Swój "Rozdział na żądanie" wykorzystuje
^^^^^^
– Znam ich? – Fabian zamoczył wałek w farbie i po wytarciu potu z czoła chwycił go, kontynuując malowanie ściany.
– Chodziłeś do tej samej szkoły jeszcze kilka miesięcy temu, więc być może to twoi kumple. – Marek pociągnął łyk wody z butelki, przyglądając się odnawianej piwnicy, która miała zamienić się w siłownię. – To idziesz ze mną?
– Jasne, nie wiem, po co pytasz w ogóle.
– To działanie poza Wspólnotowe, możesz mieć kłopoty.
Fabian spojrzał na kolegę litościwym wzrokiem, unosząc brew. Miał na sumieniu tak wiele wykroczeń, o których Marek wiedział, że zapewnienie wsparcia Leonowi było wręcz dobrym uczynkiem.
– Przyjąłem. – Marek westchnął z ciężkością.
Fabian roześmiał się, na co ten zmarszczył brwi.
– Czy ty masz przekuty język?
– Kobiety to lubią, co nie? – Wysunął język, potrząsając nim ze śmiechem.
Marek pomasował czoło, kręcąc głową. Radość wypływająca z każdej pory skóry Fabiana była zaraźliwa. Tak bardzo go lubił, bo te pozytywne odpały przypominały mu trochę połączenie Marcela i Tymona, ale to był Fabian. Oryginał, jak tamci. Nie do podrobienia.
– Oj, młody, młody.
– Kiedy przestaniesz nazywać mnie młodym? – Chlapnął resztką farby na starą koszulkę Marka.
– Jak umrę.
Znów zaśmiali się oboje, biorąc się za robotę, jednak im przerwano. Iza schodziła powoli po schodach, uważając na to, żeby się nie przewrócić.
– Zrobiłam wam ciepłe przekąski. – Uśmiechnęła się serdecznie. – Przyniosę jeszcze kawę.
– Dziękujemy – odpowiedzieli chórkiem, miło odwzajemniając uśmiech.
W tym momencie rozdzwonił się telefon Marka. Wytarł dłonie w szmatkę, a następnie odebrał, przykładając urządzenie do ucha.
– Halo?
– Dzień dobry, z tej strony Marcel święty Matrys, dzwonię, żeby zapytać, jak się czują pańskie problemy z agresją? Wszystko u nich dobrze?
– Ha – Marek zrobił znaczącą pauzę – Ha, Ha.
– Uff, dobrze wiedzieć, że nadal jestem przezajebiście zabawny. Jednak mój przezajebisty instynkt podpowiada, że to czas, abyśmy wybrali się na przezajebiste piwo i ponarzekali na... teściów.
– Nie wybieram się do twojego miasta, dobrze wiesz.
– Dzięki ci Panie, że dałeś nam pociągi kursujące w dwie strony! I Auta! Dałeś nam magiczne auta!
Tym razem Marek roześmiał się szczerze i głośno.
– Wpadaj, kiedy chcesz.
– Już myślałem, że gardzisz gośćmi, bezbożniku. Miałbyś grzech.
– Jeden z wielu – odpowiedział, sięgając po pokrojoną zapiekankę przygotowaną przez Izę.
– Dlatego nieśmy je razem, bo kurewsko ciężkie są. Kiedy się widzimy?
– A wróciłeś już z wakacji?
– Nie czuć, jak wypocząłem? Mam czas jutro.
– To do zobaczenia. Pozdrów żonę.
CZYTASZ
Diabeł Stróż 2 (zakończona)
RomantizmMarek zamieszkał z żoną. Stara się poradzić sobie ze stratą pierwszej miłości i wszystko zacząć od nowa. Pomaga mu w tym angażowanie się w sprawy Wspólnoty, a czasem... wpadanie w kłopoty. Obiecał sobie, że nie skrzywdzi niewinnej Izy. Będzie się o...