34# „Nocna jazda" ( Cz. 3)

41 4 26
                                    

Uwaga pojawiają się przekleństwa!
Jeżeli, zauważyłeś jakiś błąd proszę napisz pod tym, ja oczywiście poprawie.

_________________________________________

—Wiesz... Trzeba iść z tym do Sofii. - powiedziała Ariora.

                                  Wraz Ariorą i Orianą poszliśmy do domu Ariana. Po drodze akurat go napotkaliśmy. Chłopak dosyć był dziwny, dziwnie się zachowywał. Oriana spytała się czy szybko dobrze z nim, a on odpowiedział, że nie. Kiedy dotarliśmy do budynku, zapukaliśmy grzecznie. Oczywiście w drzwiach pojawiła się Sofia uśmiechnięta, nigdy tak się nie uśmiechała. Zaprosiła nas do środka i kazała nam usiąść. Powiedziała nam, że za chwilę wróci tylko pójdzie po coś na górę.

—Mam dziwne wrażenie, że z nią jest coś nie tak. - powiedziała cicho Oriana.

—Możemy stąd iść?... - zapytał się Arian.

—Ale to jest twój dom. - odezwała się Ariora.

—Nie czuję się tu komfortowo. - powiedział Arian.

—Cii... Chyba coś słyszę z góry. - powiedziałam cicho.

                                     Przez jakiś czas było cicho, Sofia nie wracała przez godzinę. Postanowiliśmy, że po sprawdzamy pomieszczenia. W pewnej chwili Oriana zawołała nas. Podeszliśmy do niej i pokazała nam kartkę, powiedziała, że leżała ona na ziemi. Kartka była pobrudzone jednak dało się doczytać, a dokładnie na tej kartce pisało :

"Potrzebuję pomocy, idźcie na zachód szukajcie tam pomocy, ani mi się ważcie zatrzymywać się na kilka dni, idźcie cały czas, aż w końcu dojdziecie ”

                                     Nie stety, ale nie dowiedzieliśmy się gdzie dokładnie, ale skoro to było pismo Sofii musiało coś się stać złego. Z góry usłyszeliśmy kroki, szybko wróciliśmy na nasze miejsca. Okazało się, że to Sofia wróciła do nas. Arian uśmiechnął się do niej, było widać, że to udawany uśmiech. Kobieta poczęstowała nas jedzeniem, miałam wrażenie, że głosy ode mnie się oddalały. Może było nie warto tego jeść? W pewnej chwili urwał mi się film.

                                       Otworzyłam oczy powoli, otaczała mnie cisza. Czułam czyjąś obecność. Dobra może nie jestem znawcą łóżek, ale to na sto procent łóżko dobrze mi znane, tylko jednak osoba ma tak wygodne łóżko, do wszystkiego. Kiedy podniosłam się w pionie siedzącej, zobaczyłam tą sylwetkę. Tak to był Niebieskooki, chyba bardzo był pochłonięty czymś. A bardziej amuletem, miał go... Jednak jeszcze nie zwariowałam.

—Na pewno teraz zastanawiasz się czy to sen, czy jednak nie. Prawda Kotku? - zapytał się, obracając się w moją stronę.

—Skąd masz Amulet? - zapytałam się.

—Oh, skarbie, zbyt dużo chcesz wiedzieć. Uwierz mi dużo rzeczy nie widziałaś w tym domu. - powiedział.

—A jeżeli nawet nie widziałam, to... - zaczęłam. - ty go ukryłeś? Dla czego to robisz? Co takiego ci zrobiłam, co oni ci zrobili? - dodałam przerażona.

—Ty? Ty kochana nic mi nie zrobiłaś, ale oni tak. Niby tacy przyjaciele, ale kiedy ty potrzebujesz pomocy, nikt ci nie poda ręki. Straciłem najważniejszą rzeczą w życiu i tego nie odzyskam. - powiedział, wpatrywałam się w jego oczy, nadal czułam, że jest szansa na powrócenie mojego Alana...

—Proszę cię... Nic im nie rób... Po prostu, eh... Nic im nie rób, a oddam ci się. Zrobisz ze mną co tylko chcesz... Ale nic im nie rób. - powiedziałam. Szatyn się tylko na mnie popatrzył wstał i wyszedł z sypialni. Miałam wrażenie, że nic do jego nic nie przemówiło.

•Ignite• •₩Alan Walker₩•™ [Stare] ( Zakończone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz