Jako kolejna, swój rozdział na żądanie wykorzystuje @ErinSilver1988
Zrobiłyście sobie maraton niespodziankę :D^^^^^
Gdy on jeszcze spał, ona wylewała już siódme poty na siłowni w piwnicy. Musiała się na czymś wyżyć, oczyścić myśli, a przede wszystkim przygotować się na spotkanie z mężem. Muzyka krzyczała w jej uszach, bo Iza bardzo chciała zagłuszyć własne myśli. Otworzenie się przed Markiem było największym błędem w jej życiu. Teraz nie potrafiła tak nagle się odciąć, znów schować za wyuczonym spokojem i stać się niewzruszoną taflą jeziora. To, co myślała, że łączy ją z mężem, otworzyło bramy dawno zapomnianych emocji. Razem zdmuchnęli kurz, który osiadał się na Izie przez wiele, wiele lat. W tym momencie chciała to odzyskać, chciała, żeby Marek oddał jej kilogramy skradzionego kurzu, chciała, żeby przywrócił dawną Isię. Marzyła, żeby stać się kobietą, którą poślubił, nie tą, którą ulepił na nowo.
Ale tak się nie dało...
Nie mając już sił podnieść się z podłogi, leżała na wznak, oddając się muzyce i próbując odzyskać oddech. Trochę pomogło, czuła się silniejsza i pewniejsza. Wierzyła w to, że da sobie radę. Będzie umiała udawać, że o niczym nie wie.
Powoli podnosiła się do pionu, upewniła się, że wyłączyła używane sprzęty i z bólem mięśni ruszyła na schody, po drodze wyciągając słuchawki z uszu. Otworzyła drzwi, a wychodząc ze spuszczoną głową, wpadła wprost na jego tors. Śmiech Marka wibrujący w piersiach dla niej był jak bolesne rażenie prądem. Sensualnie przejechał dłonią po smukłej, wilgotnej szyi, więc podniosła wzrok, uruchamiając swoją tajną broń. Brak okazywania uczuć.
– Ktoś tu nieźle dał sobie w kość z samego rana. – Jego lśniąco białe zęby oślepiały niczym z okładki. Tam samo poprawiane, szlifowane i wybielane jak całe jej życie.
– Stare nawyki. – Uśmiechnęła się lekko, próbując go wyminąć. – Mogę wziąć prysznic, zanim zrobię ci śniadanie?
– Właściwie szedłem ćwiczyć, chciałem do ciebie dołączyć, ale skoro skończyłaś. Zawołasz mnie na gotowe?
– Nie ma sprawy. – Nie patrzyła już na niego, kierując się prosto do łazienki.
– Chyba że jednak chcesz się doprawić i spocić ze mną? – zażartował do jej pleców.
– Bardzo chętnie, ale ledwo unoszę nogi, a jeszcze jedna kropla potu może przyprawić mnie o odwodnienie. – Zaśmiała się, nie odwracając za siebie i świetnie udając.
Marek też się zaśmiał, po czym zamknął drzwi piwnicy. To wtedy Iza poczuła ból w policzkach. Nie w nogach, ani rękach, a na twarzy. Udawany uśmiech boli.
Bawiła się kurkiem, raz puszczając ciepłą, raz zimną wodę. Musiała się obudzić ze snu, a ten był piękny. Z takiego nikt nie chce się obudzić, szczególnie jeśli rzeczywistość rani. Z mokrymi włosami przygotowywała śniadanie, będąc wdzięczna, że nie musi udawać, później przez chwilę będzie musiała grać szczęśliwą żonkę, a następnie znów zostanie sama, bo mąż wyjdzie do pracy.
Zerkała co chwilę na drzwi, mając nadzieję, że sam przyjdzie na śniadanie, jednak się nie doczekała. Przystanęła w progu piwnicy, nawołując męża po imieniu, ale nie odpowiedział. Oczywiście, że słuchał muzyki. Nie mając innego wyboru, zeszła do połowy schodów, a to na co patrzyła, zabrało jej tlen. Marek podnosił sztangę na ławeczce i normalnie uznałaby za seksowne to, jak pod wpływem jego ruchów porusza się smok. Teraz jednak przed oczami miała coś innego. Obraz, który kłuł, parzył, wyrywał wnętrzności... Stokrotka. Symbol tej, którą kochał. I nie była nią żona.
CZYTASZ
Diabeł Stróż 2 (zakończona)
Любовные романыMarek zamieszkał z żoną. Stara się poradzić sobie ze stratą pierwszej miłości i wszystko zacząć od nowa. Pomaga mu w tym angażowanie się w sprawy Wspólnoty, a czasem... wpadanie w kłopoty. Obiecał sobie, że nie skrzywdzi niewinnej Izy. Będzie się o...