» Rozdział 40 «

577 64 154
                                    

Ojciec Marka znów go ukarał, nie zabierając na zjazd Alf, tym samym zostawiając wszystkie najbliższe kobiety i dzieci pod jego opieką. Tylko że dla Marka nie była to kara, czego nawet po sobie nie pokazał. Przeciwnie, udawał, że go to zabolało. Tak naprawdę wolał wybrać święty spokój, bo i tak miał już dość na głowie, a przejmowanie się problemami, które zostaną zbagatelizowane nie było mu potrzebne do szczęścia. Według Marka te zloty były bezsensowne, bezcelowe i nudne. Kilka osób zabierało głos, chcąc zwrócić uwagę na jakiś problem, a ci, którym wygodnie było żyć według starych zasad, bronili ich do samego końca. Więc po co w ogóle się starać? Sądził, że i tak nic go nie ominie, jeśli tam się nie pojawi.

Zawiózł Izę do domu rodzinnego, w którym była już też bratowa ze swoim synkiem. Upewnił się, że rodzina Fabiana też ma odpowiednią opiekę, po czym usiadł na kanapie, oglądając telewizor. Jak żył, nigdy nic nie wydarzyło się pod nieobecność większości Alf, ale zasady to zasady. Miał pilnować kobiet, to pilnował, a że z pilotem w ręku i na kanapie, to co z tego?

Wyszło na to, że to kobiety dbały o Marka, a nie odwrotnie. Ciągle gotowały same przysmaki, na zmianę zajmowały się synem Adama i Anielą. Marek zrobił tyle, że grał z siostrą na podłodze w planszówki, dbając o to, żeby co jakiś czas włączać bujak z małym, bo ten sam wyłączał się co kilka minut.

I tak minęły mu trzy dni bez kontaktu z kimkolwiek, poza damskim towarzystwem.

Gdy ojciec i brat przekroczyli próg domu, od razu się zorientował, że coś poszło źle. Adam mocno przytulił do siebie Sabinę, jakby się o nią strasznie martwił. Ojciec patrzył wszędzie, choć tak naprawdę na nikogo. Przywitał się pobieżnie, odpowiedział matce, że nie jest głodny i poszedł do swojego gabinetu. Marek podążył za nim, czując, że ten ma coś ważnego do przekazania.

Iza poczuła się nieswojo wśród uścisków i czułości. Adam wycałował swojego syna i przytulił mocno żonę, teściowa stała z nimi i o czymś rozmawiała, a Marek zniknął. Postanowiła skorzystać z łazienki, żeby mieć powód do ucieczki. Weszła po cichu po schodach i stanęła obok otwartych drzwi, słysząc głos męża.

– To, co tam się właściwie stało?

– Nie uwierzysz, kto przemawiał – odpowiedział wyraźnie zdenerwowany teść. – Kto dostał głos.

– Kto?

– Julia Kwiatkowska, żona Tymona.

– Co? – Marek zareagował zbyt głośno. – Kobieta?! Ale jak? Pozwolili jej? Co powiedziała? Tymon wcześniej to przygotował?

– Zamknij drzwi i lepiej sobie, kurwa, usiądź.

Marek podniósł się energicznie, zderzając spojrzeniem z ukrytą Izą. Nie zdążyła uciec, ale ruszyła się z miejsca, idąc do łazienki. Czuła, że mąż odprowadził ją wzrokiem, po czym zamknął drzwi i niczego nie skomentował.

Później też już do tego wrócił.

***

Mijały kolejne tygodnie, w których Marek poukładał swoje myśli i określił priorytety. Starał się korzystać z każdego dnia, umacniać więź z żoną i skupić się na tym, co ma realny wpływ na jego życie. Wykonywał wszystkie swoje zadania ze starannością, trenował z Leonem, starając się też naprostować trochę jego psychikę, dodatkowo dbał o Anielkę, i co najważniejsze, znajdował czas dla żony. Czasem razem czytali, oglądali telewizję lub spacerowali, a czasem oprowadzał ją po kręgach seksualności, próbując nowych rzeczy i przekraczając kolejne granice. Iza stawała się coraz bardziej otwarta i chętna do poznawania nowych doznań, co Markowi się podobało. Przed ślubem wydawało mu się, że dopasowanie w łóżku zajmie im całe wieki, jednak na jego szczęście był w błędzie. Fascynacja żony seksem nie kończyła się na czytaniu o nim.

Diabeł Stróż 2 (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz