Stała przed lustrem, poprawiając włosy. Nieskromnie przyznała przed samą sobą, że wygląda pięknie. Na co dzień nie używała wielu kosmetyków, ojciec tego nie lubił. Dlatego właśnie teraz odbicie w lustrze robiło na niej takiej wrażenie. Zastanawiała się, czy Marek będzie jej mówił, jak ma się malować, ubierać i czesać. Oczywiście, nigdy nie złamałaby panujących standardów narażając męża na pośmiewisko, ale chętnie bardziej podkreślałaby swoją urodę.
Przypomniała sobie ciemne oczy małżonka, władczą postawę, jakby był ze stali. Niepokonany. I ten uroczy, uwodzicielski uśmiech, który zniewalał. Gdyby był gwiazdą muzyki, dziewczyny nie przestawałyby piszczeć, widząc ten uśmiech.
Cieszyła się, że czekają ich poprawiny. Marek będzie musiał się do niej zbliżyć, obejmować i całować. Nie czuła się gotowa na skonsumowanie małżeństwa, nie wyobrażała sobie seksu, ale nie miała nic przeciwko drobnym gestom. Marek ujął ją tym, że nie potraktował jej źle w noc poślubną, a jednocześnie chciałaby, żeby zbliżył się odrobinę bardziej. Moje ciało należy do niego... podsumowała w myślach i wcale nie poczuła na te słowa złości, obrzydzenia czy buntu. Zawstydzało ją to stwierdzenie, jednak chciała do niego należeć. Nawet jeśli nie od razu przyjdzie pogodzenie się z tak bezbożnymi myślami, za które ojciec złoiłby jej skórę jeszcze tydzień temu.
Wzięła głośny wdech i wyszła z łazienki. Marek poprawiał krawat przed lustrem w sypialni. Później palcami przeczesał włosy i odwrócił się w jej stronę.
– Gotowa?– Tak. – Posłała mu nieśmiały uśmiech, a serce zaczęło głośniej bić.
– Świetnie, to chodźmy. – Wyminął ją. Wyszedł. A echem odbijały się jego kroki na schodach.
Poczuła, jakby dostała w twarz. Obserwowała swoją zawiedzioną minę w odbiciu lustra. Nawet na nią nie spojrzał, nie dostrzegła zachwytu, jaki sama widziała minutę temu. Od razu cały blask zniknął...
Musiała zebrać się w całość. Z pochyloną od ciężaru w sercu głową, zeszła po schodach dołączając do męża. Otworzył przed nią drzwi domu, które dokładnie zamknął. Na podjeździe czekał już szwagier, Adam. Wysiadł, przywitał się z nią grzecznie i otworzył dla niej drzwi. Podziękowała, siadając wygodnie. Za chwilę dołączył do niej Marek. Już się bała, że usiądzie z przodu, z bratem. Na szczęście aż tak jej nie poniżył.
Całą drogę Marek rozmawiał z Adamem, Iza nawet za bardzo się nie przysłuchiwała pogrążona we własnych rozmyślaniach. Znajdowała się w całkiem nowej sytuacji, nowej rodzinie i musiała nauczyć się kroczyć po całkiem nieznanych ścieżkach. Nieznanych pod każdym możliwym względem. Jedyne, czego ją nauczono, a co mogło jej się przydać w małżeństwie, to umiejętność dbania o dom. Jedyne. Reszta raczej nie miała znaczenia. To odkryła już przy śniadaniu. Marek nie oczekiwał, że będzie taka, jak wmawiano jej całe życie. Nie miała być tylko dodatkiem do życia mężczyzny. Dodatkiem, który mu to życie ułatwi. On chciał jej dać czas dla siebie, prawo do własnych decyzji i samodzielnego myślenia. A dla Izy to również było coś nowego. Aż do teraz żyła głównie pod dyktando ojca. Nie lubiła mu podpadać.
Gdy już dojeżdżali, poczuła na sobie wzrok Marka, więc odwróciła głowę w jego stronę.
– Jak tam? – Posłał jej uśmiech pełen wsparcia.– Jest dobrze.
– Zaraz wysiadamy. Będziesz w centrum uwagi. – Mrugnął do niej okiem, a ten gest rozlał się po jej podbrzuszu ciepłem.
Wysiadł z bijącą gracją, chwyciła klamkę i otworzyła drzwi, a on już tam stał, wyciągając do niej dłoń. Nie spodziewała się takich gestów, chociaż Alfy były z tego znane. Równie znani byli z plotek, które mówiły, że to tylko pozory. W rzeczywistości podobno bywali wiele, wiele gorsi.
CZYTASZ
Diabeł Stróż 2 (zakończona)
RomanceMarek zamieszkał z żoną. Stara się poradzić sobie ze stratą pierwszej miłości i wszystko zacząć od nowa. Pomaga mu w tym angażowanie się w sprawy Wspólnoty, a czasem... wpadanie w kłopoty. Obiecał sobie, że nie skrzywdzi niewinnej Izy. Będzie się o...