ROZDZIAŁ 7

3.9K 81 20
                                    

Christine

Ostatnie dni okazały się trudne dla mojej relacji z Xavierem. Mijaliśmy się, mimo że on praktycznie cały czas był w domu, a nawet jeśli już się spotkaliśmy w tej wielkiej willi, to dochodziło do sprzeczek i niepotrzebnych kłótni. Z mojej strony dwa razy skończyły się one rękoczynami. Wtedy gniew Xaviera sięgnął zenitu i myślałam, że mnie zgwałci albo zrobi jakąkolwiek inną krzywdę, ale nic takiego się nie wydarzyło. Na samą myśl o tym trzęsły mi się ręce.

Sama nie wiedziałam, czy taka gra mi się podoba. Owszem, nie chciałam zbliżać się do Xaviera, ale opcja kłócenia się, była czymś pośrednim. Nie mam pojęcia czy to właśnie tego chciałam. Tego, żebyśmy na każdym możliwym kroku prawie się zabijali, chociaż to ja byłam agresywniejsza w tych starciach.

Siedziałam na łóżku z szybko bijącym sercem. Nawet nie wiem czym się stresowałam, ale na pewno nie byłam spokojna. Nie podobało mi się to.

Usłyszałam kroki na korytarzu. Podniosłam się niczym mumia z grobu i czekałam. Tak jak sądziłam, drzwi mojego pokoju się uchyliły. Stanął w nich Desimone. Miał na sobie całkowicie czarny strój.

- Wychodzę. Postaram się wrócić wieczorem - powiedział z dziwnie posępną miną.

- Nie wracaj - parsknęłam, najwyraźniej zadowolona swoim żartem.

Xavier wyszedł nie mówiąc nic więcej. A ja zastanawiałam się po co to powiedziałam. Wcale tak nie myślałam. Niech wróci. W końcu nikomu nie życzy się źle.

Opadłam na materace z poczuciem totalnej beznadziei.

~~~

Tak mijały mi minuty i kwadranse, które zamieniły się w parę godzin. Był wieczór. Za oknem ciemno, świeciły pojedyncze gwiazdy na czarnym niebie. Na trawę za moim oknem padały szerokie światła, które oświetlały posiadłość. Wstałam w końcu z łóżka i podeszłam do szyby.

Wpatrzyłam się w nią, jakby miała dać mi jakąś odpowiedź. Ale ona milczała.

Stojąc tak, zapatrzyłam się na Luicianę, która jechała do domu. Była tutaj podwożona i odwożona codziennie przez Nemruta, jednego z żołnierzy. Spojrzałam na jej radosną twarz, ruchy, mowę ciała. Było to dla mnie niezrozumiałe, bo dwa dni temu opowiadała mi w kuchni, że to właśnie Nemruta nie cierpi najbardziej.

Nagle w mojej głowie zapaliła się lampka. Zaczęła świecić, wręcz razić mój umysł. Już wiedziałam. Wiedziałam co robić. Znalazłam odpowiedź.

Po co mam walczyć z Xavierem? Skoro i tak muszę zdobyć jego zaufanie, powinna być mu przychylna, miła, taka, żeby mógł obdarzyć mnie choć cząstką zaufania. Kłótniami i ciągłą walką na pewno tego nie zdziałam. Oddaniem się mu, rozmową i zmianą nastawienia już tak. To miejsce i tak dosyć mi się podobało, więc taka zmiana nie powinna być trudna.

I postanowiłam wcielić ten plan w życie.

Szybko pobiegłam do garderoby. Mój wzrok zaczął wędrować po półkach i wieszakach. Zajrzałam do kilku szuflad i nadal nie wiedziałam co mam na siebie włożyć.

Wypuściłam głośno powietrze i potrząsnęłam głową, jakby miało to jakoś odświeżyć moje myśli. Jeszcze raz obejrzałam dokładnie zawartość mojej garderoby i nagle wykrzyknęłam sama do siebie:

Otherside [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz