– Nie mamy, czym zakryć twarzy – stwierdził poważnie Fabian, szukając czegokolwiek po kieszeniach.
– Starszyzna nas ukarze, jeśli będziemy mieli do czynienia z policją. – Wpatrywał się w Fabiana, też mając nadzieję, że ten coś znajdzie. Choćby chustkę. Cokolwiek. Uderzył w niego fakt, że nawet tego nie ustalili. Po prostu bez zbędnych słów zadecydowali, że muszą sprawdzić, co tam się dzieje. Mimo widma bolesnej kary nie potrafili odejść. W końcu wychowano ich w duchu pomocy innym. – Pieprzyć to.
Fabian uniósł spojrzenie, zauważając, jak Marek jednym ruchem przeciąga przez głowę koszulkę i tworzy z niej prowizoryczną bandanę.
– Teraz, idioto, masz tatuaże na wierzchu.– Jeśli nie jest kobietą, z którą spałem, to mnie po nich nie rozpozna. Poza tym jest ciemno, więc zleją się w jedno. – Ruszył, gdy dotarł do niego kolejny dźwięk przypominający skamlącego psa.
Fabian wzruszył ramionami i też ściągnął koszulkę, po czym podążył za znajomym.
Musieli skręcić między drzewa i krzaki. Pokrzywy parzyły w łydki, ale niezrażeni szli dalej, choć starali się pozostać niemal bezszelestni. Gula rosła w gardle Marka, w tym samym tempie, co gniew w sercu. Widział już zarysy postaci i zrozumiał, co naprawdę się dzieje. Nikt nie przywiązał psa przy wejściu, żeby został szybko znaleziony, nie zrobił tego nawet na głównej ścieżce. Wybrał miejsce rzadko uczęszczane i gęsto zalesione. Wybrał takie, bo chciał dla zwierzaka bolesnej śmierci, a później zamierzał pozbyć się dowodów w bardzo prosty sposób. Matka natura zrobiłaby swoje.
A to ja niby noszę demony... – Na języku rodziły się same przekleństwa. Miał wrażenie, że znów przeobraża się w potwora. Ciało zaczynało zapalać się do ataku. Adrenalina rosła z każdym przebytym centymetrem. Już chciał go dotknąć, szarpnąć, trzasnąć i tarzać nim po ziemi. W ustach czuł smak krwi, która wyleje się z oprawcy. Myślał tylko o tym, żeby nieść zemstę. Choć wiedział, że popełnia błąd za błędem.
Gestem palca przy ustach, nakazał Fabianowi milczenie. Oczywiście, że mieli ochotę biec, gdy mężczyzna znów kopnął psa, ale nie mogli, bo ten zacząłby uciekać.
Stanęli za nim niczym mur, spojrzeli na siebie i zrozumieli się bez słów.
– Dobry wieczór – przemówił Marek.Mężczyzna odwrócił się za siebie, a widząc dwóch półnagich mężczyzn z zasłoniętymi twarzami, prawie stracił zdolność oddychania.
– Spokojnie, chcieliśmy tylko pomóc. – Fabian strzelił palcami dłoni złowieszczo.– Poomóc? – zająknął się mężczyzna, ale Marek już stracił cierpliwość.
– Psu! – Kopnął go w klatkę piersiową z taką siłą, że facet upadł na ziemię. Marek od razu do niego doskoczył i zaczął okładać po twarzy. – Co ty odpierdalasz?! Co ten zwierzak ci zrobił?! – Bił, tak naprawdę nie dając dojść do słowa. Bił mimo widoku krwi i coraz większego osłabienia przeciwnika. Bił jak w amoku, nie potrafiąc przestać.
– Uspokój się! – Fabian chwycił Marka za nadgarstek. – Nie zabij go, kurwa!
– Mów... – wysyczał mu w twarz. – Czujesz się teraz jak twój pies czy poprawić?
– To pies mojej byłej – wyszeptał z ledwością. – To kara dla tej suki.
– Naprawdę? – Marek zaśmiał się z grozą przebijającą powietrze. – To z powodu kobiety? Ale z ciebie leszcz.
– I co my z tym zrobimy? – Fabian złapał się za biodra, patrząc na biednego psa, który kulił się za drzewem.
– Chyba trzeba wezwać policję. Nie możemy go przecież zabrać. Zostawić też nie. – Spojrzał w stronę zwierzaka, a gdy mężczyzna próbował się podnieść, Fabian docisnął go butem do ziemi. Marek zajął się przeszukiwaniem. Znalazł to, czego szukał... Dokumenty.
CZYTASZ
Diabeł Stróż 2 (zakończona)
RomansaMarek zamieszkał z żoną. Stara się poradzić sobie ze stratą pierwszej miłości i wszystko zacząć od nowa. Pomaga mu w tym angażowanie się w sprawy Wspólnoty, a czasem... wpadanie w kłopoty. Obiecał sobie, że nie skrzywdzi niewinnej Izy. Będzie się o...