[DO 04.03.1971 POZOSTAŁO 0 DNI]
Thomas ◊ 04.03.1971
Poranek był ... cichy. Napięcie zawisło nad naszą czwórką, gdy wszyscy ruszyli naszykować się na śniadanie. A przynajmniej taką mieliśmy nadzieję. Kto wie co czekało nas dziś za drzwiami? W Wielkiej Sali? Czwarty Marca nadszedł szybciej niż się tego spodziewałem, i choć bałem się cholernie, w środku czułem także dziwną ulgę. Wreszcie dowiemy się czy ten strach był czymś uzasadniony. Czy sobie tego wszystkiego zwyczajnie nie wymyśleliśmy. A jeśli tak ... czy wszystko co wydarzyło się do tej pory miało jakiś sens? Oczywiście, zdobyłem przecież ... ich. Przyjaciół. Nie byliśmy najnormalniejszą i najprostszą grupką, ale czy cokolwiek mogło być normalne w Hogwarcie? Ano właśnie, nie.
Dwadzieścia minut później spotkaliśmy się pod kominkiem. Nancy nadgryzała paznokieć, Felix wydawał się być myślami gdzie indziej a Sue spoglądała na mnie tak, jakby chciała wyczytać na mojej twarzy odpowiedzi na wszystkie zmartwienia.
- Zawsze możemy tu zostać.
- Sue! - pokręciłem głową na jej słowa.
- Okej, a więc ja tu zostanę.
- Och tak, bo rozdzielanie się wychodziło nam do tej pory świetnie. - upomniał ją Felix.
Zobaczyłem to w wyrazie jej twarzy, w jej oczach. Nie chciała mu przyznać racji, ale wizja zostania samej, tutaj, zdawała się jej teraz gorszą od pójścia z nami. Gryfonka przeniosła teraz wzrok na Nancy.
- Hej Nance, jaka dziś prognoza pogody dla Sue?
Puchonka także na nią spojrzała i lekko się uśmiechnęła. Tamtej nocy udało się jej zasnąć, ale wyglądała tak jakby nie spała dobrze od wielu tygodni. A może i miesięcy. Wpatrywały się w siebie jakiś czas, po którym Nancy, bez słowa, ruszyła wreszcie w stronę drzwi.
- O! Cudownie, po prostu cudownie. To tyle, wracam do siebie. - Sue obróciła się na pięcie, ale Felix złapał ją za ramię i obrócił z powrotem w stronę wyjścia.
- Sue, to tylko śniadanie. Nie czeka nas tam koniec świata. - sam nie wiedziałem, czy Felix próbował upewnić w tym ją czy samego siebie. W każdym razie sam chciałem mu uwierzyć. Tylko śniadanie. Tylko Wielka Sala. Co najgorszego mogłoby się tam wydarzyć?
[...]
Próbowałem skupić się na jedzeniu, ale mój wzrok co chwila wędrował po Wielkiej Sali. Sam nie wiedziałem czego się spodziewałem. Że Piąty Założyciel wyskoczy nagle zza firanki i rozpocznie z nami walkę? Nie wiedziałem co było gorsze, to co nas czekało czy samo oczekiwanie. Ciekawość i strach, w silnej współpracy, zżerały mnie od środka. Tak więc gdy nagle poczułem dłoń na ramieniu, podskoczyłem nerwowo, uderzając kolanem o blat stołu.
- Przepraszam, przepraszam. - Dodie poprawiła okulary, które zsunęły się z jej nosa.
- To nic. - uśmiechnąłem się ciepło w jej stronę.
- Chciałam się tylko upewnić, że wszystko z wami w porządku.
Jej wzrok powędrował w stronę Nancy, która, odkąd tu siedliśmy, nic nie zjadła, tylko wpatrywała się w stół nauczycieli, gryząc paznokieć u kciuka. Dodie spojrzała na mnie pytająco a ja tylko wzruszyłem ramieniem. Bo miałem wrażenie, że wiedzieliśmy dużo, a tak naprawdę, nie wiedzieliśmy nic.
- Spotkamy się później w bibliotece? - spytała, wiedząc już chyba, jaką otrzyma odpowiedź.
- Dziś wolałbym ... wiesz ... ostatni dzień a potem ...
CZYTASZ
❝Pojednanie❞
FanfictionNa początku roku szkolnego Dumbledore ogłasza, iż czterech reprezentantów z każdego domu w Hogwarcie, zamieszka w tym roku we wspólnym pokoju na znak pojednania. Czy takie pojednanie jest jeszcze możliwe? A może granice zostały wytyczone zbyt wyraźn...