» Rozdział 15 «

596 78 227
                                    

Przeciągnęła się na łóżku i wstała wraz z promieniami słońca. Zawiązała szlafrok, po czym udała się do łazienki. Poranne czynności wykonywała mechanicznie, nie zastanawiając się nad nimi długo. Wyuczone, zaprogramowane gesty. Perfekcyjny wygląd był równie ważny, co mycie zębów. Bez tego czuła się naga. Ogarnięta i wypachniona wróciła do swojego pokoju, żeby wybrać ubrania. Nuciła sobie pod nosem, przesuwając wieszaki. W końcu sięgnęła po brzoskwiniową letnią sukienkę. Cienka i zwiewna. Idealna na zapowiadający się upał. Jednak gdy już ją założyła, stwierdziła, że wygląda w niej niezdrowo blado. Wróciła więc do łazienki, nałożyła na policzki bronzer, oczy pokreśliła eyelinerem i mocniej wytuszowała rzęsy. Przeglądała się z każdej strony, nie umiejąc wybrać odpowiedniej fryzury. Chwyciła gumkę i związała włosy w niedbały kok. Puściła sama sobie oczko, bo sama sobie chciała się podobać. Na Marka za bardzo nie liczyła. Czasem zdawał się być ślepcem.

Przeszła obok jego pokoju i na chwilę przystanęła, dotykając drzwi. Miała ochotę tam wejść, wsunąć się pod ciepłą kołdrę i palcami badać jego ciało. Na samą myśl przymknęła oczy i westchnęła, próbując panować nad fantazjami. Jako dorosła i dojrzała kobieta, pragnęła przeżywać takie chwile, dać się ponieść i oddać zatraceniu. Przełknęła chęć naciśnięcia na klamkę i skierowała się w stronę kuchni.
Żeby nie myśleć, włączyła cicho radio i śpiewała pod nosem, szykując śniadanie.

Marek oparł się o futrynę w kuchni, mając na sobie szorty i koszulkę. Zapowiadał się zaduch, ale nie chciał paradować półnagi przed Izą. Za to z przyjemnością obserwował jej płynne ruchy, pracę łydek i tańczący wokół bioder lekki materiał. A do tego ten głos... Naprawdę ładnie śpiewała, jakby od serca i z mocą. Czuła każde słowo i miał wrażenie, że słyszy więcej niż inni. Jej biodro drgnęło razem z mocniejszym dźwiękiem, więc uśmiechnął się pod nosem.
Cicha woda brzegi rwie – przeszło mu przez myśl, że gdzieś w głębi tego spokoju czai się wodny wir.

Sam się wczuł, gdy jej głos się wzmocnił, a ona zamkniętymi oczami wydawała z siebie kolejne dźwięki, jego głowa też przytakiwała w rytmy muzyki rozpływającej się po pomieszczeniu. Dowiedział się o żonie czegoś nowego. Lubiła śpiewać. I była w tym dobra. Naprawdę dobra.

Odwróciła się, żeby wyrzucić skorupki z jajek. Jej oczy zrobiły się wielkie, a wolna dłoń dotknęła ust.
– Obudziłam cię? Chyba mnie poniosło.

– Nie, nie obudziłaś. – Odbił się od futryny i zbliżył, sięgając po swoją kawę. – Masz ładny głos.

– Dziękuję. – Zamknęła śmietnik i bez słowa zabrała się za kończenie śniadania.

– Chyba nie lubisz widowni? – Zerknął, nim upił łyk. – Wstydzisz się?

– Po prostu... Wolę w samotności.

– Rozumiem. – Wsunął się na blat, zamiast iść do salonu i znów zatopił usta w kawie, po czym obserwował żonę. – Ma być dzisiaj upalnie, przyszykowałaś wszystko?

– Kilka dni temu. Masz wyprasowane w szafie. – Ozdabiała pokrojone jajka szczypiorkiem i rzodkiewką. – Nie miałam pewności, jaka będzie pogoda przez te ostatnie deszcze, więc nie martw się, masz duży wybór.

– Ale ja pytałem o ciebie, Isia. – Uśmiechnął się pod nosem.

– Ach... – Zamarła w połowie swojej pracy. – Chodzi o to, że... Mam najpierw ustalać z tobą, co ubiorę na spotkania Wspólnoty?

– Na Boga, nie. – Zaśmiał się perliście. – Jeśli nie zamierzasz iść w bikini, to sama sobie ciuchy wybierz. Tak tylko pytałem, czy coś masz.

– Mam. – Skinęła głową, wynosząc talerze do jadalni.

Zeskoczył z blatu i podążył za nią. Zajął swoje miejsce, sięgając po kromkę. Aż szkoda mu było burzyć tak pięknej kompozycji przygotowanej przez Izę, ale był głodny.

Diabeł Stróż 2 (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz