» Rozdział 49 «

640 73 163
                                    


Cześć kochani, dodaję dzisiaj, bo mam chwilę, a jutro mogę jej nie mieć. Boli mnie głowa, w domu panuje ospa, więc mam nadzieję, że nie przeoczyłam jakiegoś błędu, a jak Wam mija weekend? ;)


Izę rozdzielono z bratem, co bardzo ją martwiło, bała się o niego, o to, co powie i czy się nie wyłamie? Miał ledwie szesnaście lat. Ściskała dłonie na kolanach, mając wrażenie, że w pomieszczeniu jest strasznie zimno, a może to wzrok pięciu starszych mężczyzn działał tak lodowato? Z widzenia kojarzyła wszystkich, osobiście znała tylko dziadka Marka.

– Iza – przemówił właśnie on – Ze względu na twój stan, który został potwierdzony, wspólnie podjęliśmy pewną decyzję. Możesz zeznawać w obecności osoby, przy której poczujesz się pewniej i bezpiecznie. Nie chcemy dokładać ci nerwów.

– Co z moim bratem?

– Nic mu nie jest, poczeka na swoją kolej, ale chyba rozumiesz, że niestety on nie może tutaj przebywać, gdy ty składasz zeznania.

– Tak, wiem, po prostu się martwiłam. A czy mogę prosić o Marka?

– Oczywiście. – Dziadek Pietruszewski wstał, po czym opuścił pomieszczenie, by po chwili wrócić ze swoim wnukiem. Marek nie patrzył na Izę, takie procedury, choć mieli dość czasu, żeby ustalić, co ona powinna powiedzieć. Wziął krzesło dla siebie i usiadł tuż obok. Bijąca z niego siła i pewność siebie, dodawały otuchy Izie, jakby oddawał jej część swojej mocy.

– Czy możemy przejść do rzeczy? – zapytał jeden z członków Starszyzny.

– Tak. – Przełknęła ciężko ślinę, po czym opowiedziała to samo, co wcześniej Markowi, dosadnie podkreślając, że nie wiedziała o Leonie. Starała się dać do zrozumienia członkom Starszyzny, jakim manipulatorem był jej ojciec.

– Czy szpiegowałaś dla ojca?

– Nie, nigdy. Chociaż się zgodziłam, nawet przez moment nie zamierzałam tego robić.

– Dlaczego nie zgłosiłaś Starszyźnie, Alfie lub po prostu mężowi tego, czego od ciebie wymagano? Wiesz, że to również forma złamania zasad?

– Rozumiem. – Spuściła głowę. – Na swoją obronę nie mam wiele. Bałam się ojca, bałam się o brata, bałam się, co zrobi z tym Marek. Nie znaliśmy się, więc nie wiedziałam, czy mogę na nim polegać. Ja zawsze musiałam radzić sobie z ojcem sama, nie wierzyłam, że pomoże mi ktokolwiek, skoro nikt nigdy nie pomógł.

– W twoim domu były kontrole, prawda? – Dziadek Pietruszewski splótł przed sobą dłonie. – Mogłaś wtedy poprosić o pomoc, opowiedzieć, co się u was dzieje. Na pewno cię o to pytano.

– Tak, mogłam. I nawet wielokrotnie miałam to na końcu języka, ale zawsze połykałam te słowa. Byłam... ja... – zawahała się, zniżając głos do szeptu – on mnie złamał, panował nad moim umysłem, strachem, miał władzę nad każdym moim uczuciem.

Marek zacisnął szczękę, napinając mięśnie. Spojrzał na członków Starszyzny, a oni na niego porozumiewając się bez słów.

– Dlaczego odważyłaś się mówić akurat teraz?

– Marek jest inteligenty, od początku wiedział, że coś nie gra, ale nie naciskał, czekał... Po trochę wyciągał mnie z tego, w czym tkwiłam – mówiła, co kazał mąż, zabronił jej wspominać, że dowiedział się od kogoś innego. – Zauważyłam, że z moim bratem dzieje się coś złego, bałam się, że odkąd się wyprowadziłam, ojciec wyżywa się na nim. Porozmawialiśmy i... dowiedziałam się, że Leon również został zmanipulowany. Podobno ojciec wmawiał mu, że to dla mojego dobra, wmówił mu, że w ten sposób mnie ochroni. Poszliśmy razem do Marka, nie chciałam, żeby brat został w to wciągnięty, on nie dawał sobie z tym rady.

Diabeł Stróż 2 (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz