Christine
Obudziłam się kolejnego dnia w swoim łóżku. A może nie do końca swoim, skoro to nowy, pełny dzień w moim ekskluzywnym więzieniu.
Wczoraj otrzymałam od Luiciany jakąś sukienkę w kwiaty, w której wyglądałam jak posłuszna, grzeczna dziewczynka. Co prawda lepsze to niż nic, bo równie dobrze mogłam być skazana na paradowanie w ręczniku. Jednak doskwierała mi też nuda. Wczoraj po obiedzie zrobiłam sobie małą wycieczkę po całym domu. Zorientowałam się, że posiadłość jest pilnowana przez wielu żołnierzy, którzy często także obserwują moje ruchy. Dosyć niekomfortowe rozwiązanie.
Z niesamowitą ochotą przebrałabym się w coś innego niż ta sukienka, jednak nic nie posiadałam. Fala mojego gniewu wezbrała niczym na otwartym morzu. Zeskoczyłam z miękkiego materaca i ruszyłam na poszukiwania Xaviera.
Tak jak sądziłam, znalazłam go w jego biurze. Weszłam bez pukania. Siedział skupiony wpatrując się w ekran laptopa. Kiedy weszłam odwrócił od niego głowę w moją stronę.
- Dzień dobry piccolina. Jak się spało? - spytał splatając swoje palce.
Oparłam się o framugę drzwi. Posłałam mu krytyczne spojrzenie.
- Całkiem dobrze... Ale chcę pojechać do jakiejś galerii handlowej! Nudzi mi się, a moich rzeczy jak nie było, tak wciąż nie ma - nadąsałam się.
Xavier zaczął się kołysać na wielkim fotelu.
- Chrissy, zapomnij o galerii handlowej i w ogóle o samotnym wychodzeniu stąd. Nigdzie nie wyjdziesz i nie pojedziesz sama. A o galerii w ogóle nie ma mowy. Za dużo tam ludzi.
Pokręciłam głową z rezygnacją i odetchnęłam głęboko.
- Twoje rzeczy będą dostarczone dzisiaj albo jutro. Jeśli tak bardzo się nudzisz, to idź sobie na parter do księgarni, albo poćwicz na siłowni. Wieczorem dam ci laptop.
- Dobroduszny się znalazł - prychnęłam zwężając oczy - Jesteś nienormalny.
Xavier usiadł wygodniej na krześle i zaśmiał się w głos.
- Taak... Dla ciebie wszystko jest śmieszne - wydęłam wargi niezadowolona na co Xavier przygryzł wargę.
- Uwierz, że bardzo chciałbym aby tak było - mruknął pod nosem.
Zrobiłam dwa kroki do przodu.
- W co mam się teraz ubrać? Luiciana nie ma więcej ciuchów dla mnie.
Xavier dokładnie obejrzał mnie od góry do dołu i nieznacznie cmoknął.
- Jak dla mnie nie musisz wcale być ubrana - uśmiechnął się, a jego spojrzenie pociemniało.
Oparłam ręce o biurko i spojrzałam na niego wściekła.
- Pierdolony zboczeniec! - krzyknęłam.
Desimone spoważniał i wstał.
- Jeżeli tak bardzo chcesz te ciuchy, to mam propozycję. Pokażesz na co cię stać i zrobisz mi dobrze. Wtedy będziemy kwita - wyszczerzył zęby.
Zdenerwowałam się. Okrążyłam biurko i stanęłam przed Xavierem.
- Pojebany sukinsyn! Myślisz, że jestem dziwką i sprzedam ci się? Skurwiel!
Chciałam do swoich gróźb dołączyć rękoczyny, jednak Desimone okazał się szybszy. Złapał mój nadgarstek i wgapiał się we mnie wzrokiem, który przyprawiał mnie o dreszcze.
Trzeba przyznać, że Xavier był straszny. Nie dość, że górował nade mną wzrostem i to o dobrych parędziesiąt centymetrów, to na dodatek nawet w koszuli widać było, że na siłowni spędza przynajmniej parę godzin. Nie był napakowany, ale umięśniony. Wyglądał idealnie. W połączeniu z jego chłodem, stalowym spojrzeniem nie znającym odmowy i całą aurą, którą wokół siebie roztaczał, każdej napotkanej osobie dawał nieodparte wrażenie wielkości swojej osoby. Był majestatyczny, przerażający i seksowny w jednym.
CZYTASZ
Otherside [ZAKOŃCZONE]
RomanceXavier Desimone, szef jednej z największych mafii w całym Teksasie, zaborczy, zimny niczym stal, twardy i stanowczy. Kiedy chce osiągnąć jakiś cel, od razu to robi. Christine Charton słodka i niewinna, brutalna i wytrzymała zarazem. Trenując przez 1...