» Rozdział 26 «

616 73 80
                                    

W pracy starał się unikać rozmów z ojcem i bratem. Każde spojrzenie w ich stronę przypominało o czekającym go ciężkim popołudniu. Robił, co do niego należało, skupiając się na obowiązkach. Na minutę przed końcem był już gotowy do wyjścia. Oczywiście ojciec musiał czekać na zewnątrz.
– Pamiętasz o spotkaniu u dziadka?

– Tak. – Podrzucił kluczyki, zaciskając wargi.

– Świetnie. – Ojciec zgasił papierosa. – Jedź za mną.

Marek odprowadził ojca wzrokiem. W końcu się ruszył, wiedząc, że to nieuniknione. Musiał stawić temu czoła i wysłuchać, co dziadek miał do powiedzenia.

Wsiadł do swojego samochodu, oddychając głęboko. Miał już zapiąć pas, gdy komórka zawibrowała w kieszeni. Nie spodziewał się dziś żadnych dobrych wiadomości. Tak naprawdę nie spodziewał się ich od dawna. Sięgnął jednak po urządzenie, a wiadomość wywołała uśmiech na jego twarzy:
Isia:
Wiem, że będziesz późno, a powinieneś wziąć kolejną dawkę leków. Wysyłam je więc wirtualnie.

Pod spodem znajdował się gif, w którym przytulają się dwa misie. Marek uznał, że to słodkie. A fakt, że Iza pamiętała o czekającej go rozmowie, martwiła się i próbowała wesprzeć, dodał sił. Po sercu rozlało się przyjemne ciepło, gdy odpisywał:
Do Isia:
Dziękuję.
Długo myślał na tym, co mógłby dodać do wiadomości. Ojciec zdążył opuścić parking, a Marek nadal nie wysłał odpowiedzi. Potarł wargi w zamyśleniu i, jak zwykle, westchnął głośno.

Odezwę się później.

Skrzywił się, odpalając samochód. Czuł, że znów zawiódł. Iza pewnie oczekiwała czegoś innego. Dogonił ojca kilka ulic dalej, stając na światłach tuż za nim. Czekając na zielone, zdał sobie sprawę, że zamiast przejmować się rozmową z dziadkiem, wciąż myśli o tym, co miłego zrobić dla Izy, żeby poczuła się doceniona. Uśmiechnął się pod nosem, bo już wiedział, co zaraz napisze.

Zaparkował, ale zanim wysiadł, znów sięgnął do kieszeni po komórkę.
Do Isia:
Myśl o Tobie pomaga mi zapomnieć o wszystkim innym ;)

Teraz był z siebie zadowolony. Mógł spokojnie wysiąść i poradzić sobie ze wszystkim.
Napisał jej prawdę prosto z serca, a właśnie tego dla niej chciał. Nie pustych słów, a tylko tych, które coś znaczą.

– Cześć, babciu. – Ucałował ją w policzek.


– Chodźcie, dziadek już czeka u siebie. Wszystko przygotowałam.

– Dziękuję. – Kiwnął głową, domyślając się, że w pokoju czeka już na nich gorąca kawa i ciasto, ale Marek nie zamierzał siedzieć dłużej niż to będzie koniecznie.

Poszedł razem z ojcem i zapukali w odpowiednie drzwi, po czym weszli do środka.
– Cześć, dziadku. – Uścisnął dłoń, obejmując drugą ręką staruszka.

– Cześć, cześć. – Poklepał wnuka po plecach. – Siadaj, łobuzie.

Marek uśmiechnął się pod nosem i zajął miejsce obok ojca.

I na tym swobodna atmosfera się skończyła. Najstarszy z rodu Alf Pietruszewskich spoważniał, splatając dłonie na ciemnobrązowym blacie biurka.
– Co się stało między tobą a teściem? – Przeszedł od razu do rzeczy. – Jak rozumiem, atak na sąsiada był efektem wcześniejszych nerwów.

– Nie przepadamy za sobą. – Wnuk wzruszył ramionami powoli, podkreślając tym, że nic takiego się nie stało.

– Nie lubię wielu ludzi, ale nie biję każdego napotkanego.

Diabeł Stróż 2 (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz