» Rozdział 22 «

683 70 232
                                    

Zapukał w drzwi łazienki, ale nie otrzymał żadnego dźwięku zwrotnego. Żadnego.
– Isia, otwórz, proszę. – Starał się utrzymać ciepły ton, choć gotował się od środka. Ona nadal nie zareagowała, więc zapukał ponownie. – W końcu będziesz musiała wyjść, a ja się stąd nie ruszam.

Zaczął się niepokoić, gdy wciąż się nie odzywała.
– Jeśli nie dasz znaku życia i tak wejdę. Martwię się.

Wziął głęboki wdech, przygotowując się do tego, że będzie musiał wyważyć drzwi, bo nie miał pojęcia, dlaczego po drugiej stronie nie ma nic poza przejmującą ciszą.

Zamek zgrzytnął, więc Marek odczuł ulgę. Jednak nie na długo, bo pierwsze co zobaczył, to zaczerwienione oczy i spuchnięta od płaczu twarz. Naprawdę umiała płakać tak cicho, że kompletnie nic nie słyszał? Jak to możliwe?

– Mogę wejść? – Niby zapytał, a i tak przekroczył próg, żeby przypadkiem znów nie zamknęła się od środka.

Iza wycofała się na środek łazienki, obejmując się ramionami. Przystanął, dając jej chwilę, a później podchodził powoli. Gdy znalazł się o krok, chwycił za drżący podbródek, unosząc go wyżej.
– Spójrz na mnie – przemówił łagodnie, a ona zrobiła, co kazał. – Czy masz tego więcej?

Gwałtownie wyrwała się, odwracając głowę i tym samym przerywając kontakt wzrokowy. Znał już odpowiedź.
– Pokaż mi.

– Nie chcę – odezwała się, chociaż ten cichy głosik był ledwo słyszalny.

– I tak kiedyś zobaczę. – Nadal starał się zachować spokój i ciepło w głosie, mając wrażenie, że ona się zaraz przed nim rozsypie. Zamieni się w tysiąc puzzli leżących w nieładzie u jego stóp. I nie wiedział, jak poskładać ją na nowo. – Będę delikatny, obiecuję. – Złapał za zamek sukienki na plecach, kładąc policzek na miękkich włosach. Czuł jej drżenie, słyszał nierówny oddech. Szkoda, że nie była to przyjemność, a strach.

Marek bił się z myślami, czy powinien rozbierać żonę wbrew jej woli, a jednocześnie nie potrafił odpuścić. Czuł, że jeśli teraz ją zostawi w spokoju, ona to zrozumie opacznie. Uzna, że się wycofał, zdając sobie sprawę, że jej ciało nie jest idealne. Musiał pomóc jej przez to przejść. Chociaż jeszcze sam nie wiedział, czego może się spodziewać.

Gdy zamek rozpiął się do końca, przeniósł ręce na wątłe, poddane ramiona. Nadal przytulał policzek do jej włosów, mając nadzieję, że dodaje tym przynajmniej odrobinę otuchy.

Wsunął palce pod materiał, pomagając mu zsunąć się po rękach. Iza wciągnęła w siebie głośno powietrze, gdy Marek obie ręce przeniósł na talię.

– Spokojnie – wyszeptał z czułością. – Ty nie musisz się niczego bać.

Zbyt pochłonięta przytłaczającymi emocjami, nie zrozumiała ukrytej groźby w jego słowach. Pozwalała na to, żeby złapał sukienkę i lekkim szarpnięciem przeciągnął ją przez biodra. Sama nie wiedziała, czy boi się sprzeciwić, czy po prostu woli mieć to za sobą, bo miał rację. I tak kiedyś to zobaczy.

Materiał opadł, jak ostatni z ciężkich murów, a Marek złapał w dłonie policzki Izy, patrząc jej w oczy.
– Teraz obejrzę twoje ciało, chyba że wolisz sama mi pokazać te miejsca.

Przełknęła ciężko ślinę, nie wiedząc, co wybrać. Przymknęła powieki, bo zrobiło się jej słabo. Wyczuł, że poruszyła nogami, rozstawiając je szerzej. Domyślał się, że nie potrafi używać słów. Pokazywała mu blizny na swój sposób, a on to uszanował. Nie miałby serca wymagać więcej.

Uklęknął powoli, delikatnie i spokojnie dotknął uda. Tego samego, co wcześniej. Tak, jak myślał, miała tam blizny po oparzeniu.

– Jak to się stało?

Diabeł Stróż 2 (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz