2.12# „Witaj Nexus" ( cz.1)

27 5 41
                                    

—Uhm, Maja? Czemu gadasz sama do siebie? - zapytał się nagle Niebieskooki, nawet nie wiedziałam, kiedy on wszedł. Nie wiedziałam jak mu to wytłumaczyć...

—Alan... Bo... - zaczęłam, te słowa nie mogły mi przejść przez gardło... Dla tego pokazałam mu kartkę. Szatyn po zobaczeniu karteczki nieźle się wkurzył.

—Jebany... Skąd wiedział?! No skąd!? Zajebie go. - powiedział idąc na dół. Nie wiedziałam o kogo chodzi. Podązyłam za nim i usiadłam w salonie, za to Szatyn chodzik w kółku myśląc nad czymś.

—Alan?... - zaczęłam, lecz nie było mi dane dokończyć.

—Zamknij się, jeśli nie chcesz oberwać słownie. - powiedział, a w głosie było słychać, że jest wściekły. Już się nie odezwałam. - Dobra niech się dzieje co chce, ubieraj się idziemy rozwalić tych debilów raz na zawsze. - dodał po krótkiej chwili. Wstałam z kanapy i podązyłam za nim.

                                     Po drodze do pewnego znanego mi miejsca, Alan wszystko mi wytłumaczył. Szczerze mówiąc, ten plan mógł wypalić, ale także to długa cierpliwość i podróż. Niebieskooki powiedział mi dokładnie gdzie znajdowała ich się główna baza, zna na pamięć każdy zakątek. Sam przyznał, że mogło się pozmieniać, ale miał nadzieje, że nic nie zmienili.

                                       Za nim się obejrzałam już byliśmy na polanie, ah... Miło znowu zobaczyć te widoki tak dużo dobrych wspomnień jak i złych... Szczerze gdyby nie ten świat... Bym nigdy nie poznała Alana, ale i tak tęsknię za moją przyszywaną rodziną... Nie licząc ojca... To jego wina... Nikogo innego... A co jeśli to moja... Mogłam zostać w domu... Tak samo jak z dziećmi... To wszystko moja wina...

—Maja, czemu płaczesz? - usłyszałam, spojrzałam na Szatyna, który akurat patrzył się na mnie... To on mnie wyrwał z myśli... Nie odpowiedziałam mu... - Maju, hej nie płacz. - dodał podchodząc do mnie i przytulając mnie.

—Przepraszam... To moja wina... - powiedziałam wtulając się w jego tors. Fakt Alan jest chudy i nie ma mięśni, ale i tak jego ciało jest wspaniałe nic dodać nic ująć.

—Hej, to nie twoja wina. Popatrz się na mnie. - powiedział podnosząc mój podbródek. - Uratujemy ich rozumiesz? Jeżeli im się coś stanie obiecuję, że znajdę tych nie do jebanych debili i zabiję, nawet jeśli mam sobie tym przypłacić własnym życiem. - powiedział, jakoś lepiej się poczułam tą motywacją.

                                       Nastała cisza, nie chciałam, żeby ten moment został przerwany, ale niestety... Pewna osoba nam przerwała, spojrzeliśmy na tą postać... Nie wierzę własnym oczom... Myroos... Ten chłopak...

—Jak miło was widzieć, dawno was tu nie było, a szczególnie ciebie Alan. - powiedział podchodząc do nas bliżej.

—Myroos, czego chcesz? Nie powinneś być w tej dziwnej ruinie? Ah... No tak ona już nie istnieje. - powiedział oschle Alan.

—By istniała gdyby nie ty, musiałeś ją rozwalić, bo co? Bo bym ci kobietę wziął? Jak mi przykro. - powiedział chłopak. Nie wiedziałam o co chodzi, ale wzrok Szatyna mówił swoje.

—Chuj cię interesuje jakie miałem powody, ale i tak ci tego nie wybaczę. Zdradziecki gówniarzu. - powiedział Alan zaciskając zęby.

—Oj Alan, Alan, ciekawi mnie jedna rzecz. Dla czego ona tu jest, po mimo, że nie jesteście już razem, a dwa... Ty nigdy nie mówiłeś swego nazwiska, co wstydzisz się? - zaczął Myroos, spojrzałam na Alana. Nie podobało mi się to. Myroos po prostu go prowokował, ale po co i dlaczego?

—Alan chodźmy już, nic ta rozmowa nie da. - powiedziałam szeptem, żeby tylko on usłyszał. Szatyn spojrzał na mnie i złapał mnie za rękę.

—Jak słodko ooo, ale chwila przypadkiem nie jesteście razem? W końcu Viktor się wścieknie, kiedy zobaczy ciebie przy boku Maji. - powiedział chłopak.

•Ignite• •₩Alan Walker₩•™ [Stare] ( Zakończone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz