Marek poprawił swoją odświętną koszulę i wrócił na ogród. Przywitał się ze swoimi dziadkami, którzy dotarli odrobinę spóźnieni. Adam w tym momencie położył na stole wielki talerz pełen mięsa z grilla.
– Częstujcie się. – Gospodarz wskazał na górę jedzenia.
– Najpierw się pomódlmy, poczekajmy na twojego teścia – przemówił ojciec. – Gdzie on jest?
– Nie wiem, chyba w toalecie. – Wzruszył ramionami, po czym przeniósł wzrok na Izę, której powieki niebezpiecznie się rozchyliły. Przeczuwała coś, jednak gdy zderzyła się z ciemnym spojrzeniem męża, szybko odwróciła głowę.
Zza płotu słychać było małżeńską kłótnię, Marek zerknął w tamtą stronę, ale w tym samym czasie pojawił się teść, więc spojrzał na niego. Przejechał językiem po zębach i wnętrzu policzka, lustrując siny policzek, pękniętą wargę i pomięte ubranie. Widać było, że Zieliński próbował doprowadzić się do porządku, lecz z marnym skutkiem.
– Co się stało? – Podniosła się jego żona, chcąc od razu zająć się mężem.
– Nieważne, siadaj – burknął do niej, zajmując swoje miejsce.
– Marek, czy możemy porozmawiać? – zwrócił się do niego ojciec.
– Teraz? Może zacznijmy jeść, zanim będzie zimne? – Znów odwrócił głowę w stronę płotu, skąd dochodziły niepokojące dźwięki.
– To niech zaczną bez nas.
Przerażający pisk dziecka przeciął powietrze. Wszyscy mężczyźni Pietruszewscy poderwali się z krzeseł. Podbiegli do płotu, oddzielającego ich podwórko od sąsiadów. Kompletnie pijany mężczyzna kłócił się z kobietą, a ich dziecko stało obok przerażone.
– Obiecałeś, że więcej tego nie zrobisz! Wynoś się! – krzyczała sąsiadka, a sąsiad szarpnął ją za ramię.– Pogadamy w środku.
Dziecko zaczęło głośno płakać.
– Hej! – krzyknął Marek. – Zostaw ją i się uspokój.
– Wypierdalaj na swoją stronę i się nie wtrącaj.
– Idź się, człowieku, prześpij. – Starszy Pietruszewski położył dłoń na ramieniu syna, żeby móc go opanować w razie czego, a jednocześnie nadal próbował załagodzić sytuację z sąsiadem. – Daj im spokój. Po co to zamieszanie?
– Ile tu mieszkacie, żeby się tak się rządzić? – Pchnął kobietę w stronę domu, chociaż ta się broniła.
– A jakie to ma znaczenie, cymbale? – wzburzył się Marek, mimo że ojciec mocniej zacisnął rękę na jego ramieniu, dając znak, żeby się uspokoił.
– Taki jesteś cwany? Z sąsiadami chcesz mieć wojnę? – Lekko zataczający się mężczyzna, ruszył w stronę płotu.
Marek niewiele się nad tym zastanawiając, oparł już stopę o metalowe rurki, chcąc przeskoczyć na sąsiedni ogórek. Ojciec chwycił go mocniej, sycząc cicho, lecz zjadliwie do ucha:
– Ani się waż! Cała twoja rodzina patrzy!Odwrócił się, jak na zawołanie, zauważając, że Iza próbuje zasłonić Anielce widok i jakoś ją zagadać, mimo że sama ledwo opanowywała drżące ręce i ramiona. Widział, że się zdenerwowała. Przemoc to ostatnie, na co miała ochotę patrzeć, sama jej doświadczając tak wiele razy. Dziadek stał o kilka kroków dalej, patrząc na niego z zawodem, a pozostałe kobiety wstrzymały oddech.
Adam pomógł ojcu odepchnąć Marka w stronę domu, sąsiada też starali się uspokoić, a ten widząc, że z tyloma mężczyznami nie miałby szans, spuścił z tonu, chociaż nadal próbował chronić swoją męskość, coś tam wygrażając pod nosem.
CZYTASZ
Diabeł Stróż 2 (zakończona)
Roman d'amourMarek zamieszkał z żoną. Stara się poradzić sobie ze stratą pierwszej miłości i wszystko zacząć od nowa. Pomaga mu w tym angażowanie się w sprawy Wspólnoty, a czasem... wpadanie w kłopoty. Obiecał sobie, że nie skrzywdzi niewinnej Izy. Będzie się o...