ROZDZIAŁ 23

1.9K 45 18
                                    

Christine

Cholera! Dochodziła już 10:00, a ja ledwo wstałam z łóżka. Chcąc w godzinę się ogarnąć i przejechać 45 kilometrów musiałabym się teleportować. Szkoda że nigdzie nie ma przepisu na zrobienie tego.

Nie mogłam się spóźnić choćby sekundy. Każdy moment był istotny. Nie mogłam go zostawić bez pożegnania! Chociaż... To dziwnie brzmi...

Bo on wcale na to pożegnanie nie czeka i nawet jeśli nie przyjadę, to dla niego nic się nie zmieni...

Przez chwilę się wahałam. Byłam gotowa już wrócić do łóżka i odpalić Netflixa. Na szczęście jakieś szare komórki w moim umyśle zadziałały i kazały mi w tej chwili biec do łazienki.

Wszystko co robiłam było niesamowicie chaotyczne. Dwa razy zleciała mi szczoteczka do zębów, a podczas czesania prawie wyrwałam sobie połowę włosów. Nie mówiąc o tym, że zupełnie zrezygnowałam z makijażu, bo moje ręce postanowiły, że zaczną się trząść.

Narzuciłam na siebie czarne, poprzedzierane jeansy i beżowy sweterek, który dostałam od Xaviera. Nie wiedziałam czy ubieram go ze względu na wygodę, czy po to, żeby Xavier docenił ten gest. Szczerze, kompletnie nie wiedziałam co robię.

Ostatnim elementem były moje ukochane botki na wysokim obcasie, które oczywiście okazały się błędem, bo bieganie w obcasach to nie jest mój ulubiony sport.

Równo o 10:15 wpadłam do swojego samochodu, białego Audi, które nie należało już do najnowszych. Włączyłam się do ruchu, który jak na złość okazywał się być zbyt powolny. Kiedy tylko korek zaczął się przerzedzać zaczęłam pędzić przez miasto jak skończona wariatka. W pewnym momencie miałam wrażenie, że słyszę gdzieś syreny policyjne.

Dotarłam na miejsce dosłownie chwilę przed czasem. Znałam to lotnisko bardzo dobrze, bo sama z niego latałam do różnych miejsc, czy to na wakacje czy to w sprawach prywatnych.

Bez problemów dotarłam do miejsca, w którym powinnam go spotkać. Zatrzymałam się i dopiero wtedy poczułam jak bardzo zmęczył mnie bieg z samochodu aż do tego miejsca. Odetchnęłam głęboko chcąc zaczerpnąć trochę tlenu.

Kiedy podniosłam głowę ujrzałam tak bardzo znajome włosy, twarz i sylwetkę oraz niewielki uśmiech, który świecił na tle całego tłumu innych ludzi.

Zamarłam na kilka sekund. Widziałam, że nie miałam dużo czasu, żeby Xavier mnie w ogóle zauważył, nie mówiąc o tym, że chciałabym się jeszcze z nim pożegnać. Wstydziłam się tak po prostu tam podejść. Nie był sam. Wraz z nim na samolot czekała pielęgniarka ze szpitala, w którym był. Kojarzyłam ją przez moje odwiedziny u Chloe.

Kiedy byłam już gotowa po prostu tam podejść jak skończona idiotka, to właśnie ta kobieta mnie rozpoznała i zaczęła machać do mnie jak szalona. Odmachałam jej grzecznie. Natomiast Xavier zaciekawił się sytuacją i w tym momencie wypatrzył mnie w tłumie. Zauważyłam jak poważnieje, a mięśnie jego szczęki się zaciskają. Powiedział coś do pielęgniarki, ale nie potrafiłam tego wyczytać z ruchu jego warg.

Wbiłam paznokcie w swoje dłonie i ruszyłam w ich kierunku. Co ma być to będzie, przynajmniej będę wiedziała że spróbowałam.

Stanęłam przed ich dwójką z miną wystraszonego dziecka. Zaraz jednak się opanowałam. Musiałam wyglądać idiotycznie.

- Hej - powiedziałam cicho.

- Cześć - odparła pielęgniarka, która na moje oko miała około 40 lat - Christine Charton? Dobrze pamiętam?

- Tak - mruknęłam krótko.

Ukradkiem zerknęłam na Xaviera, który ku mojemu przerażenia ciągle wlepiał wzrok we mnie.

Otherside [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz