Podjechał pod market. Po zaparkowaniu uznał, że potrzebuje świeżego powietrza. Wysiadł i oparł się pośladkami o maskę, zaplatając ręce na torsie. Połowa lata dawała o sobie znać, więc czuł drobne kropelki potu pod koszulą i czarnymi spodniami. Nigdzie nie widział Izy. Przymknął na chwilę powieki, co skończyło się ziewaniem.
Gdy znów otworzył oczy, zauważył szeroko uśmiechniętego Fabiana, wychodzącego ze sklepu.
– Kochanie! Przyjechałeś po mnie? – Znajomy się zbliżył, a siatka pełna piwa wydawała znajome dźwięki.
– Po żonę. Jesteś moją żoną? – Zaśmiał się Marek, chowając ręce do kieszeni. – Kiedy przestaniesz tyle chlać?
– Przypomnij mi. – Skrzywił się Fabian. – Jak dawno miałeś dziewiętnaście lat?
– Czasem mi się wydaje, że wieki temu.
– A więc, drogi starcze... młodość jest po to, żeby się dobrze bawić.
– Nie nabaw się kaca, takiego na całe życie.
– O mnie się nie martwi, o mnie się nie martw. – Zaśpiewał, nie przestając się uśmiechać, jednak po chwili spoważniał. – Właśnie, bo myślałem o tym typku od psa. Masz ciągle jego dane? Mieliśmy złożyć mu wizytę.
– Pozostaje nam mieć nadzieję, że wszystkim zajęły się odpowiednie służby. Nie mogę zrobić nic więcej. – Marek pokręcił głową, podkreślając swoje słowa.
– Co się stało? – Fabian przystanął bliżej, żeby mówić ciszej. Doskonale znał Marka i takie porzucanie sprawy było do niego niepodobne.
– Dostałem karę od dziadka za sprawianie problemów. Sam rozumiesz... Muszę być na razie grzeczny.
– Kurczę... To coś ty narobił?
– Takie tam. – Wzruszył ramionami i odbił się od samochodu, zauważając żonę. – Ja spadam, baw się dobrze.
Fabian odwrócił się za siebie, też zauważając Izę.
– Dzień dobry, pani Pietruszewska! – przywitał się, machając energicznie. Miał w sobie tyle pozytywnych fluidów, że Iza się nie powstrzymała i uśmiechnęła szeroko. Ta rozpierająca go energia i młodzieńczy wygląd sprawiał, że przypominał jej brata i jego kolegów. Od razu go polubiła.– Dzień dobry. Będzie mi miło, jeśli będziesz mówił mi po imieniu. – Iza nadal uśmiechała się przyjacielsko, gdy Marek złapał wózek z zakupami, pchając go w stronę bagażnika.
– No, to fajnie. Fabian jestem. – Wyciągnął dłoń i najpierw ją uścisnął, później dopiero spojrzał pytająco na Marka.
– Iza – odpowiedziała, mimo że tych dwóch właśnie porozumiewało się wzrokiem.
Marek pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem. Bawiło go zachowanie Fabiana. Najpierw robił, później myślał. Zupełnie jak on w tym wieku.
– Chyba nie masz nic przeciwko? – wolał się upewnić.
– Nie, jak odwieziesz nasz wózek. – Marek wyszczerzył się, wkładając mu go w dłonie. – Dwa złote zostaw sobie za fatygę.
Fabian prychnął w stronę kumpla, a później uśmiechnął się do Izy i kiwnął lekko głową na pożegnanie. Odwiózł wózek mimo wszystko.
– A tak serio, chcesz się z nami zabrać? – krzyknął za nim, otwierając żonie drzwi.
– Nie trzeba, dzięki. Jestem umówiony niedaleko.
Mężczyźni machnęli sobie na pożegnanie.
Iza odczekała chwilę, wpatrując się w pewne ruchy męża za kierownicą. To, jak odwracał głowę w pełnym skupieniu, obserwując otoczenie, jak lekko zaciskał szczękę na sekundę przed decyzją zmiany pasa, i to, jak poskromiony na dłoni wąż posłusznie dopasowywał się do ruchów właściciela. Próbowała odgadnąć, jak poszła mężowi rozmowa i przeminął cały dzień. Była ciekawa, czy zdoła go rozgryźć, nim usłyszy odpowiedź. Otworzyła usta, chcąc zadać pytanie. W tym momencie Marek się skrzywił, jakby go coś zabolało. Uderzył w radio, które ucichło, bojąc się jego gniewu. Dyskotekowa piosenka została przerwana, jeszcze nim na dobre się zaczęła. Dotarły do nich ledwie pierwsze dźwięki. Nie lubi jej... Albo z czymś mu się kojarzy.
CZYTASZ
Diabeł Stróż 2 (zakończona)
RomanceMarek zamieszkał z żoną. Stara się poradzić sobie ze stratą pierwszej miłości i wszystko zacząć od nowa. Pomaga mu w tym angażowanie się w sprawy Wspólnoty, a czasem... wpadanie w kłopoty. Obiecał sobie, że nie skrzywdzi niewinnej Izy. Będzie się o...