» Rozdział 14 «

620 76 188
                                    


Iza krzątała się po domu teściów, chcąc, żeby wszystko wyszło idealnie. Gdyby miała być szczera, powiedziałaby, że specjalnie szukała sobie zajęć. Nie czuła się komfortowo, zostając sama z Adamem, Sabiną i ich dzieckiem. Marek wraz z rodzicami pojechał po Anielkę, a ona miała w tym czasie wszystkiego dopilnować. Wiadomo, Sabinie w najważniejszym momencie mogło wszystko się posypać, gdyby mały nagle zaczął maraton płaczu.

– Jest super, Iza. Usiądź sobie w końcu. – Uśmiechnął się do niej Adam. – Napiszą, jak będą wyjeżdżać.

Przysiadła, wycierając spocone dłonie w spódnicę.
– Dziwne to lato, raz słońce raz deszcz, a nawet jak pada, jest duszno. Kiedy będzie w końcu pięknie? – zaczęła mówić pierwsze, co przyszło jej do głowy, żeby tylko nie milczeć.

Adam pokiwał głową.

– Mam nadzieję, że się uspokoi. – Sabina sapnęła ciężko i oparła się wygodniej, bo w końcu mały zasnął. – Mieliśmy tyle planów na wakacje, a ciągle przekładamy, bo pogoda. Z dzieckiem to już nie to samo. – Uśmiechnęła się znacząco. – Teraz jego humory są najważniejsze, a jak mu gorąco to maruda z niego straszna.

– Prawda – poparł ją mąż. – Raz się wybraliśmy na wycieczkę i wróciliśmy umordowani.

– A gdzie teraz chcecie się wybrać? – Iza się ucieszyła, że tak swobodnie rozmawiają.

– Do Zoo. – Zachichotała Sabina. – Wiem. Filip w wieku niespełna czterech miesięcy nic nie będzie pamiętał, ale ja kocham Zoo. Co roku je odwiedzam.

Mąż znów przytaknął z czarującym uśmiechem. Miło się patrzyło na całkiem zgraną parę. W końcu jednak przeniósł wzrok na bratową.
– A może pojedziecie z nami? Lubisz Zoo?

– Nie wiem, co na to Marek. – Wzruszyła ramionami. – Ja chętnie pojadę. A Anielka?

– Wątpię, że lekarze się zgodzą na całodniową wyprawę, poza tym mama szybko nam to wybije z głowy. Teraz się zrobiła trochę nadopiekuńcza. – Skrzywił się cierpko, choć w oczach miał zrozumienie.

Telefon zawibrował w dłoniach Izy, specjalnie wyłączyła dźwięki, żeby nie obudzić małego. Uniosła brew, odczytując wiadomość od Marka.
– Już jadą.

– Napisał? – Zerknął na swój telefon. – A mówił, że da znać mi. Nieważne. – Uśmiechnął się do bratowej. – Tak w ogóle, jak wam się układa?

– Dobrze. – Zawstydzona Iza podniosła się gwałtownie, uciekając do kuchni. Poszła szykować ciasta i tort na stół. Szukała odpowiednio talerza i podeszła do jednej z szafek, przypadkiem słysząc rozmowę.

– Myślisz, że mu nie przeszło? – wyszeptała Sabina.

– Chyba nie... – stwierdził Adam, a jego głosu można było wyczuć coś między bólem a zawodem. – Inaczej sobie to wyobrażaliśmy.

– Biedna Iza.

Aż ją wyprostowało. O czym mówili? I dlaczego jej żałowali?

Drzwi się otworzyły w momencie, w którym Iza wyniosła na stół tort.
– A to nasza gwiazda! Najsilniejsza młoda dama na świecie! – krzyknął Marek, pomagając siostrze iść o kulach.

Wszyscy rzucili się, żeby uściskać małą. Adam wziął ją na ręce i zaniósł do stołu. Iza stała z boku i czekała na swoją kolej, nie chcąc się wciskać w tak wielką rodzinną radość. Jednak ze szczerym uśmiechem obserwowała szczęście Anielki. Słabo ją znała, ale kogo nie poruszyłaby jej historia? Spojrzała na stół, sprawdzając, czy na pewno niczego nie brakuje. Wtedy ktoś złapał jej dłoń spoczywającą na oparciu krzesła. Podniosła głowę i zderzyła się z ciemnym spojrzeniem, tym razem jednak w jego oczach nie mieszkał mrok. Szczęśliwy Marek to rzadki widok.

Diabeł Stróż 2 (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz