39# „Krzycz ile masz sił" cz.4

35 4 35
                                    

-Dla tego Maja jest tak bardzo potrzebna mu... Ale chwila... Czy on cię szczerze kocha? - powiedziała Oriana.

-Obawiam się, że to ja go nie kocham... Prawie nie czuje tych samych emocji co kiedyś... - odpowiedziałam.

-Moze to było zauroczenie, kto wie. - powiedział Erli i wstał.

-Erli, a co jeśli to było tylko zauroczenie? - zapytałam się wstając z miejsca.

-No wiesz... Tak jakby oby dwie strony będą przegrane. Ale w końcu go kochasz prawda? A plotki mówią, że nawet masz mieć z nim dziecko. - zaśmiał się Erli.

-Bo mam mieć z nim dziecko... Ale czuję, że nie wytrzymuje. - odpowiedziałam.

Erli tylko spojrzał na mnie. Było widać, że jest mu bardzo przykro z tego powodu. Przez jakieś kilka minut wraz bandą Walker'sow ruszyliśmy. Musimy być piersi od Alana i jego armi, a tym bardziej od Nexusa.

Oczywiście nie obeszło się bez spania. Każdy z nas był wykończony. No oprócz Gabrysia u Erli. Oni akurat poszli sprawdzić czy ktoś za nami idzie. Mieliśmy szczęście, ponieważ nikt za nami nie szedł.

Wraz z dziewczynami poszliśmy na jagody, wiecie każdy był głodny. Może to słabo zaspokoi nasz głody, ale jednak też coś. Nasi przodkowie kiedyś wszytko jedli. Nie ważne czy się ruszało czy nie. Ale stop, po co takie rzeczy mówić. Chyba każdy wie prawda? A jeżeli nie to... Boje się was.

Kiedy chciałam zerwać jagodę, nagle mgła się pojawiła i ktoś mnie złapał za rękę. Moja twarz automatycznie zbladła. Czemu ja? Czemu ja mam takie nieszczęście?! Nigdy nie będę miała spokoju. Kiedy mój rozum się uspokoił, zaczęłam piszczeć i krzyczeć na pomoc. Jednak on, a może lepiej to powiem, CZERWONOOKI zakrył mi usta.

-Ciii, chyba nie chcesz, żeby bolało prawda? - zapytał się Szatyn odkrywając mi usta.

-A-ale jak?! Jak ty mnie znalazłeź?! - powiedziałam wyrywając się mu tym samym wycofując się, Dopuki nie poczułam, że uderzyłam w drzewo. No pięknie Maja, teraz nie masz jak uciec.

-Mam swoje sposoby. - powiedział podchodzą do mnie i dając rękę koło mojej głowy... No teraz to nie mam jak uciec. - Pokaż swoją twarzyczkę. - dodał podnosząc mi podróbek. Jego oczy... Były przepełnione złością. Może go zdenerwowałam, że od tak uciekłam. - Wiesz, że nie ładnie tak uciekać. - wyszeptał mi to do ucha.

Dreszcz, wielki jeden dreszcz. I co ja teraz zrobię. Przecież mu nie ucieknę. A tym bardziej nie będę wołać o pomoc, przecież on się na mnie będzie mścić.

-Cudowne masz myśli. - powiedział w pewnym momencie. Moja twarz bardziej zbladła.

-T-tak? Ch-chce ci przypomnieć, ż-że noszę pod sercem... - nie dokończyłam. Strach mnie zjadł całkowicie.

-Pod sercem - powtórzył i dał rękę na brzuchu - Pod sercem jest kolejne Serce, jeżeli będziesz dobrze ze mną współpracować, nic mu się nie stanie, ale jeżeli nie będziesz. - dodał. - te serce przestanie bić. - wyszeptał mi do ucha.

Nie on tego nie zrobi... A jeżeli... To będzie potworem... A jeżeli nawet mnie słyszysz, to wiedz, że nie możesz tego zrobić. Będziesz potworem! Własne dziecko zabić!? Czy to się mieści w głowie?! Takie osoby w ogóle nie powinny mieć dzieci!

-Strach cię przeleciał. - poprawił mi włosy - Nigdy bym tego nie zrobił, ale nie licz na to, że cię kara ominie, a teraz idź do nich i ani słowa. Pamiętaj jeżeli pójdziecie w innym kierunku odbije to się na tych debilach, a później na tobie. - powiedział i nagle zniknął jak mgła.

Rozejrzałam się i zobaczyłam pełny koszyk jagód. Wzięłam go i wróciłam do nich. Uśmiechnęłam się gdy ich zobaczyłam. Byli dosyć za niepokojeni.

•Ignite• •₩Alan Walker₩•™ [Stare] ( Zakończone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz