazem. Trenując przez 1...