❝Święta w Hogwarcie.❞

203 16 5
                                    

 Thomas ◊18.12.1970

ŚWIĘTA! ŚWIĘTA! ŚWIĘTA! ŚWIĘTA! Mógłbym rzucić wam kilka ciekawostek na temat świąt bożego narodzenia, ale szczerze powiedziawszy wszystko co chodziło mi po głowie to fakt, że wracałem do domu. Do bezpiecznego domu. Z dala od wszelkich niebezpieczeństw związanych z pojednaniem. Nie mogłem się doczekać aż zjem rosół mamy, aż pochwalę się Tacie moją kondycją, aż odwiedzę Panią Patterson i opowiem jej o wszystkim, podczas gdy ona poczęstuje mnie pysznymi cynamonowymi ciastkami. Ach, niemalże czułem ich słodki zapach. 

Ruszyłem żwawo w stronę wyjścia, ale gwałtownie zatrzymałem się, zrobiłem trzy kroki do tyłu i obróciłem się w stronę kanap.

— Sue? — spytałem niepewnie. — Dlaczego nie idziesz na zbiórkę?

Widziałem tylko jej czubek jej głowy, więc nie mogłem ujrzeć jej reakcji, a gdyż nie odpowiedziała, nie miałem pojęcia co się stało.

— Sue? — spytałem ponownie, ale gdyż dalej uzyskałem tylko ciszę, ruszyłem w jej stronę. Usiadłem obok niej na kanapie, patrząc przed siebie. — Wiesz, że nie pójdę, dopóki nie powiesz mi co się stało, prawda?

— Ugh. — usłyszałem tylko cichy głos Susan, przed tym jak podała mi list. Odebrałem go od niej i szybko przeczytałem. Po przeczytaniu, westchnąłem ciężko i odłożyłem list na stolik.

— Powinnam być im wdzięczna.

— Nie prawda Sue.

— Chcą dla mnie dobrze.

— Sue, jesteś świetną uczennicą i zasługujesz na trochę przerwy! Powiedzenie Ci, że nie powinnaś wracać do domu tylko zostać w szkole bo to lepsze dla Twojej edukacji jest po prostu ... — zawahałem się, by po chwili powiedzieć — głupie.

— Tom, mówimy tu o moich rodzicach.

— Wiem.

Sue roześmiała się cicho.

— Głupie czy nie — kontynuowała dziewczyna — zostaję w Hogwarcie na święta.

— W takim razie ja też zostaję. — rzuciłem od razu.

— Jeśli myślisz Walker, że marzę o spędzeniu z Tobą świąt to ...

— Mam rację, wiem. Zawsze mam rację. — wzruszyłem ramieniem.

— ... to się mylisz. Wracasz do domu Tom. Nie chcę by głupie decyzje moich rodziców, popsuły jeszcze jedne święta.

— To nie podlega dyskusji Sue. ZOSTAJĘ.

—  Tak, nagły wyjazd Nancy i Felixa też jakoś nie podlegał dyskusji. 

—  Wiesz, że to było w innych okolicznościach. 

— Nie Tom! Właśnie nie wiem. Szczerze powiedziawszy nie powiedzieli nam zbyt dużo. 

Westchnąłem ciężko. 

— Na pewno gdy wszystko się trochę uspokoi, skontaktują się z nami.  

— Walker ...

— White ...

— Jedziesz.

— Zostaję.

— Dziękuję.

— Nie ma sprawy. — objąłem ją ramieniem. — Dodie!

— Sue, idioto.

❝Pojednanie❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz