3.

419 18 3
                                    

Pov. Shuichi Saihara

Zobaczyłem Kokichiego stał w planie krwi, a jego ręka mocno krwawiła.

-Kokichi- spytałem.

-T-To n-nie tak j-jak m-myślisz- powiedział. Zobaczyłem obok niego nóż cały we krwi. Podeszłem do niego, a on od razu jak byłem za blisko zacisnął oczy. Czemu on się boi? Złapałem lekko jego rękę i się jej przez chwilę przyglądałem. Czy on serio sam se to zrobił? Nie umiem w to uwierzyć. Nie chce w to wierzyć. Interesował mnie już od początku. To z jaką łatwością każdego okłamuje i co kryje się pod tą maską kłamstw. A tu się okazuje, że ma problemy i się tnie. Popatrzyłem na jego twarz. Patrzył na szafę. Czy jest tam coś ważnego? Najpierw trzeba mu opatrzeć ranę.

-Kokichi chodź trzeba ci opatrzeć rany- powiedziałem. On najwyraźniej się mocno zdziwił. Może myślał, że go wyzwe i wyśmieje. Ehh... To nie jest ważne. Poszłem do łazienki, a on zaraz za mną. Przemyłem mu rany i wziełem bandaż. Zaczęłem zawijać jego rękę w bandaż. Jak skończyłem spojrzałem na jego twarz. Powstrzymywał się od rozpłakania się. Wiedziałem, że ma problem i muszę mu pomóc, bo to może się źle skończyć. Przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem. On na początku stał jak słup ale po chwili się we mnie wtulił i się rozpłakał.

-Kokichi muszę to posprzątać- powiedziałem i podniosłem go oraz przeniosłem na łóżko. Nie chciał mnie puścić ale musiał. Posprzątałem i znowu do niego podeszłem. Usiadłem a on usiadł mi na kolanach przytulając się. Pierwszy raz widzę Kokichiego który naprawdę płacze. Po chwili zobaczyłem, że śpi. Chciałem go zostawić i iść ale nie chciał mnie póścić. Położyłem się i zamknęłem oczy. Czyli muszę z nim spać. W sumie nie żeby mi to przeszkadzało. W końcu zdobędę jego zaufanie.

Saiouma |Czemu nie pozwolisz mi umrzeć?|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz