Bywało różnie. Zdarzały się dni, w których wszyscy czuli się niemal jak w rodzinnej sielance z reklamy. Zdarzały się takie, w których wchodzili sobie w drogę i trzeba było ugryźć się w język. Jednak, choć raz lepiej, raz gorzej, jakoś sobie radzili. Iza bardzo pilnowała, żeby Leon nie zaniedbywał szkoły, a i Marek nie czuł się zaniedbany, jako mąż. Nie uchodziło jego uwadze, że Iza nadal nerwowo próbowała zadowolić wszystkich przy każdej niezręcznej sytuacji pojawiającej się w domu, który teraz dzielili we trójkę. To wciąż w niej siedziało. Podobnie jak w Leonie. On też przez większość czasu zachowywał się nienaturalnie. Milczał przy posiłkach, jedząc je z niezwykłą ostrożnością. Pewnego razu, gdy Iza niosła talerze pełne zupy, odrobinę jej się wylało. Leon zbladł, patrząc na Marka szeroko otwartymi oczami. Ten wstał, poszedł do kuchni po ścierkę i starł niewielką plamę. Normalnie nie przejmował się takimi bzdurami, poza tym był nauczony, że porządek i czystość w domu to rola kobiety. Jednak w tym przypadku chciał dać im kolejny sygnał, że są bezpieczni.
Wiedział, że Iza i Leon nie zachowują się tak specjalnie. Przy nagłych wydarzeniach człowiek w pierwszym odruchu reaguje tak, jak przywykł, tak jak go nauczono, tak, jak każe mu instynkt. W ich przypadku oznaczało to, co oznaczało. Leon bał się, że znów będzie słuchał, jak ktoś pomiata jego siostrą za to, że nie potrafi donieść talerza zupy do stołu. A Marek chciał mu pokazać, jak powinien zachowywać się mężczyzna. Miał nadzieję, że takie małe gesty pomogą naprostować nastolatka i jeszcze wyrośnie na porządnego człowieka. Pomogą też Izie zrozumieć, że już zawsze będzie dobrze traktowana i nie musi się o nic martwić. Mąż rozwiąże każde jej zmartwienie i nie będzie przysparzał nowych. Przynajmniej na tyle, na ile będzie to zależało wyłącznie od niego.
Tak, jak sobie obiecali, obaj dbali o Izę. Gdy Marek pojechał pomścić Marcela, cieszył się, że żona była pod ciągłą opieką brata. Podobnie, gdy pojechał na pogrzeb dziadka Kwiatkowskiego. Iza została z Anielką i Leonem, żeby cała rodzina Pietruszewskich mogła dać wsparcie Kwiatkowskim. Niemal sama płakała, widząc łzy teściowej, dlatego zaproponowała, że ona zajmie się wszystkim, aby godnie mogli pożegnać kogoś, kto był dla nich ważny. Iza nie znając zmarłego, ale widząc poruszenie w rodzinie Pietruszewskich, przejęła się tak bardzo, że Markowi aż urosło serce. Jak mógłby jej nie kochać?
Marek nie zaniedbywał już nikogo i niczego. Okazało się, że połączenie wszystkich aspektów wcale nie było takie trudne. Dzwonił regularnie do osób, które były mu bliskie. Do Marcela, Tymona, Mareckich. Nawet wraz z Izą pojechał odwiedzić chorego przyjaciela, żeby ich żony mogły się poznać i sobie razem porozmawiać. Weronika i Iza nie miały pojęcia, jak wiele je łączy. Wiedział tylko Marek i Marcel, ale zostawili tę informację dla siebie dla dobra wszystkich.
Razem z Fabianem i Leonem wspierali się na treningach, a z Izą chodził na długie spacery przepełnione rozmowami o wszystkim. Tym razem dbali o to, co najważniejsze. O rozmowę, szczerą i spokojną. Ich uczucie stawało się coraz głębsze i bardziej stabilne. Czasem czuli, jakby w końcu znaleźli się w miejscu, którego szukali całe życie. Ich miłość nie przypominała wybuchu fajerwerków w sylwestra, a bardziej świąteczny wieczór przy kominku, ale odpowiadało im to. Mieli w życiu już dość przeżyć i wrażeń, teraz potrzebowali równowagi. Nieraz Markowi serce zabiło mocniej, gdy obserwował krzątającą się po domu lekko zaokrąglaną Izę. Uśmiechał się wtedy pod nosem, czując się szczęśliwy. I postanowił to podkreślić. Pewnego dnia przyszła mu do głowy myśl...
– Isia? – zawołał z łazienki.
– Tak? – odkrzyknęła, składając pranie.
– Możesz przyjść do mnie na chwilę?
CZYTASZ
Diabeł Stróż 2 (zakończona)
RomanceMarek zamieszkał z żoną. Stara się poradzić sobie ze stratą pierwszej miłości i wszystko zacząć od nowa. Pomaga mu w tym angażowanie się w sprawy Wspólnoty, a czasem... wpadanie w kłopoty. Obiecał sobie, że nie skrzywdzi niewinnej Izy. Będzie się o...