ROZDZIAŁ 39

1.7K 33 48
                                    

Christine

Od czterech godzin siedziała w sterylnym i mało przyjemnym szpitalu. Siadałam na niewygodnych krzesłach, wstawałam, przechadzałam się, umierałam ze strachu.

Od czterech cholernych godzin nie miałam żadnej informacji zwrotnej na temat tego, co się dzieje na sali operacyjnej. Zabrali go tam i nie dają nawet znaku życia.

Karetka przyjechała w miarę szybko, jednak sanitariusze powiedzieli mi, żebym nie liczyła na cud. Zajęli się Xavierem, a ja zabrałam jego samochód i pojechałam za nimi do tego obrzydliwego miejsca.

Nikomu na razie nie mówiłam o tym co się wydarzyło. Tylko policja patrolowała teren i szukała śladów mojego brata, który jakżeby inaczej, zbiegł.

Nie miałam siły myśleć o tym co się wydarzyło, bo nie było nad czym się zastanawiać. Mój brat po prostu mnie znienawidził do tego stopnia, że był gotów mnie zabić.

Teraz najważniejszy był Xavier. I powód, dla którego chciał, by Manu go postrzelił.

Spojrzałam na zegar na ścianie, orientując się, że mija właśnie piąta godzina mojego oczekiwania. Zero informacji, znaku, czy chociażby pierdolonego znaku dymnego.

Nie mogłam już dłużej być tu sama. Wysłałam SMS-a pod jeden numer i czekałam jak adresat wiadomość dotrze na miejsce.

Czekanie minęło mi o wiele szybciej wiedząc, że za chwilę nie będę z tym wszystkim sama.

Niedługo później ujrzałam na końcu korytarza znajomą postać z czarnym włosami.

Pobiegłam w jego stronę i wtuliłam się, jak małe dziecko w rodzica. Poczułam tak znany zapach perfum.

- Cześć - odezwał się pierwszy.

Milczałam, czując jak znowu zaczynam płakać. Robiłam to praktycznie bez ustanku w ciągu ostatnich pięciu godzin i nie wiem skąd jeszcze brały się te łzy. Prędzej zaraz się wysuszę.

- Chodź, usiądziemy - dodał, kierując mnie na pobliskie krzesła.

Usiadłam i splotłam swoje palce razem. Popatrzyłam na lewo w stronę sali operacyjnej. Dalej nikt nie wychodził.

- Co się stało? Opowiadaj.

Spojrzałam w jego zielone oczy, w których tkwiła odrobina troski. Wiem, że nie przejawiał aż tak wielu uczuć, by mi współczuć, ale ta cząsteczka opieki w zupełności mi wystarczyła.

Chociaż wcale nie chciałam, streściłam mojemu przyjacielowi w skrócie wydarzenia tego dnia. Bałam się, że zacznie powtarzać, że wszystko będzie dobrze, że mam się nie martwić. On na szczęście nie mówił zupełnie nic, tylko przytulił mnie najmocniej jak mógł.

- Tolgar, boję się o niego - szepnęłam kładąc głowę na jego ramieniu.

- Zamartwianie się nic nie da. Musisz wierzyć, że wszystko będzie dobrze - odparł, delikatnie głaszcząc moje włosy.

Moja przyjaźń z Tolgarem to dosyć ciekawy przypadek. Przeszliśmy typowy hate-love jak z książek. Co prawda z naszej miłości za wiele nie wyszło, oprócz seksu, ale pozostaliśmy przyjaciółmi. Nie kontaktowaliśmy się na co dzień, ale jeżeli trzeba było pomóc, zawsze byliśmy gotowi.

Otherside [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz